12.

709 29 7
                                    

Zaczynam się wyrywać, ale chłopak jest za silny. Już prawie mu się daję gdy nagle zauważam, że obok nas zatrzymuje się jakiś samochód. Po chwili wysiada z niego chłopak, którego już bardzo dobrze znam. To Przemek. Bez słowa podbiega do nas i odciąga mnie od Adama. Następnie uderza go pięścią w twarz. Chce już odejść gdy Adam odwzajemnia jego ruch. Po chwili wdają się oni w bójkę, a ja nie wiem jak mam ich powstrzymać...


Boże, jeśli zaraz ich nie powstrzymam to jeszcze sobie coś zrobią. Akurat teraz nikt nie przechodzi niedaleko aby mi pomóc, po prostu świetnie. Zrobiłabym coś tylko jestem za słaba. Ale zawsze warto spróbować, nie? Podbiegam więc do bijących się chłopaków  i ciągnę Przemka za ramię.
- Chodź, nie warto!- krzyczę do żużlowca i próbuję zaciągnąć go do samochodu. Po wyczerpującym wysiłku wreszcie mi się to udaje i  uciekamy do auta przed goniącym nas Adamem. Przemek z krwawiącym nosem odpala pojazd i z piskiem opon odjeżdżamy spod szpitala. Dopiero teraz dociera do mnie co chciał zrobić ten debil. On miał zamiar mnie zgwałcić...

- Boże Zuzia, wszystko w porządku? - pyta się mnie zdenerwowany Przemek.

- Ja, ja...On chciał mnie...Boże...- próbuję powiedzieć coś sensownego, ale mi się nie udaje i wybucham głośnym płaczem - Dziękuję - po krótkiej męczarni udaje mi się wypowiedzieć jedno słowo.

- Nie masz za co. Każdy zrobiłby to na moim miejscu. Odwiozę cię do domu, ok?

W odpowiedzi kiwam tylko głową i zamykam oczy. Nagle ktoś mnie delikatnie szturcha.

- Już jesteśmy. Chodź do domu, jesteś zmęczona. - to Przemek mnie obudził.

Przeciągam się i wychodzę z samochodu. Momentalnie przypominam sobie sytuację z przed chwili i znowu wybucham płaczem.

- Proszę, nie płacz bo ja zacznę. Musimy zgłosić tego dupka na policję - mówi stanowczo Przemek.

- No nie wiem...- odpowiadam niepewna i wchodzimy razem do bloku, a następnie do mieszkania.

- Dobrze, to ja już pójdę. Ale nie martw się, przyjadę jutro z samego rana.

- Nawet nie próbuj stąd wychodzić! Krew leci ci z nosa! - krzyczę i zaciągam Przemka na kanapę w moim "saloniku" - Dzisiaj śpisz tutaj, co ty na to?

- Jesteś pewna, że tego chcesz? - pyta się mnie chłopak.

- A niby dlaczego miałabym nie chcieć?

- Bo ja bardzo lubię łaskotać- mówi Przemek i podchodzi do mnie, a następnie wykonuje wcześniej wspominaną czynność. Zaczynam się śmiać jak głupia i próbuję uwolnić się z jego uścisku.

- Wystarczy? - pyta rozbawiony Przemek.

- Tak, tak wystarczy. - mówię, a Przemek niespodziewanie mnie puszcza. Najpewniej pomyślał, że wstanę o własnych siłach. W sumie to myślałam, że to on mnie odstawi. Ale teraz to nie jest ważne bo dzięki żużlowemu refleksowi Przemek łapie mnie w odpowiednim momencie. Niestety ku mojemu zdziwieniu cały czas mnie trzyma, a swoją twarz przybliża coraz bardziej do mojej.

- Kocham cię - wypowiada te słowa, a ja jedyne co mam teraz w głowie to słowa " Ja ciebie też"...




No,myślę, że rozdział mi wyszedł, ale opinię zostawiam wam. Do zobaczenia w kolejnych. Bajo :)

Start w miłość [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz