Rozdział 3

993 68 6
                                    

Zdziwiona uniosła nieco głowę, aby poznać właściciela głosu. Kiedy zorientowała się, kto nim był, wcale się nie zdziwiła. Bo kogo innego mogła się spodziewać? Świętego Mikołaja? Na pewno nie, a nawet gdyby nim był to i tak by w to nie uwierzyła. Było jej nawet żal tych wszystkich dzieci, które są okłamywane przez swoich rodziców. W pełni rozumiała dorosłych, ponieważ było to tradycją, lecz każde dziecko czuje później się w pewnym stopniu oszukane i zawiedzione.

– Jeśli to konieczne – powiedziała obojętnienie, będąc w szoku, iż nie spławiła go tak jak ostatnim razem. Czyżby podświadomie chciała, żeby chłopak dotrzymał jej towarzystwa? Nie wiedziała tego i szczerze jakoś nie szczególnie ją to interesowało. Chciała po prostu w spokoju zjeść i nic więcej.

Blondyn uśmiechnął się pod nosem, czując, że jest na dobrej drodze, aby przekonać do siebie dziewczynę. Ostatnim razem, gdy ją spotkał, wydała mu się naprawdę interesującą osobą i chciał ją poznać, co też idealnie sobie zaplanował, lecz nie wszystko poszło po jego myśli.

Kiedy po raz pierwszy ujrzał jej zamyślony wyraz twarzy i kruczoczarne włosy, które pod wpływem lekkiego wiatru odsłoniły jej idealnie zarysowane kości policzkowe, oniemiał. Nigdy wcześniej nie widział tak pięknej kobiety. Długie rzęsy okalające jej powieki wręcz perfekcyjnie do niej pasowały a pełne, malinowe usta sprawiły, że zachciał ich skosztować. Niestety nie było mu to dane, choć skrycie zaczął o tym marzyć.

Stał chwilę, wpatrując się, jak pewnym krokiem zmierza w jakimś kierunku. Nie zastanawiając się dłużej, podszedł bliżej do szatynki.

Przez moment zastanawiał się, czy powinien to zrobić, lecz ostatecznie dokonał tego, czego chciał. Specjalnie uderzył ją swoim ramieniem, chcąc później zrobić na niej dobre wrażenie. Sądził, że jeżeli ładnie ją przeprosi i zabierze do jakiejś miłej kawiarenki to uda mu się zawrócić jej w głowie. Jego niedoczekanie. Był naprawdę zdziwiony tym, że jego piękny uśmiech i anielski głos na nią nie podziały. Zazwyczaj kobiety rozpływały się i już po chwili mógł rozpocząć niewinny flirt. Tym razem mu się nie powiodło, lecz nie odcisnęło się to na jego ambicji. Był jedynie zszokowany i zaintrygowany jej osobą. Stała się ona, bowiem pierwszą dziewczyną, która oparła się jego urodzie.

– Nawet bardzo – rzekł miękko i odsunąwszy krzesełko, zajął miejsce naprzeciwko niej. Susan jednak za wiele sobie z tego nie zrobiła i jak gdyby nigdy nic zaczęła mieszać ze sobą wszystkie składniki dokładnie tak jak tego chciała, i nie obchodziło ją to czy była dla niego uprzejma, czy nie. Była głodna i nic nie mogło jej przeszkodzić. Ten jedynie obserwował każdy ruch, mając na celu odczytanie jakichkolwiek emocji. Nie udało mu się, lecz nie miał zamiaru się poddawać. Złożył ręce w krzyż, po czym oparł się o tył siedziska, mrużąc lekko oczy.

– Możesz się tak na mnie nie patrzeć? – zapytała nieco podirytowana zachowaniem blondynka. Nie to, że jakoś strasznie przeszkadzała jej jego obecność, ale jak tak uparcie wpatrywał się w jej osobę to nie bardzo mogła się skupić. Jedzenie nie jest kolosalnie trudną czynnościom, ale z jego pomocą wcale nie było to takie proste. Za każdym razem, kiedy próbowała wziąźć do buzi kęs jednego ze swoich ulubionych dań miała wrażenie, że chłopak zacznie mówić coś, co nie szczególnie przypadnie jej do gustu. Nie miała zielonego pojęcia, dlaczego tak było. Najchętniej wyszłaby z tego miejsca, zabierając ze sobą posiłek.

– Nie jesteś stąd. Prawda? – odpowiedział pytaniem na pytanie, ignorując jej wcześniejszą prośbę. Ta podniosła na niego spojrzenie, będąc w lekkim szoku.

Co za nie wychowany dzieciak.

Pomyślała, odkładając swoją łyżkę obok miski.

– Posłuchaj – zaczęła spokojnie, nie chcąc stracić kontroli. – Nie znam cię i nie mam w planach poznawać, więc czy byłbyś tak miły i zostawił mnie w spokoju? – Po raz kolejny zadała mu pytanie, zaciskając, przy tym dłonie. Czy on nie potrafi pojąć, że nie chciała z nim przebywać?

Dopiero wtedy zrozumiał, iż jego zachowanie było nie na miejscu, ale co poradzić skoro chciał, choć przez chwilę z nią porozmawiać? Pragnął dowiedzieć się, co było w nim nie tak? Dlaczego go wtedy zignorowała? Był jej bardzo ciekaw, ponieważ okazała się jedną, wielką niewiadomą. Czy to był grzech? Chyba nie, więc nie do końca mógł odnaleźć się w tej sytuacji.

– Spokojnie – powiedział, unosząc ręce w geście kapitulacji – już sobie idę – dodał, czując się głupio z faktem, iż tak bezczelnie się wobec niej zachował. – Aaaa i nazywam się Jongin. Kim Jongin – wypowiedział ostatnie słowa, po czym wstał i wolnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia. Nie był do końca pewien, dlaczego się przedstawił. Po prostu czuł, że zdrowo było tak postąpić.

Dwudziestolatka uspokoiła się dopiero wtedy, kiedy chłopak opuścił lokal.

Jongin, Jongin, Jongin.

Jego imię cały czas na nowo rozbrzmiewało w głowie brązowookiej. Nawet jeśli tego nie chciała to, nie potrafiła się opanować. Wzięła kilka głębszych wdechów, po czym niespiesznie zaczęła jeść. W końcu poczuła upragniony smak. Kiedy pierwsza porcja dotarła do jej żołądka, poczuła, że ten zaczyna się napełniać. Zamknęła oczy, rozkoszując się smakiem jedzenia. Bardzo za tym tęskniła. Ostatni raz jadła to ponad dwa lata temu, kiedy jej mama przyrządziła tę potrawę na obiad. Zawsze była pod wrażeniem umiejętności kulinarnych w swojej rodzicielki. Potrafiła przyrządzić praktycznie wszystko, poczynając od zwykłej jajecznicy, a kończąc na dość trudnym tiramisu. Susan musiała przyznać, że jej mama robiła je naprawdę pyszne, co zresztą potwierdza znaczna część rodziny.

Kiedy tylko opróżniła całą miskę, koniuszkiem języka oblizała swoje usta i westchnęła przeciągle. Tego właśnie było jej trzeba. Wstając od stolika, nie wiedząc, czemu zabrała karteczkę od Jongina. Schowała ją do swojego portfela, po czym poszła zapłacić za posiłek.

Praktycznie przez całą drogę powrotną zastanawiała się, dlaczego dosiadł się akurat do niej? Była ciekawa czy zostało to spowodowane tym spotkaniem z rana. Zrobiło się jej trochę wstyd, ponieważ uznała, że za ostro go potraktowała. Przecież jeszcze tak niedawno była zupełnie inną osobą. Kochała zawierać nowe znajomości i emanowała pozytywną energią. A teraz? Uciekło z niej to niczym powietrze z balonu.

Będąc już pod klatką schodową, przypomniała sobie, iż nie zrobiła zakupów. Otwartą dłonią uderzyła się w czoło i nie chcąc się wracać, weszła do bloku. Kiedy była już w swoim mieszkaniu od razu podreptała do łazienki. Pragnęła gorącej kąpieli, która pomoże jej się, choć trochę rozluźnić, co też szybko nastąpiło.

*****************/ *****************
Wybaczcie, że się spóźniłam, ale była niedziela a jak wiecie ,, Niedziela dzień lenia,, to się za późno za to zabrałam i musiałam dopracować to dzisiaj, ale i tak będzie następny rozdział a przynajmniej taką mam nadzieję.

Thanks for everything * Kai - Exo *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz