16. Słodkie Dni

257 10 0
                                    

Był lipiec. Piękne wakacje. Za  3 dni  miał odbyć się koncert Słodkich Dni. Jest to świętowanie co roku i organizowane są konkursy piekarnicze .W jury będą Państwa Lapesu. Znani ludzie, którzy mają 105 lat. Bardzo ich lubię. Z Adrienem... będziemy występować. Ale mniejsza o to! Od tamtego RAZU robi to już prawie 3 razy w tygodniu. Jestem szczęśliwa. Bardzo się kochamy. A co do ślubu? Był prywatny. Zaprosiliśmy tylko rodziców i przyjaciół. Było trochę? Było chucznie. Nasze mamy mówiły, że będą babciami. Byłam wtedy bardzo zawstydzona. Aktualnie jesteśmy w studiu. Wychodzimy. Ćwiczyliśmy piosenki. 

- Kochanie, ja wrócę na pieszo. Chcę wstąpić do sklepu.- wyszeptałam i zachichotałam.

- Nie moge ci towarzyszyć?

- Nie! :)

- No dobra! To pa pa! :)

- Pa!

Poszłam do ,,sklepu". Było dużo sprośnej bielizny. Wybrałam czerwony zestaw koronkowy z pończochami. Tego wieczoru chciałam zaszaleć.

ZA 3 DNI

Byliśmy w dużych kulisach. Malowali Adriena.

- Przecież bez makijażu też wyglądasz pięknie! - powiedziałam do ukochanego.

- Hmm.. - spojżał na mnie swoim szarmanckim błyskiem oczu.

 ZWIJAMY SIĘ MADAM! NA SCENĘ - poczułam dźwięk w słuchawce. Posłusznie weszłam na scenę. Raziły mnie światełka i błyski aparatów ale nie dałam tego po sobie poznać. Serdecznie pozdrowiłam państwa Lapesu. Oni się zaśmiali. Zachęciłam widownie do wspólnego śpiewania. Zaczęłam moim debiutem.

Nagle poczułam bliskość Adriena. Czułam ją z odległości 5 m.

- No kochani podziękujemy pani i teraz będziecie we mnie wsłuchani. - wypowiedział. :D

- Poeta się znalazł.

Tłum się zaśmiał. Ktos krzyknął ,,jak stare dobre małżeństwo". Adrien zaczął. Byłam tak zawstydzona gdy to śpiewał.

- No to jak? - spytał.

- Zabije cie w domu. - gdy to wypowiedziałam cały tłum zaczął się śmiać.

Śpiewałam teraz razem z jakąś losową dziewczyną z tłumu.

Miała piękny głos.

- Hej! Masz piękny głos! Nie zdziwię się gdy się zobaczę kiedyś na scenie!- dziewczyna wróciła na miejsce.

Nie zauwałyłam kiedy Adrien poszedł za kulisy. Wrócił z tęcozwym bukietem róż. Pisknęłam z wrażenia. Podał mi go. Rzuciłam go na widownie, całkiem bezmyślnie. I rzuciłam się na niego.

- Kocham cię! - krzyknęłam.

- Tą piosenkę dedykujemy: KAMCIOWY Z JAWORA, MARINETTE, KOLEGOM OD WÓDKI I PIWA, KOLEŻANCE Z PRZEDSZKOLA, SĄSIADCE!

Zeszliśmy ze sceny. Było po wszystkim. Wróciliśmy do świerzo wynajętej willi. Padłam na kanapę. Włączyłam telewizor.Pobiegłam do Adriena który leżał w sypialni i skoczyłam na niego. Leżeliśmy tak kilka minut. Zrobiło mi się nie dobrze. 

- Mrai wszytko ok? - spytał.

- T-tak... - Zakryłam usta. Pobiegłam prosto do kibla. Zwymiotowałam. Wróciła do Adriena. 

- Naprawdę? - spojżał na mnie z troską. O kurde znowu! Pobiegłam. Mdłości wymioty i zmęczenie. To może oznaczać tylko jedno. JESTEM W CIĄŻY! Wolę się upewnić. Zasnęłam.



HEHE POLSACIK

Do zakochania Jeden krokWhere stories live. Discover now