3 tygodnie później.
- Gdzie do cholery jest patelnia do naleśników!? - krzyczy Harry z kuchni, budząc mnie przy tym.
- Tam gdzie zawsze.- odpowiadam zaspana.
- Nie ma jej tu. Nie widzisz.- mówi.
- Nie ta szawka. Obok. - podaje mu patelnię
- Szukałem jej tam i nie było.- dalej krzyczy.
- Może źle szukałeś. - odpowiadam.
- Dobra. Nie denerwuj mnie. Chcesz naleśniki.- pyta Harry.
- No chcę, ty mój buntowniku.- odpowiadam.
Harry przyciąga mnie do siebie za sznurek od mojego szlafroku i całuje.
Jemy śniadanie w ciszy. Widzę, że coś go drażni. Od rana jest jakiś nieswój.
- Co ci jest?- pytam.
- A co ma być. Po prostu się nie wyspałem.- odpowiada.
- Harry, ty się nie wyspałeś. Spaleś chyba dwanaście godzin.- mówię.
- No dobra miałem cię o to zapytać na kolacji, ale chyba nie przeciągnę do wieczora.- mówi do mnie.
- O co ty mnie chcesz zapytać.- pytam robiąc sobie z niego jaja. Po chwili widzę że on przede mną klęczy.
- Ashley Marin. Zostaniesz moją żoną?- pyta Harry a ja wryta w krzesło,nie wiem co powiedzieć. Jestem zdziwiona.
- Tak!!!! Tak!! Tak!!!! Oczywiście że TAK!!.- odpowiadam.
- Wystarczyło jedno tak. Jejku jak się cieszę. Myślałem że się nie zgodz...- przerywam mu pocałunkiem.
- Kocham cię Harry. Dlaczego miałbym się nie zgodzić? Co?
- Nie ważne. Ja też cię kocham, najbardziej na świecie.- mówi Harry.
Jak wam się podoba.
Coraz bardziej się
rozkręca.