Z dnia na dzień starałem się wykazywać się coraz lepiej. Pragnąłem pokazać Jackson'owi ile stracił, odchodząc z zespołu. Wszyscy bardzo dotkliwie przeżyli jego odejście. Menadżer również był zrezygnowany, ale musieliśmy zaakceptować wybór kolegi bez narzekania. Oczywiście, każdy miał coś do powiedzenia, ale ja jako jedyny powstrzymałem się od komentowania.
Codziennie czułem się tylko gorzej, myśląc nad zaistniałą sytuacją. Czułem dotkliwe ukłucie w okolicach serca, spod nosa umknęła mi naprawdę ważna relacja, którą zaprzepaścił jeden krok. Dlatego zajmowałem się treningami, żeby tylko zaprzątnąć sobie głowę innymi sprawami, zwłaszcza że zbliżał się okres trasy koncertowej. Powoli, ale odnaleźliśmy ład w układach, gdzie Jackson wchodził w bit. Wszystko zostało naszymi skrzydłami, gdy czarnowłosy układał sobie życie od nowa. Z nami, czy bez nas.
Siedząc na łóżku z głową pochyloną między kolana, zastanawiałam się głęboko nad swoim zachowaniem. Pamiętałem jak dzień dzisiejszy swoje pożegnanie w deszczu z Wangiem. To co wtedy powiedział, było równoznaczne z tym co powinien teraz robić, jednak czy naprawdę było warto? Wszyscy wiedzieli czym obecnie zajmuje się Jackson. Musiał mieć dużo na głowie. Choreografie, teksty, pierwszy występ samotnie przed publiką oraz życie prywatne. Nie chciałem mu mieszać, a może po prostu byłem tak wściekły, że nie chciałem wcale się z nim zobaczyć? Z biegiem czasu złość ustąpiła obojętności, ponieważ raper miał teraz swoje życie, do którego ja nie należałem.
W końcu naszedł długo wyczekiwany dzień, gdy GOT6 miało pojawić się na scenie. Nie byłem do końca pewien, kto przed momentem miał koncert. Nawet nie skupiłem się na głosie, rozbrzmiewającym z głośników. Po prostu rozciągałem się, podrygując żwawo, a po chwili patrząc w tępo w podłogę, dałem się porwać myślą. Trwałem tak, dopóki YugGyeom nie szturchnął mnie z uśmiechem na ustach w ramię. Nie odpowiedziałem tym samym, ale podniosłem głowę, kiwając nią przez chwilę na boki. Nie tak pozytywnie jak kiedyś, ale nadal potrafiłem wykrzesać z siebie śmiech, lecz tym razem było inaczej.
Miałem tendencje do przypominania sobie starych czasów, zwłaszcza po takiej bolesnej stracie. Właśnie wychodziliśmy na scenę, a ja nie umiałem pozbyć się negatywnych myśli. Ćwiczyłem tak długo, aby pokazać Jackson'owi, że potrafię się pozbierać i żyć bez niego, chociaż w tym momencie okłamywałem siebie jego i wszystkich innych. Oblizałem więc usta, prychając pod nosem. Spojrzawszy w bok, ujrzałem swojego dawnego przyjaciela, który właśnie schodził ze sceny. A więc wcale mi się nie wydawało, że głos rozbrzmiewający z głośników jest taki znajomy! Mimo, że nie zwracałem na to uwagi, nadal podświadomie słuchałem tego kawałka. Był naprawdę dobry, bo napisał go Wang.
Złapałem chłopaka za rękę, na co ten podniósł na mnie spojrzenie.
- Patrz, znalazłem Cię - prychnąłem, puszczając jego dłoń. Odruchowo odsunąłem się od rapera, stawiając dwa kroki w stronę zespołu. Bambam przystanął jako pierwszy, przez co wszyscy na niego wpadli, jeden po drugim, nie wiedząc co się dzieje. Gdy tylko ujrzeli Jackson'a, trochę ich zatkało. Nie wiedzieli, co powinni powiedzieć.
Uśmiechnąłem się całkiem wesoło, przejeżdżając zimnym spojrzeniem po Jacksonie od stóp do głów.
- Gratki. Super koncert - powiedziałem, chociaż wcale nie zwróciłem tak dużej uwagi na jego poczynania. Po tej krótkie 'rozmowie' wszedłem na scenę, przy akompaniamencie oklasków, które nie były znowu takie same jak kiedyś. Fani też bardzo przeżyli stratę Jacksona, ale tak jak podejrzewałem sezonowcy natychmiastowo zaczęli śledzić przyszłość Wanga, jak gdyby GOT6 już jej nie miało...
- Dzięki. Wam też życzę powodzenia - wysilił z siebie czarnowłosy słabym głosem. Te słowa cały czas rozbrzmiewały w mojej głowie. To nagłe spotkanie wywarło na mnie spore wrażenie, nie byłem gotowy, aby zobaczyć się z chłopakiem, wiedząc że rozpoczął solową karierę. Całkowicie rozkojarzony stanąłem na scenę, spoglądając na publiczność spod lekko uchylonych rzęs. Czułem się nieswojo, jak gdyby to gdzie byłem, nie było odpowiednim miejscem dla mnie. Matko Jackson, dlaczego to ze mną zrobiłeś? Westchnąłem ciężko, spoglądając na JaeBum'a, który w teorii miał mi dodać otuchy, ale tylko w teorii.
Walcząc z uczuciami wypisanymi na twarzy, ustawiłem się na swoim miejscu. Starałem się skupić na wykonywanych czynnościach. Na tańczeniu oraz śpiewie i wychodziło mi to nie najgorzej, chociaż wcale nie utrzymywałem kontaktu wzrokowego z publicznością.
Zdecydowanie spoglądałem gdzieś w przestrzeń ze smętną miną, wykonywając zapamiętany na pamięć układ. Poruszałem się mniej zgrabnie niż inni, a kiedy nadeszła zwrotka Jacksona, która została wycięta z piosenki, całkowicie się pogubiłem, na moment zastając w miejscu. Po szybkim otrząśnięciu się z letargu, kontynuowałem choreografię, jednak kiedy przyszła chwila na akrobację, niemal złamałem kostkę. Głośno wciągnąłem powietrze, czując że w obecnej sytuacji długo nie pociągnę. Po wylądowaniu na ziemi źle postawiłem nogę, przez co upadłbym na podest, gdyby nie silne ramiona lidera, które podniosły mnie do pionu.
Wszyscy spoglądali właśnie na mnie ze zmartwioną miną, a wzmianki pomiędzy fankami upewniały mnie tylko w przekonaniu, że wszyscy wiedzą. Każdy doskonale zadawał sobie sprawę, z tego że tęsknota zżerała mnie od środka. Takie przynajmniej miałem przeczucie, kiedy ze spanikowaną miną obracałem głową. Jackson na pewno to widział, o ile już nie poszedł. A jeśli nie teraz, to później zostanie poinformowany i mnie wyśmieje, za ten brak profesjonalizmu. To było strasznie dobijające.
I nie ważne za jaką maską chciałem to ukryć, nie udawało mi się. Fakt, byłem wściekły na przyjaciela, ale póki nie usłyszałem powodu z niego ust, nie chciałem długo się na niego boczyć. Wprost wydawało mi się, że to nie na miejscu. Dlatego też zostało mi wyciągnięcie z czarnowłosego tych informacji. Ciekawość zżerała mnie od środka, ponieważ ciągle wymieniałem w myślach poszczególne sytuację i nie wiedziałem w czym zawiniłem. Jackson zawsze wydawał się być pozytywnie nastawiony do moich działań.
Schodząc ze sceny utykałem na jedną nogę, chociaż bardzo starłem się tego nie pokazywać. Nawet podszedł do mnie BamBam, próbując mnie w pewien sposób pocieszyć. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że na pierwszym koncercie po odejściu Wanga, spaliłem na całej linii. A cała moja ciężka praca okazała się być na marne, ponieważ byłem zbyt rozkojarzony; gorącym śladem, jaki pozostał na mojej dłoni po zetknięciu z nadgarstkiem Jacksona. Naprawdę dziwnie się czułem, a uzewnętrznianie emocji szło mi dziwnie lepiej, niż zatrzymywanie ich jedynie dla siebie.
W końcu dojrzałem Jacksona rozmawiającego z boku przez telefon. Chciałem zostać i porozmawiać, jednak skoro prowadził rozmowę telefoniczną, to aż żal było mi przerywać, jednak pewne słowa przykuły moją uwagę.
– Znakomicie poszedł – warknął nieprzyjemnie do słuchawki, śmiejąc się do siebie nerwowo. – Pewnie jesteście zadowoleni, nie? Macie, czego chcieliście. Wasz synek już nie jest narażony na żadne kontrowersyjne plotki. O to chyba wam chodziło, prawda? – mówił z coraz większą mocą.
– Kochanie, my tylko chcieliśmy... - słowa jego matki w porównaniu do niego były ledwie słyszalnym szeptem.
– Daruj sobie – prychnął Jackson i drżącą ręką wyłączył telefon, ściskając go w dłoni, bezradnie wpatrując się w podłogę.
- Jackson.. odszedłeś ze względu na plotki? Gdybyś powiedział.. - zagadałem niespodziewanie, zwracając na siebie uwagę zdezorientowanego Wanga. Założyłem dłonie na piersi, zaciskając ręce w pięści. Ktoś powiedział coś nieprzychylnego na jego temat, a ten odwrócił się w ten sposób od całego zespołu? Przecież mogliśmy razem coś na to poradzić.
Jak człowiek potrafi się spiąć, to rozdziały przychodzą strasznie szybko, nie? Udało mi się! Spiąłem poślady i udało mi się napisać następną część dla was. Jesteście zadowoleni? Teraz mam trochę czasu wolnego, dlatego jeśli moje pokłady weny nie umrą, w najbliższym czasie pojawi się również Hunhan'owy rozdział. To opowiadanie wcale nie umarło, po prostu nie miałem zielonego pojęcia, jak wziąć się za następny rozdział. Na moim profilu już pojawił się pierwszy rozdział nowego opowiadania, na które serdecznie zapraszam. Swoją drogą jeśli znajdzie się jakaś chętna osoba, bardziej obecna w grafice niż ja, byłbym wdzięczny za zrobienie jakiejś superanckiej okładki :D Pozdrawiam i liczę na głosy oraz komentarze!
CZYTASZ
Isolation {wolno pisane}
TeenfikceParing: Markson Rodzice Jacksona to naprawdę wymagający ludzie! Aby ich nie stracić chłopak jest zmuszony odejść z zespołu, zostawiając przy tym swojego najlepszego przyjaciela Mark'a.