Rozdział 4

20 4 0
                                    


Czułam się okropnie. Nie mogłam się poruszyć i bolały mnie wszystkie mięśnie. Na dodatek czułam dziwny ucisk w mózgu... Usłyszałam pikanie maszyn szpitalnych. Powoli otworzyłam oczy. Na początku nie widziałam nic, a potem tylko rozmazane plamy. Musiało minąć kilka minut, zanim odzyskałam wzrok człkowicie.

Zobaczyłam wysoką, na oko dzwudziestoletnią dziewczynę o długich, sięgających pasa, idealnie prostych blond włosach i ciemnobrązowych oczach. Siedziała na krześle obok mojego szpitalnego łóżka i robiła coś na telefonie. Poruszyłam się, próbując wstać, ale nie udało mi się. Ona gwałtownie odwróciła wzrok w moją stronę.

- Kim jesteś?- zapytałam ochrypniętym, ledwo słyszalnym głosem.

- Oooo, Diana! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że nic wam nie jest!- zawołała z euforią, a ja dalej nid miałam pojęcia kto to.

- Przepraszam, ale wie pani co się stało?- zapytałam z myślą, że mnie z kimś pomyliła.

- Mieliście wypadek samochodowy. Ty i Daniel. On już został wypisany ze szpitala i wrócił do domu a ty cały czas byłaś nieprzytomna.

- Tak, tak, wiem, ale skąd pani to wie?!

- Ahhh nie przedstawiłam się, przepraszam, to z tych emocji.- odparła- Adrianna Lew, jestem siostrą Daniela.

- Ale skąd znasz mnie?- zapytałam jeszcze raz.
- No przecież przyjechała po was karetka. Lekarze zadzwonili do mnie z telefonu Daniela i poinformowali o tym co się stało.

Zapanowała chwila ciszy. Znowu próbowałam się podnieść, ale kolejny raz nie dałam rady.

- Ale powiedz mi, Diana...- Adrianna zaczęła rozmowę- Jak to się stało, że doszło do tego wypadku?
- Aaaah, więc tego ci już brat nie powiedział- rzekłam lekko zdenerwowana- Prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Gdyby jechał sam, mogło być gorzej.

- Mogło być gorzej? Co masz na myśli?

- Dojeżdżaliśmy do skrzyżowania. Nie pamiętam ile kilometrów na godzinę, ale bardzo szybko. Przed nami prosto przejeżdżał inny rozpędzony samochód. Miał ograniczoną widoczność, nie widział nas. Doszłoby do zderzenia. W ostatniej chwili przekręciłam kierownicę... i wtedy wjechaliśmy w krzaki. Potem z górki prosto do jeziora.

Ada słuchała tego z zapartym tchem, mimo że opowiadałam to prawie szeptem i jeszcze trochę niewyraźnie. Otworzyła szeroko oczy.
-Mieliście sporo szczęścia. Aż strach pomyśleć co mogłoby się stać.
- Tak ale ważne że wszystko jest już dobrze.- westchnęłam, kładąc sobie dłoń na obolałej głowie.

- Ada...- zaczęłam mówić.
- Tak?
- Weź mu przetłumacz, że nie można jeździć po pijaku...
- Dostał mandat, zabrali mu prawo jazdy.- wzruszyła ramionami.
- Ale to nie wystarczy... Oddadzą mu prawko i zrobi to samo. Spróbuj jakoś na niego wpłynąć, to naprawdę było niebezpieczne.

- Co ja mogę zrobić? On jest już pełnoletni. Nie jestem jego matką.

- Ehh, no dobra... Miło było cię poznać Ada.- powiedziałam.
- Wzajemnie. Dziękuję za uratowanie Daniela. Ja już pójdę. Wracaj do siebie, Diana.

- Postaram się.
Ada wstała i wyszła na korytarz, zostawiając mnie w szpitalnym pokoju.

ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz