*34*

7.9K 501 45
                                    



34.


Przez kolejne dwa tygodnie Joy i James starali się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Także w nocy.

Jednak ciągle toczące się śledztwo zabierało mnóstwo czasu szeryfa, a szpital poszukiwał lekarza w miejsce Thomasa Palmera i Joy musiała pracować więcej niż zwykle.

To położyło cień  na ich spotkania, bo oboje byli u kresu sił. Często po prostu zasypiali wtuleni w siebie na kanapie.


James krążył po swoim gabinecie jak satelita po orbicie i intensywnie kontemplował nad myślą jaką dziś rano podsunęła mu Diane.


-Wyglądasz jakby przejechał po tobie walec drogowy- stwierdziła przynosząc mu plik dokumentów.

-Czyli jak?- odetchnął.

Naprawdę miał stalową cierpliwość do swoich podwładnych.

-Sflaczały.

-Urghhh- warknął chowając twarz w dłoniach- Dzięki. Czuję się o niebo lepiej.

-Może powinieneś wziąć urlop?- zaproponowała.

-Ocipiałaś?! Teraz?!- zawołał.

-A może to nie praca tak cię męczy?- Diane znacząco uniosła brwi kilka razy.

James uśmiechnął się pod nosem.

Zaraz później pomyślał, że nie ma dla Joy tyle czasu ile by chciał.

Ona jest przemęczona i on.

-Dlaczego nie zamieszkacie razem?- rzuciła nagle Diane.

Głowa Jamesa poszybowała gwałtownie do góry.

- Przecież jesteście dorośli- mówiła dalej- I tak widujecie się kiedy możecie. A Robert i tak ci nienawidzi.

James przewrócił oczyma usłyszawszy  ostatnie słowa, jednak pomysł Diane utkwił mu w głowie.


Sześć godzin później nadal obijał mu się o masę innych myśli.

Diane miała rację. Co może być złego w tej idei? On i Joy wracaliby do domu kiedy by tylko mogli i łatwiej byłoby im się widywać. A poza tym to dobry sprawdzian na przyszłość.

Tylko czy to nie za wcześnie? Może Joy pomyśli, że zbyt na nią naciska? Może się wystraszy? Może James nieopatrznie przekroczy jakąś granicę?

-A tobie co?- usłyszał nagle głos swojego brata.

Spojrzał w tamtą stronę i przeraził się, że nie usłyszał jak weszli do jego gabinetu. Jake, Jack i Mały Joe stali wpatrując się w  niego, mając torby przewieszone przez ramiona.


Kurwa. James zapomniał o treningu.


Jednak dzisiaj nie w głowie miał trening. Dzisiaj co innego zaprzątało jego szare komórki.

Stanowczym krokiem przeszedł za braci i zamknął za nimi drzwi.

-Siadajcie, musimy pogadać-wymamrotał.

Joe i Jake spojrzeli na siebie znacząco i błyskawicznie zajęli dwa dostępne przed biurkiem Jamesa fotele.

Jack przewrócił oczyma i ze stoickim spokojem okrążył biurko i zajął fotel Jamesa i patrząc na braci popukał się w czoło.

Reditum (Seria White cz. 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz