part 26

1K 120 20
                                    

Jungkook od zawsze był słabą psychicznie osobą, a nawet najbardziej błahy powód doprowadzał go do łez. Zawiódł się na Jiminie. Nigdy by nie sądził, że ich związek zakończy się w ten sposób. Nigdy nie sądził, że w ogóle ich związek się zakończy. Był zakochany w nastolatku po uszy, dzięki czemu był w stanie skoczyć za nim do ognia. Mógł się poświęcić, bo wierzył że Jimin to jego pierwsza i ostatnia miłość. Że będą ze sobą tak długo jak tylko dadzą radę. Jeon wiedział, że jego zachowanie w tej chwili było bezsensowne, ale tłumaczył to sobie tym, że już nic nie trzyma go na tym świecie. Stał na murku dachu, z którym wiązało się wiele wspomnień. Tych złych, ale znalazłoby się również kilka dobrych, które sprawiały, że na twarzy chłopaka pojawiał się nikły uśmiech. Nie widział kompletnie nic, ponieważ łzy przysłaniały mu cały obraz. Wahał się. Bał, że zawiedzie swoich rodziców. Jednakże mimo to, postawił jedną nogę bliżej krawędzi. Przez jego ciało przeszedł dreszcz, a Jungkook przestraszony spojrzał w dół, przełykając ślinę. Chciał tego. Ale był tchórzem.
Taehyung przechodził spokojnie ulicą, nucąc rytm piosenki, która chodziła mu po głowie już od kilku dni. Raczej nie miał w zwyczaju patrzeć za dachy wysokich budynków, ale w tym momencie rzuciła mu się w oczy postać, stojąca niemalże na krawędzi jednego z nich. Pod blokiem zebrało się kilku gapiów, ale żaden z nich nie miał większej chęci uratowania chłopaka. Kim był nieźle przerażony wizją, że będzie świadkiem śmierci swojego rówieśnika, więc dzięki swojej naturze pomagania innym, pobiegł w stronę budynku. Przepchnął się przez gromadę ludzi, aby następnie zerknąć w górę dla upewnienia się, że samobójca jeszcze nie ma zamiaru skakać. Ruszył szybkim krokiem do środka, a następnie zaczął wspinać się na 5 piętro bloku. Taehyung nie miał najlepszej kondycji, ale fakt, że może kogoś uratować, napawała go energią, dzięki czemu po niespełna 7 minutach, dotarł do celu. Otworzył drzwi i jak najszybciej pobiegł do Jungkooka, który powoli i nie pewnie postawił nogę przed siebie. Starszy złapał Jeona za rękę i pociągnął go do siebie, zapobiegając tragedii, do której doszłoby gdyby nie on. Młodszy opadł bezwładnie na ciało nastolatka, tak że oboje wylądowali na ziemi, a Tae tylko szeroko się uśmiechnął. Był z siebie dumny.
- Kim jesteś?- odezwał się Jungkook, do którego dopiero teraz dotarło co się stało.
Podniósł się, otrzepał z niewidzialnego kurzu, aby następnie podać starszemu rękę. Ten oczywiście skorzystał, dzięki czemu ułatwiło mu to wstanie z zimnego podłoża.
- Oszalałeś?- zaczął Tae, przybierając poważny ton i taki sam wyraz twarzy.- Masz całe życie przed sobą, człowieku!
Jeon spojrzał na twarz chłopaka jakby oczekując odpowiedzi. Łzy wciąż spływały po jego czerwonych policzkach, a on sam wtulił się w tors jego wybawiciela. Zaden z nich nic nie powiedział, słowa nie były w tej chwili potrzebne.

( a/n;

Wesołych świąt, misiaki ❤
Życzę wam wszystkiego najlepszego
Wigili spędzonej w gronie rodzinnym
Przede wszystkim zdrowia, bo najważniejsze
Dużo prezentów, pieniędzy i spełnienia marzeń 
Oraz żebyście mnie nie znienawidzili przez to ff XD

No a tak do rozdziału, to nie będzie żadnych vkooków, a Taesia musicie obowiązkowo polubić)

Love Of Distance || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz