*2*

7.7K 474 56
                                    


2.


-Joy Sanderson! A niech mnie!- usłyszała kiedy stała na chodniku i podziwiała wystawę sklepu z antykami.

Aż podskoczyła i jednocześnie odwróciła się.

Młody mężczyzna stojący przed nią wyglądał bosko. Joy zdążyła już wczoraj dowiedzieć się od swojej mamy, że Joe White nadal jest singlem. Jakim cudem?

-Tak, to ja. Kim że jesteś, przystojny młodzianie?- puściła do niego oko.

-Milady, twym sługą do końca mego marnego żywota- z gracją ukłonił się a kiedy się wyprostował Joy objęła go za szyję.

-Dobrze cię widzieć- uśmiechnęła się przy tym.

-Ciebie też- odparł- Co cię tu sprowadza?

Joy poprawiła swój płaszcz i zaczerwieniła się.

-Wróciłam do Carlise- odparła cicho.

Ciągle nie była pewna reakcji swoich dawnych przyjaciół na swój przyjazd.

-Wróciłaś? Ale w sensie że na urlop czy wróciłaś wróciłaś?- pytał zaskoczony.

-Wróciłam wróciłam- odparła.

Wyraz twarzy Joe pozostał kamienny. Domyśliła się, że chłopak jest w szoku, tylko nie potrafiła stwierdzić czy to dobrze czy źle.

-Ale jaja!- zawołał wreszcie zwracając na siebie uwagę kilku przechodniów.

Joy zarumieniła się jeszcze bardziej, żałując, że nie ma na głowie swojego obszernego kaptura.

-Musisz koniecznie przyjść dzisiaj do Młyńskiego Koła. Wszyscy tam będą...- mówił szybko i dlatego dopiero po chwili zorientował się, że nieco się zagalopował- To znaczy jeśli chcesz- dodał.

Joy na początku uradowana, że Joe zachowuje się przy niej jak zwykle  naturalnie, widząc zmianę na jego twarzy zmartwiła się.

-Zapomniałem, że to nie twoje klimaty- dodał zmieszany- Chociaż teraz panuje tam większa kultura- zaznaczył uśmiechając się szeroko- Nieważne. Fajnie było cię znów zobaczyć. Muszę lecieć, bo mam trening.

-Jasne- odchrząknęła czując lekki zawód.

Joe pomachał jeszcze do niej i odszedł truchtem a Joy zacisnęła oczy.

Mały Joe to jej najbliższy przyjaciel z Carlise. Kiedyś wydawało się jej, że znają się jak łyse konie i że zawsze może na nim polegać. Nie spodziewała się, że może traktować ją z takim dystansem.

Chociaż z drugiej strony minęło tyle lat odkąd spotkali się po raz ostatni i siedzieli we wspólnym gronie śmiejąc się z byle czego. Ona też teraz nie wiedziała czego się spodziewać. Dzieliło ich kilka lat życia z dala od siebie. Każdy z nich wybrał inny tor i choć Joy była bardzo ciekawa co słychać u każdego po kolei to nie chciała ingerować zbytnio w ich rutynę.


Młyńskie Koło to nie były jej klimaty, to fakt. Ale tylko dlatego, że nigdy nie potrafiła na tyle publicznie się rozluźnić, żeby móc się tam dobrze bawić.

Kiedy każdy z nich po kolei zaczął wkraczać w  nastoletni a później dorosły wiek, spotykali się właśnie tam. Joy i Joe zawsze byli zbyt młodzi by móc tam wejść, bo choć właściciel pubu uwielbiał łatwe zyski, to nie bardzo lubił naloty policji. Nieletni nie mieli prawa przestępować progu Młyńskiego Koła.

Reditum (Seria White cz. 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz