Rozdział 2.

2.5K 129 28
                                    

1 września nadszedł bardzo szybko. Nie mogłam się doczekać tego dnia jak nigdy.

Obudziłam się już o 6 rano, co z tego że wyjeżdżaliśmy dopiero o 10:30. Po przebudzeniu zeszłam do kuchni po kakao. Nie miałam zbytnio co robić, ponieważ kufer spakowałam dwa tygodnie temu, więc wyciągnęłam książkę do transmutacji i zaczęłam ją czytać.

Przerwałam czytanie przez krzyki dochodzące z dołu. Spojrzałam na zegarek i było już dobrze po 8. Zerwałam się szybko i wbiegłam do łazienki wyszykować się.

Postanowiłam ubrać czarne spodnie a do tego zwiewną białą koszulkę i czarne trampki. Rozczesałam włosy i na usta położyłam ochronną pomadkę.

Spakowałam książkę, szczotkę i przewiesiłam przez torbę czarno-czerwoną koszulę. Wzięłam kufer do ręki i zaczęłam go ciągnąć w stronę schodów. Za moich pleców usłyszałam cichy śmiech, odwróciłam się do Marka, który miał banana na twarzy.

-I z czego się tak śmiejesz?
-Z ciebie.
-Dlaczego ze mnie?- udałam lekko obrażoną.
-Bo widzę, jak próbujesz znieść kufer.
-Ha ha ha. To takie śmieszne.
-Tak.-zaczął się głośno śmiać.-Daj ci pomogę.
Chwycił za kufer i zręcznie go zniósł.

Usiadłam do stołu, pomiędzy starszymi braćmi.
-Kochani mamy dla was wieści.-zaczął smutny tata.
-Nie możemy was zawieść na Kings Cross.- dokończyła szybko mama.
-Nic nowego.- powiedzieliśmy po cichu, opierając się na łokciach.
-Więc Mark, Billy wy pojedziecie z sąsiadami jak co roku a nasze pierwszaki pojadą z Potterami.

Dokończyliśmy śniadanie w ciszy. Gdy wybiła 10 ruszyliśmy do wyjścia.
Wyszliśmy przed domu, pożegnałam się z rodzicami. Podeszłam do Amy.
-Uważaj na siebie mała.
-Pisz do mnie, dobrze?- spytała.
-Jak bym mogła nie pisać do mojej kochanej małej siostrzyczki. Pa, widzimy się na święta.
-Pa duża.

Poszliśmy do Potterów. Już pakowali kufer Jamesa do samochodu. Wzieli i nasze, i weszliśmy do środka. Całą podróż przebyliśmy w ciszy.

Na stacje przyjechaliśmy o 10:40.  Przeszliśmy przez barierę szybko, żeby nie zauważyli nas mugole. Blaise podał tylko rękę wujostwu i odszedł w stronę lokomotywy. Spojrzałam na niego ze smutkiem.
-Nie przejmuj się Alex.- powiedziała ciocia i mnie przytuliła do sobie.- Wasi rodzice napewno chcieli was tu zabrać, ale musiało im coś bardzo ważnego wypaść.
Uśmiechnęłam się lekko. Przytuliła jeszcze szybko wujka i razem z Jamesem ruszyliśmy szukać wolnego przedziału.

Znaleźliśmy go na sam końcu pociągu. Rozsiedliśmy się wygodnie, gdy właśnie lokomotywa ruszyła. Nie siedzieliśmy długo sami, bo zaraz otworzyły się drzwi i staneli w nich trzej chłopcy, chyba w naszym wieku.
-Cześć, możemy się dosiąść, wszędzie straszne tłumy.-zaczął czarnowłosy.
-Tak, jasne.- powiedzieliśmy razem.
Chłopaki usiedli, była chwila ciszy, wiec postanowiłam ją przerwać.

-Ja jestem Alexandra Winchester, ale wole Alex. A to jest James Potter. A wy jak się nazywacie?
-Ja jestem Syriusz Black, ten z bliznami na twarzy to Remus Lupin, a ten z czekoladą w ręku to Peter Pettigrew.

Przejrzałam się Remusowi, był bardzo chudy a do tego jak na te jedenaście lat jest dość wysoki.
Peter był na dodatek niski i pulchny.
Muszę przyznać, że ten Syriusz jest niczego sobie. Te jego czarne oczy... Stop Alex o czym ty myślisz, masz dopiero jedenaście lat i znasz go chwile...

Rozmowa się rozwinęła i okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego. Na przykład każdy z nas chce być w Gryffindorze, no choć Syriusz nam powiedział, że jego rodzice oczekują, że będzie w domu węża, czego mu bardzo współczułam, bo musiałby się męczyć z moim bratem.

Robiło się już ciemno, gdy drzwi poraz kolejny się otworzyły.
-Tu jesteście! O i macie nowych kolegów.- zaczeli jednocześnie moi starsi bracia.
-Dobra, czego chcecie?- spytałam.
-Już nas nie kochasz? Zaraz Hogwart i chcemy wam  powiedzieć, żebyście się już przebrali w szaty.
-Dobra Billy coś jeszcze?
-Nie.- uśmiechnął się.
-Wy chociaż macie towarzystwo, bo nasz brat siedzi sam.
-Chciałam mu to zaproponować, żeby siadł z nami, ale uciekł od razu jak weszliśmy na peron.
-Dobra my idziemy się przebrać...-pomachali nam.- Pa pierwszaki.
-Oni są twoimi braćmi Alex?- spytał Remus, który zapinał krawat.
-Tak. Są od nas starsi o dwa lata.
-Ale mówili jeszcze o jednym waszym bracie.-powiedział niepewnie Peter.
-Tak, Alex na dużą rodzinę. Mówili o jej bliźniaku...
-Masz brata bliźniaka?- spytał czarnooki, a ja pokiwałam twierdząco głową.
-...bliźniaku Blaise'ie, który jest inny, bardzo inny od niej.

Przebraliśmy się i mieliśmy chwilę, żeby poczekać, aż pociąg się zatrzyma na stacji Hogsmeade.
Poinformowano nas, żebyśmy wzięli swoje kufry i je zostawili na stacji, a później będą w naszych nowych pokojach. 
Wiec każdy z nas chwycił swój bagaż i zanieśliśmy je na stacje.

Friends? Always!-Huncwoci i HuncwotkiWhere stories live. Discover now