- Jedź już, bo się spóźnisz. Wiesz, że twoja mama nie lubi tego.- krzyczę do Harry'ego, który nadal męczy jajecznicę.
- Jezu. Nawet śniadania nie można zjeść w spokoju. Kobieto, jedna nieprzespana noc, a zachowujesz się jakbyś była na nogach od kilku dni. Uspokój się.- mówi. W sumie to ma trochę racji.
- Dobra, przepraszam, ale wszystko wraca do normy.
- W jakim sensie? Coś się zmieniło? No dobra to było głupie pytanie, ale jak wszystko może wracać do normy? Już nic nie będzie takie samo jak kiedyś?
- Zdziwił byś się. Akurat moja macica tak nie uważa. Nadal produkuje taką samą ilość krwi co kiedyś. Powiedziałabym, że nawet i większą.
- O czym ty do mnie gadasz?
- Ty do mnie tak na serio czy sobie żartujesz? Miesiączka wróciła.
- To ona w ogóle gdzie wychodziła?
- Jejku Harry jakim ty jesteś idiotą. Chyba logiczne, że jak miałam dzieci w macicy, to nie mogłam mieć okresu.
- A skąd ja to mam niby wiedzieć? Czepiasz się wszystkiego.
- Dobra nieważne. Kończ już jeść i jedź na lotnisko. Oni już wylądowali, a ty jeszcze w piżamie. To znaczy twoja piżama nie jest zbytnio bogata w odzież. Jezu gadam bez sensu. Idź po prostu wciągaj spodnie, koszule, buty i jedź.
- Już, już.
***
Okey, łazienka posprzątana, podłogi poodkurzane i pomyte, kurzu nie ma, kwiatki podlane, dzieci nakarmione, obiad się robi, teraz pora na mnie. Idę się ubrać jak człowiek, trochę pomalować i ułożyć włosy, bo nasi goście zaraz tu będą.- Mamusiu? Mogę iść do cioci?- pyta Lola, która właśnie weszła do sypialni, w której robię makijaż.
- Skarbie, bo ty nie wiesz.
- Czego nie wiem?
- Za chwilę tatuś przywiezie ciocię Gemmę, babcię Ann i małego Josha.
- Naprawdę? Dlaczego nic nie powiedzieliście? Tak bardzo się za nimi stęskniłam.
- No właśnie dlatego. Chcieliśmy, żebyś miała niespodziankę. Tylko proszę, jak przyjadą udawaj, że jesteś zaskoczona. Jakby tatuś dowiedział się, że ci powiedziałam, nie wiem czy coś by ze mnie zostało.
- Dobrze. Haha. Idę się szykować.
- Dobrze skarbie. Ubierz się ładnie. Zaraz uczesze ci jakiegoś warkocza.
- Dobrze.
***
- Gdzie są moje skarby? Lola, Ashley? Jak ja się stęskniłam za wami.- krzyczy Ann, która właśnie wtargnęła do domu. Na rękach trzyma małego chłopca. Jest taki podobny do Gemm.- Ann. Jak się cieszę, że już jesteście. A kto to taki przystojniak?
- A to moja kochana, jest twój chrześniak. Josh. Przeuroczy prawda?
- No oczywiście, że tak. Chodź tu do ciotki maluszku.- mówię do małego. Ten bez problemu idzie do mnie na ręce. Jest taki fajniutki.
- Gdzie moja wnusia?
- Babciaaa. Cześć.- krzyczy Lola i wskakuje Ann na ręce.
- Jakaś ty duża. Wiesz jak babcia się za tobą stęskniła.
- Ja też się stęskniłam. Kocham cię babciu.
- Puk, puk? Można.- mówi Gemma.
- Aaa część!!- piszczymy na swój widok.