Rozdział 12.

57 3 13
                                    

2025r.-  Środa -  Od złapania mężczyzny który brutalnie zabił dziewczynę minęło 5 Dni. Lecz on dnia dzisiejszego zbiegł z więzienia.

----- Louis ----

Wstałem gdzieś o godzinie 6... Pierwszy raz tak wcześnie, bo już musieliśmy zacząć chodzić do szkoły więc musieliśmy wstawać trochę wcześniej... Ale teraz mam na 1 lekcji samoobronę a na dwóch następnych mam wfy...  Nie chce mi się na to wstawać, idę chyba jeszcze spać, ale pierw ustawię sobie budzik na 10 żeby zdążyć na 4 lekcję. 

Może Alice coś ma ważnego na 2 pierwszych lekcjach?


- Alice... Wstawaj...

-- Hmmmm??

- Idziesz na 8 do szkoły?

-- Niee chce mi się...

- No dobrze, a co masz na pierwszych lekcjach?

-- A chyba biologię, WOK i później wf

- Ahm, no dobrze. To idziemy dalej spać.

-- Ok..

Przytuliliśmy się, i zasnęliśmy... Tak mi się nie chciało wstawać...

Zaczęło mi się śnić... Że mam super moce, latanie, rentgen oraz super siłę... I że ktoś porwał Alice, a ja byłem bezbronny, tak jak bym nie miał w ogóle super mocy... Ale, jacyś ludzie mi pomogli, nawet ich nie znam... Ale byłem im bardzo wdzięczny za to że pomogli mi uratować Alice.

Wstałem około 12.... Czego tak późno? Przecież miałem nastawiony budzik na 10?!  

Ale dobra, nie ważne... 

Przeszedłem się do toalety, załatwiłem mniejszą sprawę, umyłem ręce i poszedłem szykować nam śniadanie.

Teraz, usmażę nam po 2 omlety, pokroję do tego pomidory no i... Hm, herbata czy kakao?
Dobra, teraz będzie Herbata... W sumie dawno nie piłem herbaty, ale kakao też uwielbiam...

- Aliceee Wstawajj

-- No juuuż wstaję

- Chodź do kuchni, śniadanko nam zrobiłem.

-- No dobrze, za chwilkę przyjdę.

Wróciłem do kuchni... I tak zacząłem myśleć co moglibyśmy zrobić dzisiaj, bo chyba już nie pójdziemy do szkoły...

Wiem, może zaproszę Ją na randkę? Bo przecież czemu by nie? W końcu dawno byliśmy, a przez ten czas dużo się wydarzyło więc może trochę by to ją również uspokoiło.

W tym samym momencie Alice weszła do kuchni, ale nie zapytam Ją o to teraz, tylko jak zje śniadanko...

Dobra, gdy już zjedliśmy śniadanko...

- Alice... Czy chciałabyś pójść na randkę?

-- Na randkę? Czemu nie ?!

- No dobrze, to idziemy zaraz?

-- No jasne!

Dobra, to zjedliśmy śniadanie, zmyłem naczynia i się szykowaliśmy... Ja tam za długo szykować się nie musiałem, więc trochę myślałem też o tym co możemy tam robić... Bo w końcu to trochę lipa tak zabrać dziewczynę na randkę i tak nawet trochę nie wiedzieć co chcesz robić...

Alice się ubierała, szykowała itd... Nie wiem co ona tam robiła... Ale jakoś tak nie długo, i ma szczęście że się nie malowała, bo gdyby to zrobiła to zabił bym...

♅ Szkoła Śmierci ♅ [ Praca nad tym opowiadaniem została porzucona ]Where stories live. Discover now