#12

591 11 1
                                    

Wtorek

I znowu rutyna. Mam zamiar jakoś tu przetrwać, a i tak jest tak jak zwykle. Ale dzisiaj! DZISIAJ! Zrobię coś konstruktywnego.

Na śniadanie hot-dogi i pełno sztucznej krwi kilka miesięcy przed halloween. Co ciekawe, ta sztuczna "krew" tak samo nie może się doprać, jak ta prawdziwa.

Mimo że mamy XXI wiek i bardzo rozwiniętą technologię, mój dom to epoka kamienia łupanego. Telewizor jest okupowany przez resztę jaskiniowców, a komputer w serwisie, bo papa jaskiniowiec zasnął z kubkiem w ręku. Tablet i inne sprzęty przenośne, zakopane wśród rozmaitych znalezisk krzykacza marudzącego, czyli inaczej Manny'ego. Jedynie skopotyłkus złośliwy (Rodrick) ma jakiś strzępek dzisiejszej technologii. Właśnie wywalczył pilota.

Środa

Dzisiaj jakaś odmiana. Manny tak wszystkich wkurzył przy śniadaniu, że Rodrick sobie poszedł pomijając mnie. Dzisiaj po południu ma wrócić Rowley. Jest 9 rano, a znając nasz rozkład szczytów i rozładowań drogowych, będzie pewnie ok. 17. Trochę sobie poczekam.

Zdarzył się cud i Rowley przyjechał o 16. Gdy zawitałem pod jego dom, powitał mnie nikt inny jak Pan Jefferson z informacją, że po podróżach jest bardzo wyczerpany.

Gdy zawiedziony wróciłem do domu, zadzwoniłem do Rowleya i dowiedziałem się że nie jest zmęczony i mogę go odwiedzić. 

Gdy znowu przemierzyłem ten sam maraton co odwiedziny, powitał mnie Rowley i jego tata mówiąc mu czego nie mówił, a co mówił. Koniec końców wytłumaczył się tym że przed chwilą się obudził. Powymienialiśmy się doznaniami. Miał to szczęście że pojechał do tego bliższego oceanu i mieli 30 metrów od plaży.

--------------------------------

Tyle wszystkiego na statach i to bez żebrania :-D

Nyeh ^_^

Dziennik Cwaniaczka *Król Manny "wielki"*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz