Rozdział 11

14 4 1
                                    


Ten dzień dłużył mi się jak wieczność, aż w końcu nastała chwila więzienia. Stanęłam przed drzwiami klasy, w której mieli mnie zamknąć przez najbliższą godzinę. Nienawidzę takich sytuacji...

Weszłam tam i zauważyłam od razu, że w pomieszczeniu jestem tylko ja, Daniel i nauczycielka, która dyktowała mu jakieś trudne zadania, a on wpatrywał się jej tam gdzie nie trzeba. Wywróciłam oczami. Jego zachowanie tak mnie irytowało, że nie potrafiłam normalnie myśleć.

- O, panna Miller, proszę zajmij miejsce obok Daniela. Pomożesz mu rozwiązać te przykłady.- odezwała się.

- Już idę...- mruknęłam znudzonym tonem i z wielką niechęcią usiadłam obok niego, podpidrając głowę rękami. Chciało mi się spać, zeszłej nocy nie mogłam zasnąć a tu mi jeszcze każą zostawać po lekcjach. Życie jest ciężkie.
--------
Nauczycielka zajęta była szukaniem czegoś w jakiejś nudnej, naukowej książce, po czym treść przepisywała na kartki swojego notesu.
Ja i Daniel udawaliśmy, że rozwiązujemy zadania, nie odzywając się do siebie ni słowem. Cisza powoli zaczęła mnie dobijać. Sama nauczycielka wyglądała na śpiącą i ledwo żywą. Po co nas tutaj trzyma?!
Wtem zadzwonił telefon. Daniel nerwowo złapał się za kieszeń, dopóki nie okazało się, że to IPhone 4 pani profesor. Odebrałała, po czym wydawała się lekko zaniepokojona.

- Słucham? Że co się stało? Dobrze, dobrze, już tam lecę.-
Wybiegła z klasy jak błyskawica, zabierającze sobą torebkę i wszystko co miała przy sobie. Zostaliśmy sami.

- Ej, czy to oznacza, że jesteśmy wolni?- Daniel już zaczynał się cieszyć. Podszedł do drzwi i nacisnął za klamkę.
Drzwi się nie otworzyły...

- No co jest, Daniel? Mocniej te drzwi.- powiedziałam.

- Kurrr.... Zamknięte!

Wtedy szerzej otworzyłam oczy, nie wierząc w żadne jego słowo. Czyżby nas tu uwięziła? Ciekawe na ile. Jeszcze tego brakowało.

- Daj mi to.- przesunęłam go i zaczęłam bardzo żywiołowo szarpać za klamkę.

- Ehhh, sprawdź która godzina...- jęknęłam zdenerwowana.

- Już powinniśmy stąd wyjść, jeśli o to chodzi.- odparł.

- Jak myślisz, wróci szybko?

- Nie sądzę. Już raz mnie tak zamknęła.
- I co wtedy robiłeś?- zapytałam. Wzruszył ramionami:

- A co miałem robić sam w ciasnym pomieszczeniu pełnym książek?

- Czytałeś?- dopytywałam się nie wierząc w to co mówię. On i czytanie.... Yhyy.

- Nie, spałem.- odparł obojętnie, po czym położył się na jednej z ławek, podczas gdy ja nadal stałam pod drzwiami z ręką na klamce.

- Wybacz, ale jakoś nie chce mi się spać.- rzekłam- Dałoby radę wyjść oknem?

- Życie ci nie miłe? Chcesz skakać z czwartego piętra? To ja już wolę spać.

- A może jakoś po parapetach?- wyjrzałam przez okno.
- Hahaha! Powodzenia!- usłyszałam.
Kurde, ma racje. Strasznie wysoko się znajdowaliśmy.

- Ja już nie wiem co robić...- usiadłam obok niego, na tej samej ławce. To chyba był zły pomysł...

- No chyba że dokończymy to, co zaczęliśmy...- powiedział i już jego dłoń zaczęła zmierzać w moją stronę, gdy nagle wstałam i odsunęłam się na bezpieczną odległość.

- Nie to nie, ale uwierz, nie wiesz co tracisz!- zawołał.

- Bardzo mnie to cieszy.- dorzuciłam sarkastycznie.

- Zachowujesz się jak typowa kujonka, Dino.

- DIANO! I nie, ja po prostu nie chcę mieć kłopotów.

- Ehh, Dina, Diana, co to za różnica!- wywrócił oczami.

- No ja widzę różnicę!

- Może wolisz, żebym mówił do ciebie Miller? Hmmm?

- Aha, więc nazwisko to już możesz zapamiętać?!- zawołałam zdenerwowana. On wstał i znowu podszedł do mnie na niebezpieczną odległość.
- W takim razie, Diana, co masz zamiar teraz robić?

- Czekać aż nas wypuszczą- odsunęłam go i znowu podeszłam do drzwi, bezskutecznie ciągnąc za klamkę.

ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz