1. Ochrona

291 11 2
                                    

Obudziłam się w samochodzie brata. Czarny lexus LFA Thomasa mknęło autostradą jak oszalałe. Zaspana przetarłam oczy.

- Cześć, Car- Thomas uśmiechnął się do mnie. Miał białe i równe zęby, a to wszystko zasługa specjalistów, do których chodził. Spod białej koszulki z moim ulubionym cytatem, "I won't give in" Asking Alexandria, było widać tatuaże. Parę na klatce piersiowej, trochę na plecach i masa na rękach.- Jak spałaś?

- W miarę dobrze- odparłam, przeciągając się w fotelu. Autostrada nie chciała się skończyć, a słońce przenikało przez szyby, rażąc nasze oczy. Wokół była równina, nigdzie śladu zwierząt ani tym bardziej ludzi.- Gdzie tym razem jedziemy?

- Do Canberry- powiedział.- Cieszysz się? Wiesz, zawsze mówiłaś, że chciałabyś zobaczyć stolicę.

- Jest okay. A co z Jerrym i Benem? Nie jadą z nami? A poza tym, gdzie jest Veronica? Chyba nie wleczesz ją za nami po całym kraju?- Spojrzałam na niego. Thomas nerwowo przeczesał ręką swoje jasne blond włosy. Ostatnio zaczął się czesać nievo inaczej, w czym wyglądał bardzo ładnie i co akurat było bardzo modne. Boki głowy były przystrzyżone, a środek ułożony na bok.

- Ben i Jerry już są w Cannberze. Wczoraj złożyli twoje podanie do nowej szkoły i załatwili melinę.

- Mówiąc melina, masz na myśli piękna willa z basenem?

- Dokładnie tak. A co do Veronici, to nie musisz się o nią martwić. Jest bezpieczna, blisko nas. Nie mogliśmy ją wieźć ze sobą, zbyt duże ryzyko, że ją odbiją. Freemanowie to takie skurwysyny, które nam nie popuszczą. Kevin strasznie chce mieć swoją żonę z powrotem.

- Po co ona nam w ogóle jest potrzebna? Nie wystarczy, że nasi rodzice nie żyją? Potrzebujesz więcej ofiar? Thomas, ja mam siedemnaście lat, chcę żyć!

- Car, cholera jasna!- krzyknął Thomas, hamując gwałtownie. Nie zwracając na dźwięki klaksonów pojazdów za nami, pochylił się w moją stronę.- Nikt cię nie zabije. Masz mnie i żaden z tych pieprzonych Freemanów nie ma gównianego prawa ci nic  zrobić! Jesteśmy, kurwa, Feretto i nic, powtarzam, nic nie jest nam straszne. Ze mną jesteś bezpieczna. Masz stałą ochronę.

- Jedźmy już- powiedziałam smutno, odwracając się od niego. Nienawidziłam wściekłego Thomasa. Wtedy jego najlepszym rozwiązaniem jest kulka w łeb, morda w kubeł. Gdybym nie była jego siostrą, pewnie wyciągnąłby pistolet i zaczął mi grozić albo co gorsza, strzelać...

Thomas przerzucił biegi i ruszył. Długo milczał. Ja nie zamierzałam rozpoczynać rozmowy. Najlepiej rozumiemy się bez słów. Wiemy jaki ruch wykonuje drugie. Jednak kiedy zaczynamy rozmawiać, wszystko się sypie i wybucha kłótnia. Ja trzaskam drzwiami, a Thomas tłucze kieliszki lub nalewa do nich wszystko, co popadnie.

- Obok nas będą jeszcze Aaron i Miranda z mężem. Sasiednie wille.- Zaparkował samochód przed dużym budynkiem. Przed nim stał samochód Bena. Na parterze paliło się światło. Garaż stanowił osobny budynek, który był przyłączony do części mieszkalnej dachem. Wszystko miało ładny brzoskwiniowy kolor. Niechętnie musiałam przyznać, że willa była niczego sobie.

Wysiadłam z auta i wyciągnęłam swoje walizki. Thomas zamknął auto, po czym wszedł do domu, witając się z Benem i Jerrym. Obaj byli do siebie łudząco podobni. Jednak Ben miał kolczyk w lewym uchu i tatuaż w kształcie białego pentagramu na lewym ramieniu; Jerry natomiast miał kolczyk w wardze i na języku. Kiedy obaj pozbywali się swoich ozdób, nie miałam zielonego pojęcia, który to który. Przypominali swojego ojca, który z kolei był bratem mojego. Tak jak Johnny mieli czarne włosy i piwne oczy. Aż trudno pomyśleć, że dzieli ich czternaście minut!

Ja również przywitałam się z chłopakami. Zjadłam szybką kolację i udałam się na górę. Thomas powiedział, że mogę sobie wybrać pokój. Chwilę błądziłam po piętrze. Po przejrzeniu wszystkich pomieszczeń, wybrałam dużą sypialnię we wszystkich odcieniach szarości. Meble były czarne, a na środku czarnego parkietu leżał biały puszysty dywan. Swoje walizki zostawiłam obok biurka. Weszłam do łazienki, która była odzwierciedleniem pokoju. Płytki były szare, czarne i białe. Lustro zajmowało prawie pół ściany;  ale największym zdziwieniem był prysznic, który znajdował się naprzeciwko wanny.  Z uznaniem stwierdziłam, że wybrałam najlepszy pokój.

Rozpakowałam trochę rzeczy i włożyłam je do garderoby, po czym zeszłam na dół. W kuchni siedział Thomas z Jerrym i Benem. Jedli naleśniki z syropem klonowym. Po cichu podeszłam do Bena i zabrałam mu jednego naleśnika. Był tak zajęty rozmową z Jerrym że nawet tego nie zauważył. Thomas spostrzegł moje poczynania i pogroził mi palcem, jednak ja nic sobie z tego nie robiłam. Kiedy Ben zauważył brak jednego z naleśników, ja byłam już na górze. Wbiegł na górę lecz było już po fakcie. Wkładając ostatni kawałek do buzi, pokazałam mu środkowego palca. Obrażony zszedł na dół.

Zapowiadał się miły rok w stolicy Australii.

Trust me |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz