Rozdział 3

17 3 0
                                    


Gdy już było po lekcjach, wyszłam powoli z budynku szkolnego. Było bardzo pochmurno. Zbierało się na deszcz. Gdy byłam już w drodze, zatrzymał mnie czyjś głos:

- Ej, Diana, idziesz ze mną na miasto?- zapytała Ania. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią:

- Pewnie. W sumie czemu nie- wzruszyłam ramionami.

Poszłyśmy w stronę centrum. Kupiłam sobie kilka ubrań, podobnir z resztą jak ona. Gdy zaczęło się już robić ciemno, odprowadziłam ją do domu.
Sama zaczęłam zmierzać w kierunku mojego. Był daleko. Nawet bardzo daleko. Noc była wyjątkowo ciemna. Przez te chmury, praktycznie wcale nie było widać księżyca. Wtem uszłyszałam jakby gdzieś daleko się błyskało a z nieba zaczął padać ulewny deszcz. Tsaaa... jeszcze tego mi brakowało. Dobrze,  że przechodziłam akurat koło parku.

Zaczęłam iść pod drzewami, żeby na mnie nie padało.
Nagle przejechał jakiś czarny samochód. Ku mojemu zdziwieniu, zatrzymał się parę metrów przede mną. Rozejrzałam się. Park świecił pustkami. Nie ukrywam że trochę się
przestraszyłam. Zaczęłam iść wolniej. Nagle usłyszałam:

- No dalej, dalej, długo mam czekać?
Zajrzałam przez okno auta.
- Daniel?- zapytałam.
- Wsiadaj. Podwiozę cię.
- Ale...
- Żadnych ale bo odjadę!
- No dobra, skoro nalegasz.- odparłam lekko zaskoczona.

- No to teraz powiedz mi gdzie mieszkasz- rzekł, odpalając samochód.
- Jedź cały czas prosto aż ci powiem, żebyś skręcił w prawo.- wytłymaczyłam.
- No... dobra.

Daniel jechał dosyć szybko i chwilami za bardzo zjeżdżał na nie swój pas. W końcu zaczęło mi to odrobinę przeszkadzać. Drugim pasem, na który akurat najechał, przejeżdżał właśnie inny samochód. Daniel najwyraźniej kompletnie to olewał i jechał dalej. W ostatniej chwili krzyknęłam:

- Uważaj!- i sama przekręciłam kierownicę.
- Ehhh dzięki- wymamrotał jakby obudzony nagle ze snu.
- Jeszcze chwila i spowodowalibyśmy wypadek...- powiedziałam.
- Chyba nie czuję się najlepiej. Głowa mnie boli...- tłumaczył się, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Piłeś?- bardziej brzmiało to jak stwierdzenie, a nie pytanie. Ale byłam tego bardziej niż pewna.
- Tylko trochę... Oj no bez przesady, wszystko jest dla ludzi.
- Ale wiesz, że jazda po pijaku jest zabroniona. A tym bardziej niebezpieczna! No już, mów ile wypiłeś... To ważne.
- Tak z sześć setek? Nie pamiętam dokładnie.
- Daniel, zatrzymaj się...
- Ej no weź, D... D...ina? Przecież nic się nie stanie.
- Diana- poprawiłam go- i może coś się stać. Mówię ci, zatrzymaj się.

Nagle dojeżdżaliśmy do skrzyżowania, jadąc coś około stu dwudziestu na godzinę. Przed nami mniejwięcej w takim samym tępie przejeżdżał inny samochód.
- Daniel stój!!!- wrzasnęłam na cały samochód. Złapałam za kierownicę i skręciłam w ostatnim momencie prosto w krzaki. Ale samochód jechał dalej. Wpadliśmy prosto do stawu. Na szczęście nie był głęboki...

Zdążyłam tylko rozejrzeć się, ledwo dysząc ze strachu. Po chwili nie widziałam już nic... Straciłam przytomność...

ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz