*Astrid
W kajucie kapitana było dość ciemno, jedyne co rozświetlało pomieszczenie to mały świecznik stojący na starym już drewnianym stole. Z ciemności wyłoniła się postać mężczyzny, właściciela tej łajby. Teraz mogłam się mu lepiej przyjrzeć, miał kruczoczarne włosy i drobny zarost. Wyglądał na jakieś 26/27 lat, ubrany był jak pół łowca smoków w pół pirat. Na jego głowie spoczywał brązowy kapelusz z dwoma szaroczarnymi piórami. Podszedł do mnie i powiedział:
-Dobrze, że się obudziłaś bo już myślałem, że trzeba cie będzie wyrzucić za burtę.-Po tym zdaniu się uśmiechnął.
-Miło słyszeć, że się o mnie martwisz.-Powiedziałam uszczypliwie i spojrzałam w jego brązowe oczy.-Ile dni byłam nieprzytomna?-Spytałam.
-Dwa.-Odpowiedział.
-Po co nas tu trzymacie?
-Trick jest pani na zbyt wścibska i obawiam się, że na wiele pytań nie znajdzie pani odpowiedzi. Dla swojego bezpieczeństwa to ty powinnaś mi odpowiadać na moje pytania.
-Czego ode mnie chcesz?
-Powiedz mi skąd jesteś?
-Mówiłam już jednemu z twoich ludzi, że mieszkam na małej wyspie niedaleko Ulver.
-Kto cie nauczył walczyć?
-Mój ojciec.
-Przepraszam, ale tu pisze...
-jest napisane.
-Jest napisane, że twój tatuś jest kowalem to prawda?
-Tak, ale czy to znaczy, że nie potrafi walczyć?
-Kowale mają mało czasu są bardzo zapracowani. Nie dałby rady zajmować się, a co dopiero trenować małą dziewczynkę.
Po tych słowach, liny które od początku naszej miłej rozmowy rozwiązywałam puściły. Szybko wstałam i obwiązałam je wokół szyi kapitana.
-Jak widzisz jakoś mu się udało.
Wtedy on ledwo łapiąc oddech, pstryknął palcami dwa razy, a z mroku ukazała się ta sama kobieta z którą walczyłam na statku. Uderzyła mnie tak, że padłam na ziemie dawno wypuszczają liny. Byłam za słaba by z nią walczyć, nie jadłam ani nie piłam od dwóch dni.
-Trick, nie tak agresywnie twój ojciec nie chciałby by coś ci się stało.
-Skąd możesz to wiedzieć od sześciu lat nie żyje.
-Wyrazy współczucia, ale jeśli nie chcesz trafić za burtę to się uspokój i nie podnoś na mnie ręki.Możesz nam się przydać. Tyveri przywitaj się z nową siostrą,wyszkol ją, jeśli będzie nie posłuszna możesz użyć siły.-Powiedział wychodząc z kajuty.
-Tak jest kapitanie.-Odpowiedziała jakby do siebie bo go już dawno nie było w pomieszczeniu.
-Wstawaj czas cie ogarnąć. Jeśli masz być jedną z nas musisz wyglądać jak jeden z nas. Idziemy!
Prowadziła mnie na dół statku. W końcu dotarłyśmy do kuchni była tam Gabbler.
-Nakarm, umyj i przebierz ją w te rzeczy Gabbler.-Mówiąc to Tyveri rzuciła mną i ubraniami w jej stronę.
-Dla ciebie Pani Gabbler, na ty to ty se możesz kochaniutka zwracać do swojej pirackiej matki.
-Rób to co mówię, albo dam cie rekinom na pożarcie.-Powiedziała i odeszła w swoją stronę.
-Już się tak nie denerwuj bo ci zmarszczki wyjdą. Co za dziewuszysko.-Rzekła Gabbler.
-Nie martw się kochaniutka zajmę się tobą i będziesz o wiele piękniejsza od tej całej Tyveri.-Zwróciła się do mnie.
CZYTASZ
Co tu się dzieje?!!
FanfictionCzkawka i Astrid wybierają się na wyspę Ulver na święto Świecących Drzew. Nie wszystko układa się tak jak zaplanowali to główni bohaterowie. Zapraszam do czytania <3