21.

528 30 2
                                    

- Ok, tylko nie zdemolujcie mi mieszkania. - śmieję się - Maciek pamiętaj, dziewiąta. Dobranoc. - odpowiadam i całuję Przemka. Następnie kieruję się do łazienki. Tam myję się szybko i przechodzę do sypialni. Kładę się obok Gosi i nastawiam budzik, a następnie próbuję zasnąć ignorując głośne śmiechy chłopaków...


I znowu muszę wstać z łóżka. Przynajmniej nie do pracy, ale i tak trzeba jeszcze wydrukować wypowiedzenie. Podnoszę się do pozycji siedzącej i szturcham Gosię. Pojedzie ze mną, nie zostawię jej przecież samej. Chociaż po wczorajszych wydarzeniach chyba wszyscy czują się u mnie jak u siebie w domu.

- Gośka, wstawaj! - krzyczę zdenerwowana.

- Co? Mamo jeszcze pięć minut. - odpowiada spokojnie i nakrywa się kołdrą.

- Nie denerwuj mnie! Chcesz zobaczyć Piotrka? - obieram inną taktykę. Jak to nie podziała to nie mam już więcej pomysłów.

- Ty się jeszcze pytasz? Oczywiście, że chcę. - od razu się podnosi. Ja to mam pomysły.

- To się przygotuj bo za godzinę przyjedzie Maciek. Zawiezie nas na trening. - mówię i wstaję z łóżka, a następnie podchodzę do komputera z zamiarem napisania wypowiedzenia.

- Co?! Już za godzinę?! Nie zdążę pojechać do domu i się przebrać! - denerwuje się Gosia.

- Nikt nie każe ci jechać do domu. Ubierz się w to co miałaś wczoraj. - śmieję się cicho.

- Nie ma mowy! Nie ubiorę czegoś dwa razy z rzędu. - odpowiada oburzona. Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałam.

- To weź sobie coś mojego. Mamy mniej więcej taki sam rozmiar.

- Nie wiem czy cokolwiek mi się spodoba. - tym razem to ona się śmieje, a ja cała czerwona ze złości nadal piszę to cholerne wypowiedzenie.

***

Słyszę dzwonek do drzwi. Pewnie to Maciek. No, zresztą i tak ma już dziesięć minut spóźnienia.

- Cześć Maciek. - mówię otwierając drzwi - Wchodź.

- Cześć Zuzia. Dawno cię nie widziałem! - odpowiada i mnie przytula.  Ten entuzjazm ma chyba wrodzony.

- Gosia, chodź! Maciek przyjechał! - krzyczę i biorę kluczyki z szafki obok.

- Już idę, idę. - mówi i wychodzi z mojej sypialni - Cześć Maciek.

- Cześć, cześć. - odpowiada - Ona też jedzie? - tym razem zwraca się tylko do mnie szeptem.

- Przecież nie zostawię jej samej. - śmieję się cicho i wychodzę z mieszkania.

***

- Wiecie, jest mały problem. - mówi Maciek gdy wsiadam do auta. Wróciłam właśnie z restauracji, przed chwilą oddałam wypowiedzenie.

- Jaki? - pyta zaciekawiona Gosia.

- Nie mam dla ciebie biletu. Zuza nie mówiła wczoraj, że jedziesz.

- O! Miło, że o mnie zapomniałaś. - mówi oburzona.

- No, wypadło mi to z głowy. - odpowiadam.

- W takim razie, zawieź mnie do domu, Maciek.

- No ok. Niech ci będzie. - mówi i odpala silnik.

***

- Pójdziesz ze mną do parkingu? - pyta się mnie Maciek gdy wysiadamy z auta.

- Nie mam wejściówki.

- A ja mam. - śmieje się i macha mi nią przed nosem.

- No ok. W takim razie pójdę.

Ruszamy do parku maszyn. Myślałam, że się spóźnimy, a jesteśmy jednymi z pierwszych.

- Muszę iść do mojego boksu. Poradzisz sobie?- pyta się Janowski.

- Pewnie, będę tutaj krążyć. Powodzenia. - mówię i podchodzę do bandy.

Opieram się o nią i obserwuję tor. Na trybunach widać dość sporo ludzi jak na trening. Szukałam chwilę Pawlickich, chyba jeszcze ich nie ma. Pewnie zaspali, w sumie gdyby tak było to bym się nie zdziwiła.

- Zuza?! - jakiś głos zza moich pleców wyrywa mnie z rozmyśleń. Odwracam się i widzę JEGO. Wydaje się to niemożliwe, ale ON tutaj jest i biegnie w moją stronę. Tak dawno go nie widziałam...

Start w miłość [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz