*15*

7.4K 499 82
                                    



15.


Joy nie czuła się komfortowo ze świadomością, że na powitaniu wiosny będzie spora część miasta. Znów będzie jak małpa w zoo.


Ale nie chciała jak zwykle zostać na uboczu sama, więc teraz  nieśmiało rozglądała się wśród ludzi, żeby znaleźć chociaż jednego White'a albo Charlotte i Beth.

Nie zobaczyła ich, ale usłyszała.

-To twoja wina, debilu, że mnie potrąciłeś!- syknęła Beth.

-Trzeba patrzeć gdzie się idzie, wariatko- odparł spokojnie Jack.

-No co a palant!- to Charlotte- Ostatni najlepszy kąsek ciasta z cukierni Agathy wytrąciłeś mi z rąk!

-Bo wlepiałaś w niego gały jakby miał do ciebie przemówić i na sama na mnie wpadłaś- warknął Jake.

-Jake, Jake! Co znaczy palant?- zapytała mała  Victoria.

Joy zachichotała, bo już oczyma wyobraźni widziała minę Niny.


Po kilkunastu sekundach przeciskania się przez tłum Joy zdołała do nich dotrzeć. Beth miała wylaną kawę latte na nogawkę dżinsów a przed Charlotte leżał cudnie wyglądający i szybko komponujący się z brukiem kawałek szarlotki. Nina patrzyła bezradnie na córkę a chłopaki chichotali.

-Joy!- zawołały trzy kobiety jednocześnie.

-Nareszcie jesteś!- dodała Charlotte.

-Miałaby nie przyjść? Przecież WSZYSCY będą- zaakcentował Jack za co dostał potężnego kuksańca w żebra od Beth.

Jake parsknął śmiechem. Joy oczywiście zrobiła się czerwona jak burak i spuściła głowę.

-Nie słuchaj tego świra- Charlotte wzięła ją pod ramię- Oprowadzę cię po stoiskach i wepchnę w ciebie wszystkie rodzaje ciast i potraw jakie przygotowano.

-Ale ja już jestem dość gruba-wymamrotała Joy niechętnie.

-To, że nosisz dwunastkę to nie znaczy, że jesteś gruba.

-Skąd wiesz jaki mam rozmiar?- przeraziła się Joy.

Wstydziła się czasem swojego rozmiaru, bo choć nie należała do największych to jednak wiele osób spodziewało się po młodej pani doktor figury modelki.

-Powiedzmy...- urwała na moment Charlie- Oko fotografa.



Po godzinie Joy miała dość. Czuła się jak wielki balon nadmuchany do granic możliwości. Gdyby ktoś ją teraz dotknął na pewno by pękła.

Spróbowała wypieków chyba całego miasta i choć nie przepadała za słodyczami to musiała przyznać, że te były wyjątkowo dobre.

Charlie przeciągnęła ją bezlitośnie przez tłum, nie zważając, że jej było łatwiej przeciskać się miedzy wszystkimi mając te swoje sto siedemdziesiąt i trochę centymetrów.

Ale wreszcie dotarły do White'ów, którzy tym razem okupowali stoisko z alkoholami degustując co się da. Byleby miało procenty.

Nina i dzieci zdążyli już pójść do domu, bo nadchodziła pora kąpieli Victorii i  Tima.

-Szkoda, że Nina już poszła- stwierdziła Joy- Lubię jej towarzystwo.

-Wierz mi, że ja też- odparł Jake i wyszczerzył się pokazując rząd białych zębów- I całe szczęście Mary zgodziła się zaopiekować dziećmi po kąpieli, więc do nas wróci.

Reditum (Seria White cz. 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz