- Czeka nas wizyta u dyrektora- powiedział spokojnie.- Powiesz mu, że się do ciebie przystawiał i wtedy kazałaś mu spadać, więc on cię unieruchomił, a ty działałaś w obronie własnej.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Sądzisz, że dyro mi uwierzy?- spytałam.
- A na jakieś inne wyjście?
- Nie pomagasz!- warknęłam, schodząc z kozetki. Wyszłam z higieny i skierowałam się do swojej szafki, gdzie miałam kosmetyki.
Nie lubiłam się malować, ale musiałam. Przynajmniej do szkoły. Zapasowe kosmetyki zawsze się przydają w kryzysowych sytuacjach, takich jak ta.
Wzięłam kosmetyczkę i poszłam do toalety, by zatuszować tą wielką śliwę. Valentine nie chciał mi dać spokoju, więc wszedł do, podkreślam, damskiej toalety.
- Co ty robisz?- spytał, widząc, że wyjmuję podkład z
kosmetyczki.- Nie mam zamiaru pokazać się bratu z takim czymś na twarzy- odparłam. Robiłam przedziwne miny, starając się rozprowadzić kosmetyk po całej twarzy.- Dla facetów bójki są na porządku dziennym, ale dziewczyny nie zawsze przychodzą do domu z siniakiem pod okiem.
- Mieliśmy jechać do KFC- jęknął. Westchnęłam głośno.- Jest już trzecia, a ja umieram z głodu! Jeszcze ta pieprzona rozmowa z dyrektorem...
- Ten jak zawsze o sobie... To nic, że akurat ja oberwałam. Val jest głodny!
- Hej, pomagałem ci! Na mnie rzuciło się czterech, a ty wpierdalałaś jednemu! A tak poza tym, to nie ma za co. I nie nazywaj mnie Val!
- Nie znam innego skrótu do twojego imienia.- Wzruszyłam ramionami. Valentine podszedł i położył dłonie na umywalce po obu moich stronach. Zdążyłam odłożyć tusz do rzęs, kiedy zamknął kosmetyczkę.
- Osobiście wolę Lenny.- Patrzył w lustrzane odbicie moich zielonych patrzałek. Zamieszana odwróciłam głowę.
- Chodźmy już- bąknęłam. Chłopak opuścił ręce wzdłuż ciała, a ja zaczęłam pakować kosmetyki.- To co, jedziemy do tego KFC?
Podczas jedzenia nie poruszaliśmy tematów związanych ze szkołą oraz skróconą wersją jego imienia. Było po prostu miło. Jedliśmy kurczaka i głośno się śmialiśmy, zwracając na siebie uwagę całego lokalu.
- Car, jaki jest twój ulubiony kolor?- spytał, biorąc do ręki colę.
- Brązowy- przyznałam. Valentine uniósł brwi. Wyglądał przezabawnie; musiałam się uśmiechnąć.
- Okay... Twoje pierwsze zwierzątko domowe?
- Kot. Mama uwielbiała koty. W Melbourne wszystkie kociaki z całej dzielnicy do niej przychodziły. Kiedy zaszła w ciążę musiała go oddać mojej kuzynce. W sumie, to nie wiem, co się z nim stało. Chyba go coś przejechało... A twoje zwierzę?
- Chomik. Dostałem go na swoje siódme urodziny. Zdechł dwa tygodnie później. Chorował. Jaki jest twój ulubiony film?
- Bez litości.
- Wow... Nie wiedziałem, że oglądasz takie rzeczy. Ja wolę Eksperyment.
- To, że jestem dziewczyną, nie znaczy, że nie mogę oglądać takich filmów. Świetnie pokazuje siłę kobiet. Ich pomysłowość i to, żeby z żadną nie zadzierać. Bo wylądujesz z pistoletem w zupie- zaśmiałam się, a Valentine mi zawtórował.- Eksperyment oglądałam i mogę stwierdzić, że to bardzo dobry film...
Przerwał mi dzwonek telefonu. Na ekranie wyświetlał się numer Thomasa. Odebrałam.
- Halo?
- Możesz mi powiedzieć, czemu drugiego tygodnia szkoły dzwoni do mnie twój dyrektor i twierdzi, że wdałaś się w bójkę?!- krzyczał i to bardzo. Odsunęłam telefon na bezpieczną odległość, by jego krzyk nie uszkodził mi bębenków. Widząc to, Valentine się uśmiechnął.- Musimy porozmawiać. Za pięć minut widzę cię w domu!
Połączenie zostało przerwane, a ja głośno westchnęłam.
- Pewnie niedługo mój ojciec też będzie wiedział- powiedział jakby sam do siebie. Na wszelki wypadek pokiwałam głową.- Może lepiej już pojedziemy. Dokończymy rozmowę jutro.- Wstał od stołu, a ja razem z nim.
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekały nasze auta, zaparkowane obok siebie. Ja jechałam czarnym lexusem Thomasa, a Valentine- czarnym range roverem evoque.
- Zastanawiam się, skąd masz range rovera?- powiedziałam zdziwiona.- Ja prosiłam o niego brata, od kiedy skończyłam czternaście lat.
- Jak będziesz grzeczna, to cię kiedyś nim przewiozę.- Lenny mrugnął do mnie.- Na razie cię jeszcze sprawdzam. To co, do jutra?
- Do jutra.- Pokiwałam głową i wsiadłam do samochodu.
Z bijącym sercem otwierałam drzwi do domu. Nie wiedziałam, czy mam się bać, czy moje obawy są niepotrzebne. Weszłam do kuchni. Przy stole siedział Thomas z Benem, Jerrym i Aaronem. Wszyscy mieli w rękach szklanki z whiskey.
- Cześć- powiedziałam cicho.
- Dzwonił do mnie dyrektor- odezwał się Thomas.- Powiedział, że nauczyciel geografii widział cię, jak biłaś się z pewnym chłopakiem. Twój kumpel też urządził niezłe bęcki jego paczce. Dlaczego go uderzyłaś?
- Bo tak jakby się do mnie przystawiał. - skrzywiłam się. Mogłam się domyślić, że za chwilę zacznie krzyczeć albo, co gorsza, rzucać kieliszkami.
Jednak on zrobił coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Wstał i mocno mnie przytulił.
- Jestem z ciebie dumny- powiedział mi na ucho. Odwzajemniłam uścisk.
Kamień spadł mi z serca. Ucieszyłam się, że Thomas ma powód, by być ze mnie dumnym.
CZYTASZ
Trust me |ZAWIESZONE|
Action"- Nie...- szepnęłam, widząc go w drzwiach. Szarpnęłam się. Kurwa, byłoby łatwiej, gdybym miała ręce z przodu... Brunet powoli do mnie podszedł. W jego ręce widziałam nóż. Przerażona wierzgałam usiłując wyswobodzić choćby jedną rękę lub nogę. Był c...