Rozdział 4 Odległa Szwajcaria

1.2K 96 152
                                    

>W T H TEN ROZDZIAŁ MA 10 STRON XDDD
 mówiłam, że będzie dłuższy! xD 
alright misiaczki, akcja zaczyna się rozwijać itp

uprzedzenie: w pewnym momencie, tekst jest pochylony i generalnie narracja z pierwszoosobowej przechodzi na trzecioosobową. Zrobiłam to dlatego, że gdy Jesse spał, działo się dookoła niego coś "ważnego", powiedzmy sobie i wtedy narracja jest z mojej osoby, jakbym stała obok nich, patrzyła na nich i opowiadała co widzę, jasne?~ 
czasem będę robiła takie numery (choć wiem, że nie powinno się tak robić bo was zmylam), ale będę Was przed nimi uprzedzać ^u^ 

zapraszam do rozdziału!~~~




------------------------------------------------------------------------------------------


Było ze mną coraz gorzej. Trochę się zdrzemnąłem, jednak bardzo szybko obudziło mnie okropne samopoczucie, wysoka gorączka i nasilający się ból głowy. Całe szczęście dolatywaliśmy do tej całej „bazy" o której wspominali moi nowi opiekunowie. Jack owinął mnie kocem termicznym i trzymał mocno przy swoim ramieniu. Gabriel szedł za nami i żeby nie stracić przytomności, starałem się patrzeć na niego tak długo, jak było to możliwe.

-Boże, przecież to dzieciak, Jack! Gdzie wyście go...

-Nie czas na pytania, trzeba mu natychmiast pomóc. -usłyszałem najpierw cienki, kobiecy głos, za chwilę zawtórował mu Jack. Poszedł za dziewczyną, wkraczając na teren jakichś dziwnych zabudowań. Jakby budynki były wbudowane w górę. Pan Gabriel został w tyle, z jakąś inną kobietą. Jedyne co dałem radę zauważyć, to jej niebieski strój.

Weszliśmy do jakiegoś dziwnego pomieszczenia, wyglądał trochę jak bardzo przyjazny gabinet lekarski. Kiedy byłem malutki, zabrano mnie do lekarza tylko raz. Pamiętam, że nie było tam ładnie – a doktor był okropny i ostry. Jedyne co utkwiło mi w pamięci to ogromna ilość szafek na ścianach, pełnych metalowych przedmiotów, igieł i różnych strzykawek, które przyprawiały mnie o dreszcze, i taka dziwna, obdarta prycza. Chyba również służyła do badania... oby...
Ten pokój wyglądał inaczej. Był jasny, miał drewnianą podłogę z której ulatniał się zapach świeżo ściętego drzewa, a na ścianach wisiały obrazki z rysunkami i zdjęcia krajobrazów z jakiegoś ładnego kraju z wysokimi, ośnieżonymi górami, zielonymi, smukłymi drzewami i bardzo pięknym, błękitnym niebem. Równolegle do drzwi, stało biurko. Na nim komputer i tony nieuporządkowanych papierów. Na wprost od biurka, po drugiej stronie pokoju, na ścianie prócz obrazów, znajdowały się półki, pod półkami dwa, sporawe kartony. Wszystkie były wypełnione... zabawkami. Pluszakami. Niektóre wyglądały na zepsute, brudne... a inne były jak odnowione. Ponaprawiane. Dziwne... czy w bazie wojskowej byłby gabinet przeznaczony dla... dzieci? Wątpię, że dorośli lubią zabawki.

W dalszej części, znajdował się drugi pokój. Był niemal cały oszklony, na jego końcu stało jedno, spore łóżko. Wyglądało na wygodne, takie nowoczesne. Po kątach porozstawiano aparaturę medyczną. Zastanawiałem się, jak się z tego korzysta.

-No dobrze, co my tu mamy? Jak masz na imię? -gdy Jack odłożył mnie na łóżko (było bardzo wysokie), młoda doktor przysiadła naprzeciwko mnie. Była bardzo ładna, niewiele starsza ode mnie. Na oko, miała 16, 17 lat. Odcień jej skóry był bardzo jasny, podobnie jak jej włosy koloru blond. Określiłbym go nawet jako taki jasny miodowy. Miała bardzo ładne, błyszczące, błękitne oczy, patrzące wprost na mnie i szeroki uśmiech. Dopiero gdy się przyjrzałem, zobaczyłem delikatny makijaż. Jej rzęsy były odrobinkę wydłużone a usta jedynie muśnięte błyszczykiem. Obraz rozmazywał mi się prawie non stop i powoli traciłem pojęcie, co się dzieje. Tym bardziej nie przyjąłem do wiadomości pytania, które zadała.

-Angie, on nie mówi jak na razie. Chyba się wstydzi, albooo... tak źle się czuje, że nie może nic powiedzieć. Nie odezwał się ani razu od momentu, gdy go wyciągnąłem spod ławki.

{Overwatch} Jesse McCreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz