Szłam powoli w stronę parku. Byłam roztrzęsiona, wciąż do mnie nie docierało, że straciłam Cartera. Prawdopodobnie na zawsze...
Valentine czekał na mnie na jednej z ławek. Ja jednak go minęłam, idąc w kierunku jeziora. Westchnął i ruszył za mną. Stanęliśmy pod sporą wierzbą płaczącą, jej gałęzie zwisały bardzo nisko, zasłaniając nas. Stałam plecami do Lenny'ego, a on cierpliwie czekał na mój ruch.
Ręce, które od dawna się trzęsły, opuściłam wzdłuż ciała. Wzięłam kilka głębokich wdechów i odczekałam chwilę, żeby wszystkie słowa mogły mi przejść przez gardło.
- Moi rodzice...- zaczęłam, ale wszystko zdusił mój szloch. Nie rozmawiałam o tym z nikim od ponad ośmiu lat, było to trudne. Szczególnie, jeśli chciałam, żeby wyrzucić z siebie wszystko w ciągu jednej rozmowy.
Valentine podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Pachniał czymś strasznie mocnym i słodkim. Oparłam głowę na jego klatce i przechyliłam ją na bok, wdychając zapach z czerwonej koszuli w kratę, którą miał na sobie. Z nim czułam się bezpiecznie. Był moim starszym bratem, ale kiedy stał przy mnie, moje podejście do niego było całkowicie inne niż do Thomasa. Rozmawiałam z nim i to dużo.
- Carmie, spokojnie- szepnął, głaskając mnie po włosach.- Powoli mi opowiedz.
- Moi rodzice... zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam dziewięć lat- powiedziałam cicho.- Moja mama była w siódmym miesiącu ciąży. Miałam jeszcze siostrę, Emmę. Miała cudowną córeczkę. Była taka śliczna i radosna...- Z mojego gardła znowu wyrwał się szloch, a Valentine uścisnął mnie mocniej.
- Zostałam z moimi braćmi i kuzynami- kontynuowałam drżącym głosem.- Carter miał wtedy zaledwie kilkanaście miesięcy!- Zacisnęłam pięści na jego koszulce. Cała się trzęsłam. Naginałam prawdę i to bardzo. Ale nie mogłam zdradzić, że Carter jest moim synem.- Thomas popadł w jakąś manię! Stara się mnie chronić i chce mieć nade mną kontrolę. Wkurzyłam się, pokłóciłam z nim i jeszcze tego samego dnia wyprowadziłam. Ale kiedy się dowiedział, zabrał Cartera... Nasza kuzynka wywiozła go do Stanów...- Zaczęłam płakać. Straciłam wszystko, co kochałam. Nie miałam już po co żyć...
- Spójrz na mnie!- powiedział, łapiąc za mój podbródek i podnosząc moją głowę. Odwrócił mnie w swoją stronę. Na chwilę zapanowała głęboka cisza.- Przywal mi.
- Po co?- spytałam smutno.
- Bo wtedy od razu poczujesz się lepiej. Dawaj!
Odsunęłam się od niego, kręcąc głową. Nie będę go bić za przewinienia Thomasa. To nie Valentine zawinił.
- Nie proszę cię o to, tylko jako twój przyjaciel i to w dodatku starszy ci rozkazuję.- Wskazał swój policzek. Ja ponownie pokręciłam głową.
- I właśnie dlatego ci nie przyłożę- powiedziałam.- Bo jesteś moim przyjacielem, dlatego cię nie uderzę. Poza tym... nie będę się na tobie wyżywać za coś, co nie jest twoją winą.
- Właśnie, że to zrobisz!- powiedział cicho. Nagle złapał mnie za oba ramiona i przyciągnął do siebie. Poczułam na swoich ustach jego ciepłe wargi. Smakował kawą i paierosami. To było cudowne, czuć to wszystko, co kiedyś było z Benem. Nawet te cholerne motylki...
Ocucona myślą o moim kuzynie, odepchnęłam Valentine'a. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Przywal mi- powtórzył. Nagle cała złość, którą kierowałam na Thomasa, zebrała się na nim. Zacisnęłam usta i pokręciłam głową. Co ja mam z tym kręceniem? To jakiś tik nerwowy po rodzicach?
- Już ci mówiłam, że cię nie uderzę- odparłam, wycierając mokre policzki.- Nie rób tego więcej, zwyczajnie cię proszę!
Zanim zareagował, odeszłam do samochodu. Zatrzasnęłam drzwi od granatowej hondy i zacisnęłam ręce na kierownicy. Dodałam gazu i ruszyłam przed siebie. Gdy cały świat się wali, jest tylko jedna osoba, która zawsze stoi w pionie...
↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓↓
Krótki i... dziwny. Praktycznie nic w nim się nie dzieje :\
No, ale nic! Mam nadzieję, że przelkniecie TO COŚ.
Jeśli chodzi o wątki z bronią i tego typu rzeczami, poczekamy jeszcze trochę. Sorry (:
Także, no ten... Tak jakby już można ich shippować ;) Trzeba stworzyć jakiś tag. Co powiecie na #Calentine ??? :)))))))
CZYTASZ
Trust me |ZAWIESZONE|
Action"- Nie...- szepnęłam, widząc go w drzwiach. Szarpnęłam się. Kurwa, byłoby łatwiej, gdybym miała ręce z przodu... Brunet powoli do mnie podszedł. W jego ręce widziałam nóż. Przerażona wierzgałam usiłując wyswobodzić choćby jedną rękę lub nogę. Był c...