Rozdział 13 "Nastały nowe dni"

659 69 51
                                    

bardzo długi rozdział, huśtawki emocji! xDD

no wyszło długo :^)

****************************************


                    

-Tatoooo... błagam, nie! Czemu Athena nie może skontrolować mojego zdrowia?! 

-Przykro mi Jesse. Potraktuj to jako karę, za złamanie mojego zakazu. 

-A-Ale przecież zrobiłem coś dobrego! Genji jest spokojny, może porozumiewać się z nami normalnie! 

-Oczywiście, ale musisz się nauczyć, że jestem nie tylko twoim ojcem, ale i szefem. Wiem, ja też nie chcę cię tam posyłać ale wierz mi na słowo. Stać mnie na gorsze kary. -rozmawiałem z Gabrielem, w drodze do gabinetu pani aniołek. 

-Wolałbym sprzątać kible, niż siedzieć sam na sam z tą jędzą. -warknąłem pod nosem, stając przed wejściem. Reyes podparł się jedną dłonią o biodra. Drugą ścisnął w pięść i zapukał. Odsunąłem się, stając trochę na równi, trochę za nim. Mercy otworzyła.

-Tak, sir? -stanęła niemal na baczność, uśmiechając się miło. Za chwilę zobaczyła mnie, i jej uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. 

-Moja kochana, kiedy przywieźliśmy Jessa, zapomniałem o podstawowych badaniach. 

-Jak rozumiem, mam dzisiaj to... zrobić?

-Tak. Mogę zostawić u ciebie Jessa, z pewnością, że się nie pozabijacie? 

-Tak jest, sir. -mówiła, jak maszyna. Ojciec spojrzał na mnie.

-Słyszysz Jesse? Jesteś chroniony. Idź, będę czekał na ciebie u siebie. Do później dzieci! 

-Ta... cześć. -pożegnałem go cicho i spojrzałem na doktor. Angela wpatrywała się we mnie pusto, i równie groźnie. 

-Zapraszam. -skinęła głową, idąc przed siebie. Podążyłem za nią, a drzwi same się zamknęły. 

Mercy w skupieniu zapisywała mój stan zdrowia i im dłużej to trwało, tym mniej się jej bałem. 

-Jedzie od ciebie dymem. Palisz?

-Palę. 

-Żebyś wiedział, jakie to niezdrowe. To cię zabija od środka, kretynie. 

-W takim razie wierzę, że mnie wyleczysz, doktorku. -rozluźniłem się, puszczając do niej oczko. Angela sięgnęła do szuflady i wyciągnęła na blat swój mały blaster.

-Jeszcze jedno słowo. I złamię nakaz Gabriela. -powiedziała ze stoickim spokojem, nie odrywając wzroku od papierów. Natychmiast wyczułem grozę i wróciłem się do porządku. Wreszcie zamknęła moje akta, składając papiery. Wcisnęła je do szuflady, gdzie pewnie znajdowała się reszta teczek.

-Jestem ci wdzięczna za jedną rzecz. 

-Oh?

-Dzięki tobie i twojej lekkomyślności, mogę łatwiej porozumieć się z Genjim. To ułatwia sprawę, ponieważ widzisz, z jego warknięć ciężko było wyczytać, co mu dolega. Jak z niemowlakiem. 

-Uh... okej. 

-Co nie zmienia faktu, że jesteś przestępcą. I swojego zdania wobec ciebie nie zmienię. Żeby to było jasne. Dziękuję, to wszystko. Wyjdź. -mówiła oschle. Podniosłem się z krzesła, ukłoniłem, ściągając kapelusz i wyszedłem najszybciej jak mogłem. Odetchnąłem głęboko. Odbyłem karę tak jak trzeba było. Chyba! 

{Overwatch} Jesse McCreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz