5."Słyszeli bicie swoich serc, które biły w jednym rytmie. "

301 44 4
                                    


- Rezygnuję.

To były pierwsze słowa, jakie wypowiedziała Harleen wparowując do gabinetu Jeremiasza. Odkąd przyjechała do świetlistego Gotham, by odciąć się, od swojej mrocznej przeszłości miała tylko dwóch przyjaciół. Jeden z nich ranił ją codziennie, zamknięty w swojej zimnej, śmierdzącej grzybem celi, a drugi... Drugi szukał w niej nadziei. Ani pierwszemu, ani drugiemu nie mogła pomóc. A jeszcze kilka dni temu tyle pragnęła zrobić, by tylko nie wracać do domu. A raczej do czegoś, co domem nazwać się dało tylko w formalny sposób. Zaczęła więc nowe życie w Gotham, bo była to jej ostatnia szansa na lepszą przyszłość. Nie tylko Joker, bowiem miał swoje sekrety, ale to dłuższa historia... Harly nie była gotowa, by ją komukolwiek opowiedzieć. Być może nie zamknęła jeszcze ostatnich rozdziałów z tamtego życia. Chciała uciec. Przed kim? To złe pytanie. Przed czym? Przed dawnymi czasami. Nawet nie wiedziała jak wiele, wspólnego miała z psychopatą o zagadkowym uśmiechu.

- Jesteś świetnym psychiatrą, Leen. Chcesz zrezygnować? Teraz?

- Nie z pracy. Z Jokera

Chciała to skończyć. Odciąć się, rozpłynąć i być niczym dym, którego Joker nie złapie w swe blade dłonie. Im dłużej patrzyła na Jokera, im częściej go odwiedzała, tym wszystko wydawało się być w jej życiu coraz trudniejsze. Nie mogła. Bała się nie jego, lecz siebie, a raczej tym, kim mogła się stać za sprawą pana J. On na nią wpływał i ją zmieniał, ale... Leen chciała poznać jego sekrety, jego skryte dogłębnie w duszy pragnienia, pragnęła z całych sił mu pomóc, tylko bała się jednego. Obawiała się, że odnajdując drogę do serca Jokera, zgubi gdzieś siebie. A po tym, jak zabił tego nieszczęsnego człowieka, jak zadał jej cios prosto w twarz... Nie mogła tego dłużej ciągnąć, Harly nie była Batmanem, który ugania się za Jokerem. Przypomniało jej się, jak Joker przyznał, że Batman był takim samym psychopatą jak on. Oboje wiele stracili. Oboje musieli dokonać wyboru. Joker i Batman. Batman i Joker. Czy w ich świecie było miejsce dla Harleen? I czy Harleen chciała, by takowe miejsce powstało dla niej? Nie była pewna już niczego, a przede wszystkim nie była pewna co do swojego serca bijącego szybciej tylko przy jednym mężczyźnie.

Kiedy kobieta wracała do swojego pustego, ociekającego samotnością gabinetu długo myślała o tym, co kryje w sobie ten szaleniec. I może teraz, w gabinecie Jeremiasza zdała sobie sprawę, że to nie Joker zrobił z siebie szaleńca. To Batman. Batman robił wszystko by upokorzyć jej miłość. Zdała sobie sprawę, że Joker to człowiek niespełniony i głęboko nieszczęśliwy – pragnący by śmiano się z jego błazeństw.

Jeśli ktoś nie rozumie żartu – bije. Jak mój ojciec albo Batman.

Wszystko układało się w całość. Układanka puzzli, którą był Joker, zaczynała tworzyć spójną całość, brakowało jednego elementu – Harley.

Słowa Jeremiasza kobieta słyszała jak przez mgłę.

On przy tobie jest inny. Jakby... szczęśliwszy. Jakbyś tylko ty go rozumiała...

Po jej policzku przeszła samotna łza. Nie wiedziała, czy ma Jokerowi powiedzieć „żegnaj", czy może „kocham cię".

Ten rodzaj miłości nie był racjonalny, ale miała to gdzieś. Wybiegła z gabinetu Jeremiasza i z niezwykłą szybkością biegła do celi, w której był zarazem psychopata, gangster, zabójca i jej dogłębna miłość, która zadawała Harly ogromny ból. Ale jeszcze większy ból zadałaby sobie sama, gdyby teraz uciekła.

Wparowała do jego celi i nim Joker zdążył coś powiedzieć, połączyła swoje usta z jego wargami. Ich ciała były kompletem, tworząc spójną układankę puzzli, ich języki tańczyły ze sobą, wszystko robili coraz namiętniej i mocniej. Każdy ich ruch, pocałunek był dowodem szaleństwa i miłości... Patrzyli sobie w oczy tak głęboko, że nie potrafili wydobyć z siebie żadnych słów, bo były one zbędne. Słyszeli bicie swoich serc, które biły w jednym rytmie. On pragnął ją na własność, a ona chciała zatopić się w jego zielonkawych włosach.
Posiadł ją tymi pocałunkami.  

Szepnął jej do ucha:

- Muszę ci coś powiedzieć... Pragnę cię, odkąd cię zobaczyłem. 

- Ja pragnę cię odkąd wypowiedziałeś moje imię. 

- Jestem złym człowiekiem, maleńka...  Byłem tylko biednym chłopcem, nikt mnie nie kochał. Byłem tylko biednym chłopcem z biednej rodziny. Ocaliłaś mnie od tej potworności. - powiedział nie odrywając od niej wzroku. 

- Nieprawda. To ty okazałeś się być moim ocaleniem. 

I nawet nie chciała wierzyć w to, że te wszystkie słowa mogłyby być kłamstwem. 

Żyłabym Dla Ciebie || Harley Quinn&JokerWhere stories live. Discover now