Dobrze by było, gdybym mógł na spokojnie przeczekać tą sytuację. Wziąć głęboki wdech, pomyśleć racjonalnie nad tym co się przed chwilą stało, ale nie potrafiłem, dopóki Jackson znajdował się tak blisko mnie. Miałem wrażenie, że on tylko na to czekał. Czekał, aby złapać mnie na gorącym uczynku, mógł wprowadzić mnie w totalne zażenowanie i sprawdzać reakcje na poczynania, które ledwo co rejestrowałem. Łatwiej byłoby to w ten sposób ująć, gdybym wcześniej wypił napój alkoholowy. Czułem się odurzony, ale przez wpływ intensywnych perfum, które Jackson użył po kąpieli.
Tego zwierzęcego magnetyzmu nie dało się przeoczyć. Pragnąłem być coraz bliżej i bliżej, chociaż trudno stwierdzić, czy to było nadal możliwe. Całowaliśmy się, a nasze ciała ściśle do siebie przylegały; prawie w każdym miejscu. To możliwe i lepiej, że nie w każdym, bo miałbym wówczas spory, jakże żenujący problem. Nawet jeśli byliśmy przyjaciółmi, to nie mógłbym odsłonić się przed Wangiem w ten sposób.
Przyznanie się, że Jackson był cholernie pociągający nie przystało mi. W prawdzie nigdy nie miałem jakichś szczególnych doświadczeń z mężczyznami, co nie zmieniało faktu, że się za nimi oglądałem. Zaś doświadczenie z dziewczynami było takie... że w ogóle go nie było. Kobiety były dużo trudniejsze do ogarnięcia, dlatego nawet nie próbowałem zagłębiać się w tą całą analogiczną psychologię życia i funkcjonowania w społeczeństwa. Zostańmy więc przy fakcie, że kobiety są skomplikowane i wprowadzają do życia komplikacje jakich mało.
- Właśnie widzę - mruknąłem cicho, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Cudowne spostrzeżenie Jackson, nie tylko ja ostatnio dziwnie na ciepłe wpływam, wygląda na to, że ty na mnie również - pomyślałem z rozdrażnieniem. Nie byłem ani trochę zły, choć lekko zirytowany. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, dlatego w jednej chwili uzmysłowienie sobie, jak właściwie powinienem się czuć! Było trudne, niezrozumiałe i dziwne.
Podniosłem wzrok na Jacksona. Jego spojrzenie było ciemne, pełne emocji i niezmąconej głębi, której mógłbym zatonąć, gdyby się nagle nie odwrócił. Nagle rozpętał się silny wiatr, który sprawił, że okiennica z trzaskiem uderzyła o swoją odpowiedniczkę, sprawiając, że oboje podskoczyliśmy z miejsca. Wang nie wiele myśląc, podniósł się z kanapy, zamykając okno przez które do pomieszczenia wpadało zimne powietrze. Wówczas odchrząknąłem znacząco, nie wiedząc w jaki sposób przerwać tą krępującą ciszę. A trzeba przyznać, że od chwili gdy nasze usta oderwały się od siebie, brak słów pomiędzy nami - zaczął mi przeszkadzać.
Jackson wrócił bez zdania na ustach; na kanapę. Usadowił się na niej wygodnie, obejmując mnie ramieniem. Pasował moją skórę przez materiał koszulki, na co odpowiadałem mu tym samym. Nie wiedziałem czy widział, że stresowała mnie ta sytuacja, a może tylko przypuszczał, że właśnie tak się czułem. Jakby nie było; brawurowo odczytał sytuacje i dawał mi chwilę wytchnienia, zanim niczym ostrze przeciął mi serce i dusze pytaniem.
- Czujesz coś do mnie?
Moje uczucia były mieszane i bardzo chciałem, aby to wiedział, ale rozpoczęcie rozmowy na temat emocji było równie trudne, co wspięcie się na wysokie góry bez liny. Z jednej strony chciałem wrócić do przyjacielskiej relacji, którą starałem się odbudować po odejściu Wanga z got seven, byłem gotów też zaakceptować oczekiwania jego rodziców. Nie chciałem naginać ich reguł, wiedząc że po odpowiednio dobrej zachęcie mogą odciąć Jacksona od jego dawnej rzeczywistości. Nie potrafiłem powiedzieć czy naprawdę by się tego podjęli, ale po tym co już zrobili to, kto wie? Z drugiej strony łaknąłem się dotyku, bliskości i tych wszystkich czułości oraz być może pocałunków, przy tym też przyspieszonego pulsu.
Nie potrafiłem wybrać pomiędzy sercem i rozumem, wiedząc że każda z decyzji może być dla nas niekorzystna.
- Nie wiem co czuję. Nie potrafię tego określić. Nigdy nie patrzyłem na ciebie inaczej niż na przyjaciela... chociaż nie... zdarzało mi się, że nie tylko tak - zaśmiałem się, kładąc głowę na ramieniu zaskoczonego rapera. Odsunął się na mnie, z uśmiechem na ustach i pytającym spojrzeniem. Wziąłem oddech, zanim kontynuowałem wypowiedź.
- No co? Jesteś przystojny i już nie ma sensu ukrywać przed tobą, że masz w sobie coś cholernie pociągającego - mruknąłem, całując go przelotnie w usta. Zaczepnie podciągnąłem jego koszulkę do góry, drugą ręką masując mięśnie znajdujące się pod nią. Chłopak długo nie czekał w odpowiedzi. Zachłannie połączył ponownie nasze wargi, wpychając język między moje; gdy tylko je rozchyliłem chcąc zaczerpnąć więcej powietrza.
- Rozumiem. Może... Zastanówmy się najpierw nad tym co będzie dalej. Mam mętlik w głowie... - przyznał Jackson.
Odsunąłem się od niego, kiwając zgodnie głową. Było już trochę późno. Zważając na fakt, że spotkaliśmy się o tej dwudziestej drugiej, a ciągu niecałej godziny rozmowy wkroczyliśmy na bardzo intymny teren - im więcej czasu miało, tym większa spoczywała na mnie świadomość, że będę musiał wrócić. Obiecałem to JaeBum'owi. Zresztą Wang chciał o tym wszystkim pomyśleć, ja również, a przy nim to nie było możliwe.
Raper idąc w moje ślady, spojrzał na tarczę ściennego zegarka i zmarkotniał. Do niego też doszło, że było już trochę późno. Nie wiedziałem, jak on, ale ja miałem niebawem spotkanie z lekarzem i to jedyne na co musiałem się szykować. Góra zajęć w grafiku musiała leżeć po stronie Wanga. Naprawdę ostatnie czego chciałem, to bycie problemem dla niego .
- Zamówić ci taksówkę? - zapytał, automatycznie łapiąc za telefon. Jeszcze nim zdążyłem odpowiedzieć czy chociażby powiedzieć głupie "tak, zadzwoń", Jackson już to robił. Po chwili poprosił kobietę o przysłanie samochodu na podany przez niego adres. To była dokładanie ta sama aleja nieopodal, na której wysiadał. Trzeba być ostrożnym!
- Pomóc ci wstać? Boli cię kostka?
- Przydałoby się. Dziękuję - rzuciłem, wspierając się na przyjacielu, przy wstawaniu. Zrobiłem to tak umiejętnie, że udało mi się wpaść w jego ramiona. Tym razem ten zabieg był zamierzony.- Dziękuję ci za wszystko - szepnąłem.
CZYTASZ
Isolation {wolno pisane}
Novela JuvenilParing: Markson Rodzice Jacksona to naprawdę wymagający ludzie! Aby ich nie stracić chłopak jest zmuszony odejść z zespołu, zostawiając przy tym swojego najlepszego przyjaciela Mark'a.