Rozdział 7.

62 7 57
                                    

2025r.- Czwartek - Dnia wczorajszego, Carlos został spalony na stosie, w środku pentagramu... Nikt nie wie, dla czego pentagramu? Nawet nauczyciele nie wiedzą...

---- Jeremy ----  

* Wstałem i leżę * Czemu akurat Carlos? Był moim najlepszym przyjacielem.. Czemu mi go zabrałeś?! Wiem że znaliśmy się dopiero kilka dni... Ale zaprzyjaźniliśmy się już bardzo dobrze! Był... Był dla mnie jak brat... We, wcześniejszych szkołach z nikim się nie dogadywałem nawet w małym stopniu jak z nim..

Leżałem tak jeszcze baardzo długo... Nie wiedziałem co miałem robić... Aż nagle, zadzwonił telefon :

*Dzyyyn* *Dzyyyn* *Dzyyyn* *Dzyyyn* 

* Z Wielką niechęcią podniosłem słuchawkę * 

- Halooo?

--- Halo? Pan Jeremy?

- Tak, przy telefonie, a co?

--- Tutaj pan Edward, mam panu bardzo ważną wiadomość do przekazania...

- Jaką?

--- Musi się pan zjawić w pokoju nauczycielskim... 

- Nie, niech pan powie teraz, przez telefon.

--- No dobrze, a więc... Pana rodzice, jak i młodsza siostra nie żyją.

- Co?!?!?!?!?! * Krzyknąłem do słuchawki *

- A.... Ale jak?!

--- Wie pan, znaleziono ich w środku lasku. Byli poprzybijani do balów, mieli wydłubane oczy podobnie jak Carlos. I zostali spaleni na stosie w środku pentagramu...

- A... Więc to tamten Rycerz... Ten ze wczoraj, jak i przedwczoraj... 

--- Tak, radzilibyśmy panu nie wychodzić z Akademika, żeby nic się panu nie stało, dobrze?

- No dobra, zobaczymy.

--- Dobrze, do widzenia.

- Dziękuję za powiedzenie mi tego, do widzenia.

Nie, to nie może być prawda... Mama... Tata.... Nie! Oni... nie mogli umrzeć... Nie! Jeszcze nie wiadomo czy to na pewno oni... Tak, to nie oni.. To pewnie ktoś inny... Pomylili ich, tak, tak jest... To... Na pewno czyjaś inna rodzina... I te pentagramy, to na pewno przypadek... To nie mogło by im się stać... 

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi

* Puk Puk *  

Ciekawe kto to. Pójdę zobaczę. A żeby nie było że to ten rycerz to zobaczę przez wizjer kto to.

* Look przez wizjer *

Lol, nikogo tam nie ma... Tylko jakieś pudełko stoi pod drzwiami... Ale ja nic nie zamawiałem...

* Otworzyłem drzwi, i wziąłem pudełko *

Może ktoś się pomylił? Nie... Na pudełku piszę, mój numer pokoju, moje imię i nazwisko... Może to jakiś żart? Zaraz się zobaczy, pójdę tylko po nóż do kuchni i otworzę ciekawą dużą paczkę.

Dobra, jest i nóż... A Teraz otwieramy.

Hm... Duża paczka, a w niej 4 inne... No widać że to jacyś kawalarze... Ale.. Na tych pudełeczkach coś piszę? 1. Carlos, 2. Anastazja , 3. Anna , 4. Jeffrey... Nie, to są jakieś żarty.. Jakieś psikusy... Kto niby podpisywał by pudełka imionami mojej rodziny i Carlosa? Teraz zacząłem się bać je otwierać... Ale muszę, żeby zobaczyć co w nich jest... 

♅ Szkoła Śmierci ♅ [ Praca nad tym opowiadaniem została porzucona ]Where stories live. Discover now