Przeszła z nim praktycznie każdy zakątek schroniska, choć tak naprawdę nie prosiła go o oprowadzanie. W pewnym momencie zaśmiała się pod nosem, co nie uniknęło uwadze chłopaka. Bawiło ją to jak blondyn ciągle opowiada o tym miejscu. Nie przeszkadzało jej to, ale chyba nieco się zagalopował, ponieważ nie to miał zrobić. Zaimponował jej tym, z jaką pasją wysławiał się o tym miejscu i musiała przyznać, że nie był z niego taki strasznie rozpuszczony dzieciak, jak na początku sądziła.
– Co cię tak rozbawiło? – zapytał zdezorientowany jej zachowaniem.
– Nie, nic, tak tylko. Mów dalej – powiedziała, próbując zniwelować śmiech, co też jej się udało.
– No przecież widzę, że się śmiejesz – rzekł, będąc pewnym swoich słów.
Był ciekaw, co doprowadziło do jej uśmiechu. Sądził, że jest dystyngowaną kobietą, która nie okazuje uczuć nieznajomym osobą. Tak naprawdę miał rację, ale tym razem nie mogła postąpić inaczej. To dzięki niemu po raz pierwszy od bardzo dawna szczerze się przy kimś zaśmiała. Sama też była tym naprawdę zdziwiona, ale też szczęśliwa, ponieważ właśnie tego pragnęła. Wrócić do normalności. Czuła, że w tym miejscu spotka ją wiele dobrego i będzie mogła żyć pełnią życia. Właśnie tego najbardziej pragnęła.
– Już nieważne. Chodźmy dalej – skończyła temat i sama ruszyła przed siebie, sprawdzając przez szybę, co jest w poszczególnej sali. Kiedy przeszła kilka kroków, zatrzymała się przy jednym z pomieszczeń i stanęła, przyglądając się obiektowi w środku. Widziała tam lekarza operującego jednego z podopiecznych schroniska. Niestety nie była to zwykła operacja a walka o życie. Krew z ciała zwierzęcia leciała strumieniem w górę. Susan niczym zamurowana stała, obserwując całą tę sytuację z wielkimi oczyma. Było jej żal małego futrzaczka. W duchu modliła się, by życie tego maluszka zostało uratowane. Nie zasłużył sobie na tak okrutną śmierć. Dokładnie widziała, jak lekarz próbuje zatamować krwawienie. Zacisnęła dłonie w pięści mając nadzieję, że to w czymś pomoże. Zamknęła oczy, powtarzając.
Dasz radę mały, dasz radę mały, dasz radę!!!
Niespodziewanie spod jej powiek zaczęły lecieć łzy. Z całych sił pragnęła, aby ten piesek przeżył. Obiecała sobie, że jak tylko będzie po operacji, to zapewni mu jak najlepszą opiekę. Nie miała bladego pojęcia jak to zrobi, ale musiała się nim zająć.
Jongin nie wiedząc, co ma zrobić, stał jedynie przy niej i starał się ją jakoś duchowo wspierać. Jemu też było żal zwierzęcia, ale w przeciwieństwie do niej potrafił opanować swoje emocje w takich sytuacjach. Chcąc ją wesprzeć miał zamiar pogładzić ją po ramieniu. Już wyciągnął do niej rękę i prawie dotknął, lecz w ostatniej chwili wycofał się. Nie miał zamiaru dostać od niej po głowie. Wystarczy, że nie mógł znieść tych mokrych śladów na jej policzkach. Nie lubił jak kobiety przy nim płaczą a w szczególności tak obdarzone urodą, jak Susan.
– Już po wszystkim – wyszeptał tuż przy jej uchu.
Bała się otworzyć oczu. Nie chciała ujrzeć martwego ciała tej bezbronnej istotki. Miała nadzieję, że jej modlitwy zostały wysłuchane i lekarz nie stoi nad nim, i ubolewa, iż nic innego nie mógł zrobić. Wzięła głęboki wdech i niepewnie otworzyła oczy. Na początku nie mogła uwierzyć w to, co widzi a później zaczęła jeszcze bardziej płakać. Nie obchodziło ją to, że Kim się na nią patrzy i, że widzi jej chwilę słabości.
– Nie płacz. Przecież jest wszystko dobrze – szepnął, w końcu odważając się na dotyk. Delikatnie ułożył dłoń na jej ramieniu i z wolna zaczął je gładzić. Był niemalże pewny, że ta go odtrąci, lecz ku jemu zdziwieniu tak się nie stało. Schowała swoją twarz w dłoniach i zaczęła się śmiać na przemian z lecącymi łzami.
CZYTASZ
Thanks for everything * Kai - Exo *
FanficOpowieść zwykłej dziewczyny o niezwykłych przeżyciach. Pomimo wielu przeciwności losu dalej brnie ku swoim celom. Czy uda jej się dopiąć swego? Czy będzie miała kogoś, kto jej pomoże w trudnych chwilach, a może to ona będzie podporą dla osoby bliski...