Rozdział 9.

44 6 1
                                    

2025r.- Wtorek - Jeremy cały czas czas ma śpiączkę, lekarze nie wiedzą czy przeżyję on ze swoim aktualnym stanem...

---- Jeremy ----

Gdzie ja jestem? Co się dzieję? Czy to... Czy to nie przypadkiem mój dom?

Co tam się w środku dzieję?! Czy... Czy to pani Ela morduję moją rodzinę?! Ale czemu?!
Co ona od nich chce.... Czemu moja siostra?!

Zacząłem uciekać, nie wiedziałem co zrobić.... Nie potrafiłem sobie z tym poradzić, moje myśli nie nadążały nad tym wszystkim... Chciałem już umrzeć, nie miałem powodu żeby dalej żyć.

Po chwili uciekania, zatrzymałem się i zacząłem myśleć... Przecież oni już dawno nie żyją, przecież zabiłem panią Elę... Nagle, przede mną pojawiła się pani Ela, powiedzmy że nazwę ją Dark Knight. Przypomniał mi się że paliła się przede mną, i słyszałem krzyki... Były takie okropne, jak obdzieranie człowieka ze skóry... Również, chciało mi się rzygać gdy się na nią patrzyłem, widać było że skóra zmieniała kolor, było to takie... Ohydne, a zapach? Od razu jak go poczułem, to chciało mi się rzygać.. A że była jeszcze w zbroi to bardziej się gotowała, a jej ciało coraz bardziej śmierdziało.

Po chwili, w moją stronę zaczął ktoś biec... Przestraszyłem się, i zacząłem uciekać. Uciekałem cały czas, nie widziałem jego twarzy(/jej)... Nie wiedziałem co ten ktoś chce ode mnie, ale wiedziałem że chciał mi zrobić krzywdę, bo widać było w jego rękach łuk... Przecież ktoś zabił łukiem Dark Knighta, ale czemu mnie goni?!

Gdy tak uciekałem, potknąłem się, bałem się że mnie złapie. Bardzo się bałem, nie bałem się nawet tak gdy walczyłem z Dark Knightem. Nie wiem gdzie mogę się schować, ale wiem że już biegnę tak dłuższy czas... Ale co ja mogę zrobić? Nie mam broni, ani nic... Jestem sam, nikt mi nie pomoże, jestem... jestem tak jakby w jakimś wiecznym lesie, z którego nie ma ucieczki.

Ale nie widzę go nigdzie, może odpocznę na chwilę?

Gdy się tak oparłem, przy drzewie, on... On, zamachnął się mieczem tak, jakby chciał odciąć mi głowę, ale specjalnie trafił nad nią.... Czy, czy on się ze mną bawi? Czy jego sportem jest polowanie? Nudzi się?

Znów zacząłem uciekać, ale teraz gdy uciekałem przez dłuższy czas, wpadłem w pułapkę na niedźwiedzia, i przybiegł on... Zaczął mnie szlachtować jakimś sztyletem, miałem wiele ciężkich ran, chciałem umierać...

W tym samym czasie, pogorszył się mój stan w życiu realnym, tak jak bym umierał... Wiele lekarzy stało nade mną, i próbowało mi pomóc... Lecz nic nie dawało, miałem drgawki, wstrząsy i wszystko co tylko możliwe... Po prostu, nadchodziła do mnie śmierć, w sumie tego chciałem, bo nie miałem dla kogo żyć, ani rodziny... Ani dziewczyny, ani żadnych przyjaciół... Po prostu zero powodów do życia, czemu nie mógł by mnie zabić?

Ale nie, bo znowu zrobił sobie polowanie.. Znów zaczął mnie gonić... Teraz spuścił jeszcze psy... Chowałem się wszędzie gdzie mogłem, ale gdy tylko słyszałem że one nadchodziły, to rzucałem jakiegoś kija w krzaki żeby pobiegły za nim, a ja uciekałem gdzie mogłem.

W pewnym momencie, znalazłem nóż... Czyżby chciał chociaż trochę wyrównać szanse? Ale co mi to da... Przecież już się pobawił moim ciałem, mam wiele ran kutych, nich nie mogę mu zrobić.

Po za tym, co mu zrobię takim sztylecikiem? On ma przecież coś na sobie, tylko nie wiem co? Jego postać jest mocno rozmazana, tak jakbym był pod wpływem jakiegoś narkotyk albo czegoś??

♅ Szkoła Śmierci ♅ [ Praca nad tym opowiadaniem została porzucona ]Where stories live. Discover now