Odwróciłaś się gwałtownie, żeby zobaczyć co wydało ten dźwięk. Stał tam zakapturzony mężczyzna. Bez namysłu zaczęłaś krzyczeć.
Leo przez moment stał szokowany. Jednak zaraz złapał twoją rękę próbując uciec. Zaraz za waszymi plecami stało 2 kolejnych typów. Jeden z nich uderzył Leo pięścią w twarz i przyłożył mu coś do twarzy. Chciałaś do niego podbiec, ale nie miałaś szans z dwoma pozostałymi.
Chwycili cię za włosy. Zebrałaś całą swoją siłę i jeden dostał kuksańca w brzuch. Niestety po chwili tobie także przyłożyli do ust chusteczkę. Starałaś się, ale w końcu musiałaś wziąć oddech. Poczułaś specyficzny zapach i zrobiło ci się ciemno przed oczami. Chloroform.
Obudziłaś się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Ściany i podłoga były z betonu. Do tego żelazne drzwi. Byłaś przywiązana do rury z kącie ściany. Na przeciwko ciebie, oparty o ścianę, znajdował się wciąż nieprzytomny Leo.
Rozejrzałaś się i spróbowałaś zachować spokój. Było to nadzwyczaj trudne. Zaczęłaś się szarpać, próbując wyswobodzić ręce.
Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Ściągnął kaptur, ale na twarzy wciąż miał chustę.
- Wypuście mnie!! - krzyknęłaś.
- Ja tutaj nie mam nic do gadania. Zaraz pogadasz z szefem - odpowiedział z szyderczym uśmiechem.
Do pokoju wszedł tym razem kolejny facet. Bez chusty. Miał głęboko osadzone oczy a jego twarz była pokryta zmarszczkami.
- Chciałem ci powiedzieć, że nie stanie wam się krzywda. Tak naprawdę, chodzi nam tylko o to żeby dostać pieniądze, które zalega nam twój ojciec.
Prychnęłaś.
- To się nie doczekacie. Możecie nas puścić, mój ojciec zmarł 2 lata temu w wypadku - burknęłaś.
- Ciekawe....Jeszcze nie dawno go widziałem.
- Niemożliwe.
- Możliwe, mała. Jeśli twój ojczulek cię kocha, szybko odda nam pieniądze i będzie po sprawie.
Nie mogłaś w to uwierzyć. Po takim czasie żałoby nagle dowiadujesz się, że twój ojciec żyje...Coś tu ewidentnie nie gra.
Mężczyzna wyszedł zostawiając cię samą. Odprowadziłaś go wzrokiem, a kiedy drzwi się zamknęły, przeniosłaś wzrok na Leo.
- Ej! Obudź się! - syknęłaś.
Nie doczekałaś się jednak żadnej reakcji. Musisz stąd natychmiast znikać. Nie ma mowy o robieniu sobie nadziei na zmartwychwstanie twojego taty. Dostrzegłaś na podłodze kawałki szkła pochodzące od zbitego okienka na górze pomieszczenia. Miało ono jednak kraty. Sięgnęłaś nogą po szkło. Było to trudne, dlatego musiałaś się nieźle wysilić i powyginać, żeby udało ci się je przesunąć za swoje plecy i wziąć do ręki.
Poharatałaś sobie dłonie. Ale udało ci się przeciąć liny. Westchnęłaś i od razu podbiegłaś do Leo. Jego także, uwolniłaś za pomocą szkła. Zaczęłaś nim trząść, żeby się obudził. Po chwili rozwarł powieki. Nie wiedząc co się dzieje, zamachnął się i oberwało ci się. Poczułaś pulsujący ból w skroni.
- O Jezu. Przepraszam! - Od razu do ciebie podbiegł i przytulił. - Zaskoczyłaś mnie!
- To nic. Pomóż mi lepiej rozwalić kratę.
Zaczęliście się siłować z kratą przy oknie. Trzymała mocno, ale w końcu udało wam się ją wyważyć. Leo podłożył ci ręce, żebyś mogła przejść przez okno. Musieliście się śpieszyć. W każdej chwili mógł ktoś wejść.
![](https://img.wattpad.com/cover/80192734-288-k28393.jpg)