Rozdział 10.

1.4K 85 15
                                    

Zbiegliśmy z ostatnich schodów i przed nami pokazała się sylwetka profesorki.

-Więc chcę wam powiedzieć, że wasi rodzice się o tym dowiedzą. Mówię to z przykrością, ale Gryffindor traci 250 punktów. Wasze zachowanie jest nie dopuszczalne w tej szkole, mam nadzieję, że profesor Dumbledore już wam to wyjaśnił.
-Tak pani profesor.- powiedzieliśmy zgodnie.
-Nie obejdzie się bez kary.- gdy tylko to usłyszeliśmy, jękneliśmy niezadowoleni. -Myśleliście, że jej nie będzie? Więc przez miesiąc będziecie pomagać Panu Filchowi, bez różdżek. A teraz idźcie do dormitorium.

Posłusznie ruszyliśmy w stronę wierzy, cała drogę rozmawiając o tym co zrobiliśmy.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg Pokoju Wspólnego, przywitały nas brawa i wiwaty.

~~~

Właśnie minął nam pierwszy rok w Hogwarcie!
Nie było, aż tak najgorzej, bo mam prawdziwych przyjaciół.

Jeśli chodzi o naszą piątke to mieliśmy kilka szlabanów w tym roku i niestety nasz dom nie zdobył Pucharu Domów tylko Ravenclaw, to lepiej niż Ślizgoni.
Profesorowie za każdym razem nazywali nas Huncwotami więc, stwierdziliśmy, że to do nas idealnie pasuje. Przez co staliśmy się sławni w szkole.

Właśnie teraz jedziemy do domów, co mnie cieszy i smuci za razem. Cieszę się, bo spędzę trochę czasu z Amandą a smuci, bo nie zobacze moich przyjaciół przez dwa miesiące, no poza Jamesem.

Siedzimy w naszym przedziale i śmiejemy się ze wszystkiego co nas otacza.

Zaczeliśmy zbliżać się do Londynu, bo budynki pokazywały się coraz częściej. W końcu odezwał się okularnik.
-Mam pomysł! Przyjedzcie do mnie na kilka tygodni.
-Wiesz, że ja będę. -uśmiechnęłam się.
-Ja to na razie muszę przeżyć spotkanie z rodziną.-zakpił Black. -Ale postaram się wyrwać, dla was zawsze.
-A co z wami chłopaki?
-Ja jadę do dziadków na wieś.- powiedział pulchny blondyn.
-A ja jeszcze nie wiem.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a pociąg zatrzymał się na peronie 9 i 3/4.
Wysiedliśmy z maszyny i pożegnaliśmy się. Razem z kuzynem szukaliśmy naszych rodziców. Nie zauważyłam swoich tylko rodziców Pottera. Ruszył szybko przywitać się z całą rodziną, bo Jane też po niego przyjechała.

Stałam sama, ale zaraz podeszli moi trzej bracia.
-Znowu ich nie ma.- stwierdził Mark.
-Też chcę się tak kiedyś przywitać z rodzicami jak inni.- powiedziałam a jedna łza spłyneła po moim policzku, ale szybko ją starałam.
-Nie przejmuj się.- powiedział Blaise i objęł mnie ramieiem.
-Właśnie, masz nas!- mówiąc to, Mark pocałował mnie w policzek.

Wyszliśmy na mugolski peron i ruszylismy w stronę wyjścia.
-Obiecuję, że jeśli zostawili Amande samą w domu to zrobię im awanturę.
-Jesteśmy z tobą Alex.

Byliśmy na zewnątrz gdy zauważyłam zbliżający się samochód taty.
-To nie możliwe!
-Zgadzam się z tobą bracie.

Z auta wyszedł nie kto inny jak nasi rodzice. Puściłam kufer i pobiegłam w ramiona mamy.
-Jednak przyjechaliście.- powiedziałam pełna nadzieji.
-Ktoś musi was odebrać.- powiedziała tym samym zimnym głosem.

Po przywitaniu z tatą, weszliśmy do pojazdu i pojechaliśmy do domu.
Tam od razu podreptałam do salonu gdzie zastałam moją młodszą siostrzyczke. Ta gdy tylko nas zobaczyła, podniosła się z kanapy i podeszła do nas. Zrobiliśmy grupowego misia i zaczeliśmy jej opowiadać jak minął nam rok.

~~~

20 lipca 1972

Obudziłam się i od razu spojrzałam na zegarek. Jest 11:15, pora wstawać. Poszłam do łazienki ogarnąć się. Wcześniej zabrałam z szafy czarne krótkie spodenki i szarą bokserke. Rozczesałam moje długie włosy, umyłam zęby i zeszłam na dół.

Friends? Always!-Huncwoci i HuncwotkiWhere stories live. Discover now