Rozdział 1

24 2 0
                                    


Dziś czeka mnie pierwszy dzień w nowej szkole. Wyszłam z domu jak błyskawica, przemierzając wiejskie uliczki. Nie jestem do nich przyzwyczajona. Przez całą drogę nie przejeżdżał obok mnie żaden samochód... no ewentualnie jeden czy dwa, a oprócz tego był jeszcze traktor, ale to się nie liczy. Gdy dotarłam do budynku szkolnego... złapała mnie straszna trema. A co jeśli mnie nie polubią? Bałam się coraz bardziej, z każdym krokiem, nie do końca wiedząc, czego tak dokładnie. Wchodzę do środka. Widzę przed sobą długi, szeroki korytarz. Zastanawiam się, w którą stronę iść. Nikogo nie znam, podobnie jak nikt mnie nie znał. Kompletnie nie miałam pojęcia gdzie iść, co robić. Zupełnie jakbym znalazła się w innym wymiarze. Szkoła w Los Angeles trochę się od tej różniła. Na pewno była większa.

- Mamy nową w szkole?- usłyszałam za sobą czyjś głos. Odwróciłam się. Niska blondynka o siwych oczach patrzyła się na mnie z uśmiechem- Hej, skąd przybywasz?

- Jestem Diana Miller. Przybywam z Los Angeles.- odparłam niepewnie. Nie mam zaufania do ludzi, których widzę pierwszy raz w życiu.

- O jej! Serio?! Co ty tu robisz w takim razie?

- Tu się urodziłam.- powiedziałam, jakby to było oczywiste. Wiem, że nie było. Bo przecież skąd mogła wiedzieć.

- Może chcesz żebym cię oprowadziła?- zapytała.

- No dobrze.

- A tak w ogóle to zapomniałam się przedstawić. Ja nazywam się Ania.

- Miło cię poznać.- uśmiechnęłam się.

Dziewczyna oprowadziła mnie po prawie całym budynku, szczegółowo opisując mi charaktery nauczycieli oraz uczniów mijanych po drodze. Gimnazjum było w jednym budynku co liceum, więc mijałyśmy kilku licealistów na swojej drodze. Nawet nie zwracałam na nich uwagi. Byłam skupiona na zapamiętywaniu, gdzie jest jaka sala. Jak na złość, nie były podpisane. Nie to co u nas, w Los Angeles. Tam wszystkie klasy miały swoją nazwę i swój numer. Tutaj miały tylko drzwi inne.

- Myślę, że to już wszystkie- odparła, zatrzymując się na korytarzu. Po chwili dodała- do jakiej klasy cię przyjęli?

- Do trzeciej „A".- rzekłam.

- No to mamy teraz fizykę.- zaśmiała się, na wieść o tym, że będziemy chodzić do tej samej klasy. Ania wyglądała na miłą i przyjacielską osobę. Miałam również bliską przyjaciółkę od serca w Los Angeles. Codziennie ze sobą pisałyśmy oraz rozmawiałyśmy przez telefon. Nikt nie mógł zastąpić mi Kate- bo tak właśnie brzmiało jej imię.

Po dzwonku wszyscy weszli do klasy. Nauczycielka wzięła mnie na środek sali i przedstawiła:

- Od dzisiaj będziecie mieć nową uczennicę w klasie. Nazywa się Diana Miller i pochodzi z USA. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją jak należy i że będzie się czuła dobrze w naszej szkole.

Po jej krótkim przemówieniu, rozejrzałam się po klasie. Zobaczyłam wolne miejsce w ostatniej ławce obok takiej... niezbyt ładnej, piegowatej, wysokiej dziewczyny, która nie wyglądała na miłą. Miała naburmuszony wyraz twarzy, jakby właśnie stało się coś niesamowicie smutnego, albo jakby ktoś ją obraził. Przeszłam więc między ławkami, zmierzając w tamtym kierunku. Gdy minęłam jedną z ławek, usłyszałam za sobą:

- Niezła dupa...

Odwróciłam się błyskawicznie, chcąc dowiedzieć się, kto to powiedział. Siedział tam szczupły, wysoki, ciemny blondyn o czarnych oczach. Uśmiechał się wrednie, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Zignorowałam to, chcąc usiąść obok panny naburmuszonej. Ona zaś spojrzała na mnie dziwnie:

- Sorki, ale zajęte. Tu już ktoś siedzi. Przykro mi.

Westchnęłam, rozglądając się w poszukiwaniu innego miejsca.

- Obok Daniela jest wolne.- powiedziała nauczycielka. Zaczęłam się zastanawiać, który z nich to Daniel. Wtem mój wzrok przykuło wolne miejsce obok tego, który powiedział coś, czego nie powinien. Serio? Dlaczego akurat on?!

Gdy się zbliżyłam, ku mojemu zdziwieniu, odsuną mi krzesło, żebym ja nie musiała tego robić.

- Dziękuję.- odpowiedziałam bardzo obojętnym tonem.

- Nie musisz. Jesteśmy na siebie skazani.- znowu miał ten dziwny, łobuzerski uśmiech. Wyciągnęłam z torby książki i zeszyt, po czym zaczęłam notować to, co nauczycielka napisała na tablicy. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić, bo... mój kolega z ławki zaczepiał dziewczyny siedzące przed nami. Co chwilę szturchał jedną w plecy, żeby się odwróciła, a wtedy mówił coś typu:

- A pamiętasz ten piątkowy melanż? Musimy to powtórzyć.

Na co ona odpowiadała:

- Przestań... jeszcze nigdy nie miałam takiego kaca. Nie nadaję się do takich imprez.

- Oj nie przesadzaj. Przecież dobrze się bawiłaś, hmm?

- No... zależy kiedy.

- A ze mną?- uniósł jedną brew, na co ona odpowiedziała:

- No z tobą zawsze.

Nagle (nareszcie) nauczycielka postanowiła coś z tym zrobić i przemówiła tej „gromadce" do rozsądku:

- Lew! Ty się lepiej skup na nauce, bo nie zdasz. Przypominam, że trzy lata temu przepuściłam cię do następnej klasy tylko dlatego, że obiecałeś poprawę. Teraz tej poprawy jakoś nie widzę.

- Niech pani nie przesadza, przecież my tylko rozmawiamy.- westchnął, opierając się o krzesło.

- Dobrze, tylko to nie jest czas ani miejsce na pogaduchy. Co z tego, że tylko rozmawiacie... cokolwiek byście robili, co nie jest związane z fizyką, w tej chwili jest nie na miejscu.

- No... tylko że ja akurat na fizyce się nie znam, proszę pani.- rzekł z obojętnością.

- To najwyższy czas się douczyć, co?

- Nie do wszystkiego trzeba mieć talent, ale ja jeden posiadam...

- Haha, no ciekawe jaki. Patrząc na twoje oceny...- nie dokończyła, bo przerwał jej mówiąc:

- Ja się znam bardzo dobrze na biologii, proszę pani.- powiedział pewny siebie.

- No tak, tak, tylko że masz z niej ledwo 2. Brawo Daniel.- pokręciła głową z politowaniem.

- Teoretycznie tak, ale w praktyce...- znów uniósł jedną brew- Mogę nawet pani pokazać.

Gdy to usłyszałam, muszę przyznać, że mnie ZAMUROWAŁO. Nauczycielkę jak widać, też. Jeszcze nigdy nie słyszałam takiej odzywki ucznia do nauczyciela... Jeszcze w dodatku ona była... niewiele starsza od nas właściwie... Widać, że dopiero co skończyła studia. Miała idealną figurę i była po prostu- ładna. Ale żeby takie coś...

- O nie, nie, nie, mój drogi. Teraz przegiąłeś, wiesz? W tej chwili wyjdź z klasy, wstawię ci nieobecność. Masz tam na mnie czekać do końca lekcji. Potem sobie pogadamy.- powiedziała bardzo groźnym tonem.

- Jak będziemy rozmawiać?- kontynuował, a ona traciła cierpliwość.

- W tej chwili masz wyjść!

Wstał, wziął plecak i podszedł do drzwi:

- To w takim razie ja idę do domu. Żegnam panią!- już miał wyjść, gdy nauczycielka go zatrzymała:

- Czekaj, Lew.

On wychylił się zza drzwi:

- Więc może się jednak jakoś dogadamy?- zapytał.

- Nie, z tobą się nie da gadać. Miller, wyjdź z nim i dopilnuj, żeby nigdzie nie odchodził. Niech czeka pod klasą do końca lekcji. Mogłabyś to dla mnie zrobić?- spojrzała na mnie, jakby widziała we mnie ostatnią nadzieję.

- No dobrze.- rzekłam, chociaż wcale nie miałam ochoty go pilnować. Jeszcze tego mi brakowało... ta... muszę pilnować Bad Boy'a...


ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz