Rozdział 4.

134 10 43
                                    

2025r.- Poniedziałek - Louis, wraz z Alice zakupili mundurki które mieli za zadanie kupić, po tym udali się na lody.


---- Alice ----

- A Masz Louis! - Krzyknęłam. Ubrudziłam mu nos lodem!

- O Nieee.... - Powiedział zdenerwowany Louis.  Też mi ubrudził nos lodem.

- Osz Ty, czyli wojna na lody! - Krzyknęłam. I Ubrudziłam mu całą twarz lodami.

- OOO Nie.... - Powiedział Louis. Spojrzał mi na piersi

- Nie... - Powiedziałam przestraszona - Nawet nie próbuj.... - Dodałam  

- Taak... - Powiedział Louis -  Spróbuję  - Dodał. I Zaczął się szatańsko śmiać.

- Nie!!! - Krzyknęłam. I zaczęłam uciekać.

- I tak mi daleko nie uciekniesz, prędzej czy później Cię dogonię. - Powiedział Louis.

- A próbuj.... - Odpowiedziałam. W szkole byłam najlepszą biegaczką, więc nie ma szans, aby mnie dogonić.

I spojrzałam do przodu, a on stał przede mną...

- I... - Powiedział Louis- Złapałem Cię ! - Dodał. Miał wielki, złowieszczy uśmiech na twarzy.

- Nie... - Powiedziałam - Nie próbuj tego robić... - Dodałam. Po czym złapał mnie za koszulkę, stanik i pociągnął, i przejechał lodami po całych moich piersiach. To.. Było takie... Przyjemne, podniecające... Coś... Co jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło... Ale czy to oby nie za dużo jak na taką krótką znajomość?

- Osz Ty, kiedyś się zemszczę za to.. Zobaczysz ! - Powiedziałam. Po czym, na mojej twarzy ukazał się złowieszczy uśmiech...

- No dobra, przepraszam... Jeżeli chcesz... To mogę zlizać te lody z Twoich piersi.... - Powiedział Louis z uśmiechem na twarzy. I Miał.. Taki zboczony uśmieszek na twarzy.

- Taa... Jasne... - Powiedziałam - I Może jeszcze frytki do tego? - Dodałam po chwili. Zaczęliśmy się śmiać, a ja wyjęłam chusteczki z torebeczki i zaczęłam wycierać piersi z lodów.


Gdy wytarłam piersi z lodów, poszliśmy na spacer po plaży. Zaczynała się robić noc, a plaża była tak pięknie oświetlona... I spacerowaliśmy tak może z godzinę, zmęczeni siedliśmy sobie na ławce i oglądaliśmy odbijający się księżyc na wodzie, trochę dalej od nas, siedziała jakaś dziewczyna z telefonem w rękach.
Nagle zobaczyliśmy jakąś postać wyłaniającą się z cienia, i idącą w jej stronę. Ta osoba złapała dziewczynę, i zaczęła ciągnąć za włosy w stronę lasu... 

Bez chwili strachu, zaczęliśmy podążać za nieznanym nam sprawcą i jego/jej ofiarą. 


-=[ Trzydzieści minut później... ]=- 


Szliśmy tak za nimi może z 30 minut, sprawca zaciągną swoją ofiarę do domku w lesie, a my stoimy przy oknie i nie wiemy co robić...  Sprawca rozebrał swoją ofiarę, po czym przywiązał do krzesła, lecz tak, że miała uwolnione ręce, ale nie mogła uciec.... Położył jej ręce na stole po czym przyniósł cały zestaw noży, obcęgów, scyzoryków  i kładzie na ów stole. Bierze ręce dziewczyny i z każdego palca zaczyna wyrywać paznokcie... Krew lała się ciurkiem, a ów dziewczyna krzyczała w niebo głosy. * Zrobiło mi się niedobrze, aż zwymiotowałam *           Gdy już powyrywał wszystkie paznokcie u rąk i nóg, wziął wielki tasak i zaczął odcinać bo kawałkach palców... Louis cały czas próbował zadzwonić na policję, lecz to nic nie dawało... Nie miał wgl zasięgu, a byliśmy za słabi żeby pomóc tej dziewczynie. Więc Louis zaczął wszystko nagrywać... 

♅ Szkoła Śmierci ♅ [ Praca nad tym opowiadaniem została porzucona ]Where stories live. Discover now