*11*

7.3K 478 60
                                    



11.


-James, to było... To było... Och- zabrakło jej słów, kiedy bez tchu opadła na kanapę.

James uśmiechnął się zadowolony, że mógł sprawić jej przyjemność.

Zadowolona kobieta to uległa kobieta. Tę starą maksymę przekazał mu kiedyś jakiś pijak w Carlise, kiedy James pojechał na interwencję, bo wywiązała się awantura domowa.

-James, nie powiem tego swojej mamie, ale twój obiad przebił jej bezdyskusyjnie. Dobrze, że nie zjadłam nic w cukierni- zamknęła na moment oczy.

- W której byłaś?- zapytał siadając obok niej.

Spojrzała na niego gwałtownie.


Powiedzieć mu czy nie? Będzie mu przykro czy nie?


-Nie znam nazwy, ale pracuje w niej Agatha- odparła wreszcie bacznie przyglądając się Jamesowi.

-Uwielbiam ciasta z jej cukierni- rozmarzył się- Ale dziś już nic nie dam rady zjeść.

Zdziwiła ją jego odpowiedź.

- Chodzisz tam?- zapytała zanim zdążyła ugryźć się w język.

-Oczywiście!- zawołał- Przecież są bezkonkurencyjni.

Pokiwała głową z uznaniem. James coraz bardziej jej imponował.

-Pewnie się dziwisz, bo wywinęła mi tak numer- dodał.

Znów pokiwała głową, tym razem twierdząco.

-Sprawy między nami nie wyglądały ciekawie przez niemal dwa lata po rozstaniu, ale w końcu każde z nas przemyślało wszystko jeszcze raz i doszliśmy do porozumienia- mówił.

-To bardzo... dojrzałe- przyznała.

James uśmiechnął się i wstał. Joy pomyślała, że to koniec rozmowy na ten temat.

-Mam ochotę na wino. Może jednak się napijesz?- zapytał idąc do kuchni.

Joy nie odrywając od niego wzroku przekręciła się na kanapie i przesunęła dłonią po chropowatej skórze mebla.

-Małą lampkę- odparła wzdychając cicho.

A co tam. Trzeba zacząć korzystać z życia i z tego, że jest z Jamesem sam na sam.

Rozejrzała się po jego mieszkaniu, które było urządzone bardzo po męsku. Surowo, w wyraźnych barwach. I żadnych zbędnych dupereli, które na pewno wstawiłaby tu kobieta.

-Agatha zdeptała moje uczucia, Joy, ale najwidoczniej miała ku temu powody- kontynuował, kiedy wrócił na kanapę z dwoma kieliszkami, butelką wina i korkociągiem- Zawsze będę powtarzał, że każdy kij ma dwa końce.

Joy w milczeniu patrzyła jak jedną dłoń zacisnął na butelce i po jej plecach przeszedł dreszcz, bo zastanowiła się jakby ta dłoń wyglądała na jej udzie.

"Omójboże!"- pomyślała zrezygnowana.

Czy był w ogóle sens bronić się przed tym co czuła do Jamesa? Chciała, żeby ją dotykał. Chciała, żeby ją pocałował. Nawet chciała, żeby pokazał jej życie jakiego nie znała. Wobec takiego "chcenia" czy miała w ogóle cokolwiek do powiedzenia?

To czyste szaleństwo, że czuła się w ten sposób zaledwie kilka dni od ich spotkania po latach, ale nie potrafiła tego zmienić.

Nie widziała sensu tego zmieniać, skoro James jako pierwszy mężczyzna sprawił, że chciała wreszcie stracić swoją niewinność.

Reditum (Seria White cz. 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz