Rozdział 5.

1.8K 107 2
                                    

Gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę profesor Flitwick pożegnał się z nami i kazał ćwiczyć poznane zaklęcie.

Ruszyłam z chłopakami do lochów gdzie miały odbyć się dwugodzinne lekcje eliksirów ze Ślizgonami.
Jak na nasze nieszczęście dzwonek nastąpił bardzo szybko, za szybko.

Z pomieszczenia wychylił się pulchny mężczyzna i wpuścił nas do środka, kazał zająć miejsca.

-Dzień dobry uczniowie, jestem profesor Slughorn i będę uczył was poznawania eliksirów. Może na sam początek wylosuje kto z kim będzie siedział przez najbliższe siedem lat nauki w szkole.- uśmiechał się ciepło.

Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na kuzyna, który również patrzył w moja stronę. Modliłam się, żeby wylosować kogoś z domu lwa.

-Więc tak będę losował pomiędzy dwoma domami.- i wszystkie moje marzenia szlak trafił.

-Lily Evans i Severus Snap.- na twarzy Lilki zagościł uśmiech i chętnie podniosła się ze swojego krzesła.
-Syriusz Black i Blaise Winchester.
-Mia White i Lucjusz Malfoy.
-Alexandra Winchester i Bellatriks Black.

Profesor wczytywał dalej, ale już go nie słuchałam, bo moje myśli były przy osobie, z którą miałam siedzieć przez następnych kilka ładnych lat.
Podniosłam się z krzesła, bo wiedziałam, że ona tego nie zrobi. Podeszłam do jej ławki i niepewnie usiadłam.

Spojrzałam na dziewczynę, miała ona na głowie burze czarnych loków, bladą cerę i czarne oczy.
Spojrzałam na Syriusza w tym samym momencie co on na mnie, wysłał mi spojrzenie pełne wsparcia i współczucia, ja się tylko lekko uśmiechnęłam.

-Alexndra, ale wolę poprostu Alex.- wyciągnęłam dłoń w jej stronę a ona zmierzyła mnie wzrokiem.
-Bellatriks.- powiedziała od niechcenia.

Na moje szczęście przez to całe zamieszanie pierwsza lekcja eliksirów się skończyła, wiec mogliśmy iść na przerwę.

Poszłam do przyjaciół z przedziału i się lekko uśmiechnęłam.
-Jak tam Syriusz z moim bratem się siedzi w ławce?
-Sztywniutko. Moja "kochana" kuzyna jak widzę narazie cie nie zabiła.
-Jak narazie.
-Co po tem mamy?- spytał Remus.
-Przerwę na drugie śniadanie.- powiedział szczęśliwy Peter.
-Jemu chodziło o lekcje.- powiedział lekko rozbawiony James.- Potem mamy z wszystkimi pierwszorocznymi latanie, transmutacje, obronę przed czarną magią i zielarstwo.

Po skończonym zielarstwie idę z Mią w stronę zamku.
-To dopiero pierwszy dzień i już mam dość.- powiedziała.
-Jutro jest lepiej.- chwyciłam plan z torby i spojrzałam na niego.- Mamy na drugą lekcje dopiero.
-Yeah! Wyśpie się chociaż.
-Zależy czy nas Lily nie obudzi.
-A czemu ma nas niby obudzić?- zrobiła naburmuszoną minę.
-Może nas wyciągnąć do biblioteki lub na śniadanie.
-Już chyba wolę iść bez śniadania.
-Mogę pogadać z braćmi i spytać się ich gdzie jest kuchnia, żeby coś jednak zjeść.
-To mi pasuje.- uśmiechnęła się.

Reszta drogi minęła nam w ożywionej rozmowie w stronę Wielkiej Sali.
Gdy tam weszłyśmy uczniowie zajadali się przygotowanymi potrawami przez skrzaty i rozmawiali chodź nie każdy uczeń był przy swoim stole. Chciałam iść do moich przyjaciół, ale zauważyłam Ksenofiliusa, który siedział sam. Widziałam go już na lataniu, ale poznałam osobiście na transmutacji. Ruszyłam w jego kierunku.

-Witaj Ksenofiliusie. Mogę się do ciebie dosiąść?- uśmiechnęłam się pogodnie.
-Cześć Alexandro. Oczywiście.
-Mów mi poprostu Alex.
-Dobrze, poprostu Alex.- zaczął się śmiać a ja razem z nim.
-No a mogę na ciebie mówić Ksenio?- spytałam a on przytaknął głową.

Nałożyłam sobie na talerz dwa naleśniki i zaczęłam je jeść gdy nagle mój towarzysz zapytał:
-Co myślisz o narglach?
-Narglach?- zdziwiła mnie jego wypowiedź.
-To są stworzenia, które chowają się w roślinach.
-Nigdy takiego nie spotkałam. Jedynie co to gnoma ogrodowego u mnie na łące.- uśmiechnęłam się.
-I jak zareagowałaś? Dla większości ludzi są one odrażające.
-Nic, próbowałam go złapać z braćmi, ale mnie ugryzł.
-Ich ślina ma dobre właściwości.
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Z książek. Poczytaj trochę.
-Mam właśnie zamiar iść do biblioteki po kilka książkę.

Resztę obiadu Ksenofilius opowiadał różne historie o dziwnych stworzeniach. Wyszliśmy razem z sali, lecz musieliśmy się rozdzielić, bo on szedł do swojego dormitorium a ja do biblioteki.

Friends? Always!-Huncwoci i HuncwotkiWhere stories live. Discover now