*24*

6.3K 465 48
                                    



24.



Joy zaczekała w samochodzie aż Thomas do niej podejdzie. Kiedy zapukał w szybę i i rozłożył ręce w geście "Dlaczego, kurwa, nie wychodzisz?!", odpięła pasy i załapała za klamkę.

Stanęła skulona przed Thomasem, nie chcąc nawet się zastanawiać co się stanie dalej.

-Ja pierdolę- wymamrotał- Nie wiem  za bardzo co z tobą teraz zrobić. Nie chcę cię zabić, ale chyba nie mam wyjścia. Przecież jak tylko cię wypuszczę to zaraz polecisz do tego swojego kutasa i wszystko mu wyśpiewasz...

Joy poczuła jak kolana jej miękną i choć do tej pory działo się tak kiedy słyszała głos Jamesa, to tym razem była daleka od przyjemności.

-Chyba, że zwinę interes i po prostu zrzucę cię ze skarpy...- mamrotał dalej do siebie.

Oparła się o samochód, czując, że zaraz zemdleje. Miała coraz gorętszą nadzieję, że mama zadzwoniła od razu do Jamesa.

-Nie no, kurwa, morderstwo nie wchodzi w rachubę- spojrzał na nią i nagle złapał ją za ramię boleśnie.

Syknęła i szarpnęła się, ale trzymał mocno.

-Nie wyrywaj się, bo będzie jeszcze gorzej- syknął.

Otworzył drzwi swojego domu i wepchnął ją do środka. Nigdy tutaj nie była i wcale tego nie żałowała. Bycie znajomym mężczyzny, który potrafił  w górskiej scenerii wybudować sobie dom na wzór hotelu z marmurowymi podłogami i schodami, oznacza, że coś ma się z głową.

-Co?- wyszczerzył się- podoba się?- zapytał, kiedy Joy,mimo strachu, z niedowierzaniem rozejrzała się wokół.

-No właśnie nie- odparła.

-Wydaje mi się, że to odpowiedź nie na miejscu, zważywszy, że zostaniesz tu jakiś czas. A konkretnie w piwnicy- zaśmiał się i popchnął ją w kierunku korytarza prowadzącego w głąb domu.

Jej obcasy klikały na zimnej podłodze, co kilka kroków potykała się, bo jednak nogi Thomasa były dłuższe i szedł szybciej i bardziej niecierpliwie. Joy zastanawiała się czy nie spróbować swoich sił i nie uciekać, ale nawet nie wiedziała, gdzie miałaby uciec. Nie znała ani domu, nie wiedziała gdzie są drzwi.

Jedynie myśl, że skontaktowała się z mamą dodawała jej otuchy.

Thomas złapał za klamkę masywnych drewnianych drzwi na końcu korytarza i otworzył je zamaszyście. Automatycznie światło zapaliło się, oświetlając schody w dół.

Wtedy Joy zaczęła panikować, bo odniosła wrażenie, że mimo wszystko jeśli zejdzie na dół, to stanie się coś złego i nikt jej nigdy nie odnajdzie.

-Nie, nie!- zawołała- Nie chcę tam schodzić! Zrobię co zechcesz...

-Na dół!- krzyknął tak, że zamarła ze strachu- Nic nie jesteś dla mnie w stanie zrobić, Pani  Praworządna Geniusz. Nawet mogę cię bez oporów wyruchać, jeśli będę miał na to ochotę.

Joy spojrzała na niego morderczym wzrokiem i zanim porządnie się zastanowiła, strzeliła go w twarz.

Dopiero po chwili zorientowała się co zrobiła, ale było za późno na  jakąkolwiek reakcję. Thomas zazgrzytał zębami i wymierzył jej siarczysty policzek, po czym złapała za ramię jeszcze mocniej i pociągnął w dół.

Joy poczuła łzy na policzku i to nie były łzy bólu, ale strachu.

Wiedziała, że Thomas jest szumowiną jeśli chodziło o zachowanie wobec kobiet. Ale nie znała go na tyle, żeby wiedzieć co zrobi teraz. Jak bardzo jest niebezpieczny? Jak bardzo wypaczona jest  jego psychika? Do czego jest zdolny?

Reditum (Seria White cz. 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz