Rozdział 23

428 33 6
                                    

Cały czas spoglądała na jego przestraszoną twarz, nie wiedząc, co zrobić.
Wyrwać się i uciec? A może zostać i wysłuchać?

Finalnie wybrała tę drugą opcję, mając nadzieję, iż w końcu dowie się całej prawdy. Chciała pomóc Jonginowi. Nie wiedziała, jak, ale czuła, że w ten sposób może coś zdziałać.

– Poczekaj – wyszeptał po dłuższej chwili, po czym poluźnił uścisk dłoni.

Susan nic nie powiedziała, tylko czekała na dalszy ciąg wydarzeń. Nie ufała mu, lecz kiedy myślała o cierpieniu Jongina, zebrała w sobie siłę i ruszyła z powrotem do salonu młodzieńca, dając mu tym równocześnie sygnał, aby uczynił to samo.

Kiedy tylko oboje znaleźli się w salonie, usiadła niepewnie na wcześniejszym siedzisku bruneta, zarzucając nogę na nogę.

– Masz pięć minut, żeby mi wszystko wyjaśnić – powiedziała, mając na celu przyspieszyć jego potok słów. Nie miła najmniejszego zamiaru się z nim cackać. Bóg wie, czego można było się po nim spodziewać. Chciała załatwić to szybko, sprawnie i bezboleśnie, aby jak najszybciej wyjaśnić wszystko Jonginowi.

– Daj mi najpierw telefon – rzekł cicho, wystawiając ku niej swoją dłoń.

– Po co ci? – zapytała, nie rozumiejąc jego zachcianki.

– Muszę mieć pewność, że nie zadzwonisz teraz do Jongina – wycedził przez zęby, będąc nieco podirytowanym zaistniałą sytuacją.

– Raczej na policję – powiedziała pewnie, choć wcale się tak nie czuła. Miała mnóstwo obaw co do jego osoby.

– To mnie teraz najmniej interesuje – odpowiedział, nie ustępując swojemu postanowieniu.

– I ja mam ci w to uwierzyć? – zapytała z lekką drwiną w głosie.

– Chcesz, żebym ci go odebrał siłą? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

Susan, nie chcąc z nim zadzierać, wyciągnęła swoją komórkę i z wielkimi obawami wręczyła ją chłopakowi.

– Tak lepiej – rzucił, będąc zadowolonym ze swojego osiągnięcia.

– Teraz masz mi wszystko powiedzieć.

– Najpierw ty malutka powiesz mi, co wiesz – wycedził, czując, iż ma przewagę.

– Wszystko. Poczynając od twoich brudnych interesów, a kończąc na bezwstydnej ucieczce. Czy ty w ogóle wiesz, jak bardzo zraniłeś tym Jongina? – zapytała, przy czym można było wyczuć w jej głosie oburzenie i niepewność.

– Myślisz, że zrobiłem to, bo chciałem? Musiałem chronić całą moją rodzinę. Wiem, że popełniłem kilka błędów, ale nie chciałem, aby mój Nini za to pokutował. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje – powiedział, spoglądając jej odważnie w oczy. Nie miał już, po co ukrywać prawdy, więc postanowił wylać kawę na ławę.

Dziewczyna widziała w jego spojrzeniu żal. Żal do samego siebie. Znała to skądś. Miała dokładnie tak samo, kiedy spojrzała w oczy rodziców jej zmarłego chłopaka. Czuła się okropnie z tym, iż przez nią umarł. Cały czas pamiętała jego ostatnie słowa. Za każdym razem, gdy wracała wspomnieniami, nie potrafiła znieść widoku lamentujących twarzy jego rodzicieli.

– Nie mam bladego pojęcia, co miałeś na celu robiąc to, lecz wiem, że musisz naprawić swoje błędy. Na pewno da się coś zrobić. – Pocieszała go, choć tak naprawdę nie po to tam poszła.

– Może masz rację, ale to wszystko wymaga czasu. Zresztą mam jeszcze dużo do zrobienia – wybełkotał, spuszczając nieznacznie głowę.

– Spróbuj porozmawiać z Jonginem – zaproponowała.

– Co?!!! Nie!! Tylko nie to!! On nie może o niczym wiedzieć!! – krzyknął, gwałtownie wstając z kanapy. Podszedł do szatynki, po czym ułożył dłonie na bokach fotela i zbliżył swoją twarz do tej dziewczyny.

– Jeśli chcesz, żeby wszystko było dobrze, nie możesz pisnąć mu ani słowa. Rozumiemy się?

Susan przełknęła głośno ślinę, ledwo zauważalnie kiwając głową.

– Dlaczego? – zapytała po ponad pięciominutowej ciszy. Układała sobie w głowie wszystkie nabyte informacje. HyunMin też nie był gorszy i dumał nad tym, co może jej jeszcze powiedzieć. Nawet jeśli nie chciał już nikogo oszukiwać, to wolał nie stąpać po cienkim lodzie.

– Powiem ci, ale musisz mi obiecać, że to nie wyjdzie po za te ściany – powiedział zdecydowanym głosem.

– Do..brze – wydukała, nieco się jąkając. Chęć rozwiązania tej pokręconej sytuacji stawała się coraz większa, sprawiając, iż dziewczyna zaczynała tracić kontrolę nad tym, co mówi.

– Rok temu zacząłem handlować narkotykami. Na szczęście sam nie zacząłem ich brać, lecz stało się coś, co sprawiło, iż potrzebowałem coraz więcej pieniędzy. Uzależniłem się od hazardu. Jestem żałosny. Prawda? – zapytał, spoglądając na nią smutno, lecz kiedy nie usłyszał żadnego odezwu, mówił dalej – Po utracie pieniędzy zacząłem okradać dilera. Gdy się zorientował, było już za późno na cokolwiek. Musiałem uciekać. Nie przypuszczałem, że odnajdą moją rodzinę. Kiedy się o tym dowiedziałem, poprosiłem o przysługę jednego z tamtejszych kolegów. Nie mogłem dopuścić, aby dopadł Jongina sam szef. Moim zadaniem była ochrona go. Nawet jeśli teraz uważasz mnie za tchórza to tak naprawdę, było to moim jedynym wyjściem. Gdy miałem pewność, iż Nini jest bezpieczny, zacząłem zarabiać pieniądze. Sypiałem nawet z kilkoma kobietami dziennie, biorąc od nich naprawdę kolosalne su pieniędzy. Mam ponad dwieście tysięcy, ale to i tak nie pokryje wszystkich kosztów – skończył swój długi wywód, czując się jak ostatnia świnia. Kiedy o tym myślał, nie wydawało się to takie złe, lecz gdy wypowiedział wszystko na głos, dogłębnie dotarło do niego, jak szczeniacko się zachował.

Dziewczyna nie odzywała się, próbując zrozumieć wypowiedziane przez niego słowa. Kiedy w końcu wszystko ułożyło się w logiczną całość, potrafiła zrozumieć postępowanie HyunMina, choć wcale go nie pochwalała. Zresztą sama nie wiedziałaby, co zrobić w takiej sytuacji. Pewnie w akcie desperacji uczyniłaby dokładnie to samo albo coś o wiele gorszego. Osoby trzecie, które spoglądają na nieszczęście innych, przeważnie mają racje co do złego postępiania winnych, lecz sami nie mieliby zielonego pojęcia, co począć. Właśnie Susan była taką osobą, ale ona w przeciwieństwie do reszty potrafiła zrozumieć, a przynajmniej próbowała.

– Ahhh, więc tak to wygląda? – powiedziała, nie potrafiąc wymyśleć nic innego.

– Teraz rozumiesz dlaczego, Jongin nie może się o niczym dowiedzieć? Nie chce go jeszcze bardziej ranić a po za tym nikt oprócz mojego kolegi nie wie, że mam brata i niech tak pozostanie.

– Mniej więcej tak – przyznała szczerze.

– W takim razie obiecasz mi to? – zapytał, będąc pełnym nadziei na pomoc ze strony dziewczyny.

– Zastanowię się nad tym, a teraz pozwól, że już pójdę – powiedziała, następnie wstając i kierując się do wyjścia. Miała kompletny mętlik w głowie. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Pytanie, na które trudno było znaleźć jakąkolwiek odpowiedź. Jeśli mu powie, zrani jego uczucia i tym samym postawi jego brata w trudnej sytuacji, a co się stanie, jeśli tego nie zrobi?

Będzie jej wdzięczny? Czy może zapała do niej żalem?

Nie wiedziała i to było najgorsze, ponieważ nie miała jasnych rozwiązań. Tylko same niewiadome.  

************* / ************

Cześć  gwiazdeczki ^^

Jest już nowy rozdział, ponieważ wena do mnie wróciła i nie musiałam ją jakoś pożytecznie wykorzystać. 

Niby miało nic nie być do póki nie skończę korekty, ale nie chciałam was męczyć tak długo, więc mam nadzieję na jakieś gwiazdeczki czy coooś. 

PS : Ja wcale znowu nie żebrzę xDDDD  

Thanks for everything * Kai - Exo *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz