*4*

7.6K 475 271
                                    


4.


-O już daj biednej dziewczynie spokój i pozwól się jej napić- Charlotte zamahała dłońmi i złapała Joy za rękę sadzając ją obok siebie- Czego się napijesz?

-Yyy, nie wiem, a co ty masz w kieliszku?- zapytała Joy.

Musiała się trzymać na baczności, bo alkohol i ona nigdy nie chodzili w parze. Chichotała z byle jakiego powodu i nie potrafiła do końca kontrolować swojego zachowania.

-Bellini. Polecam. Ale pewnie później skończę na czymś czystym i mocniejszym- Charlie puściła do niej oko.

-Na czymś mocniejszym na pewno- odchrząknął Jack patrząc znacząco na Patricka.

Joe tylko jęknął, James zrobił facepalm a Patrick strzelił Jack'a w głowę.

Joy zaczerwieniła się i uśmiechnęła delikatnie. Całkiem zapomniała jakie żarty potrafią wymieniać wszyscy między sobą.

-Idę po kolejkę- westchnął James i odwrócił się na pięcie odprowadzany wzrokiem Joy.

-Pójdę z nim- Joe wstał i podążył za bratem znikając w tłumie.


Joy spuściła wzrok na swoje dłonie żałując, że nie jest tak śmiała jak reszta. James jest dojrzałym mężczyzną i takie dziewczynki jak ona nigdy nie zwrócą jego uwagi. Nie to, żeby jej na tym zależało...


A poza tym znają się całe życie i James na pewno pamięta jeszcze jak Joy wyglądała kiedy chodziła w pieluchach.

-O Boże- jęknęła i schowała twarz w dłonie.

-Joy, chyba cieszysz się z powrotu, co?- Jack wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.

Wyprostowała się w jednej chwili i popatrzyła na nich.

-Bardzo się cieszę- odparła.

-Hannah mówiła, że przyjeżdżasz na stałe, ale nikt za bardzo w to nie wierzył- mówiła Charlotte.

-Uwielbiam Carlise. I jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym mieszkać gdzie indziej...

-I właśnie dlatego tak świetnie się dogadujemy, Joy! Też nie wyobrażam sobie siebie w innym miejscu na ziemi- Charlie aż klasnęła w dłonie uradowana.


Po kilku minutach przed Joy wyrósł kieliszek do szampana z pomarańczowo- bąbelkową zawartością, który postawił przed nią Joe.

James usiadł naprzeciwko i zaczął rozmawiać z Patrickiem. Joy co jakiś czas spoglądała na niego nie potrafiąc ukryć swoich rozmarzonych oczu.


James White jest naprawdę przystojny. Joy widziała w swoim życiu wielu mężczyzn w różnym wieku i różnej narodowości. Większość osób na studiach to byli mężczyźni, większość jej kadry profesorskiej to byli mężczyźni. Dziesiątki ludzi mijanych na ulicy to mężczyźni.

Ale żaden nie dorastał do pięt Jamesowi.

Joy  nie wiedziała co myśleć. Całkiem zapomniała o swoim nastoletniej fascynacji Jamesem.

Teraz znów pojawił się w jej życiu i choć sądziła przez moment, że była nim zauroczona tylko przez chwilę, to teraz wiedziała, że bardzo się myliła.


Ciągle miała coraz większą ochotę usiąść obok niego, żeby choć w ten sposób czuć jego ciepło przy sobie. Tym samym karciła się za takie myślenie także dlatego, że James jest od niej jedenaście lat starszy i ktoś taki jak ona nawet nie zaświta w jego głowie.

Reditum (Seria White cz. 4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz