[...]
- A-ale, k-kim je-jesteś?- pyta, a ja czuję jak ziemia zapada się pod moimi nogami. Dlaczego ona nic nie pamięta?
- Ashley, skarbie. C-co? Ale, ale dlaczego? Dlaczego ty mnie do cholery nie pamiętasz?- krzyczę, zawiedziony. Myślałem, że jak się obudzi wszystko wróci do normy. Ona wróci. Moja żona. Owszem wróciła, ale nie pamięta mnie. A jeśli nie pamięta mnie, ani jak się nazywa, to nie pamięta też dzieci. To jest najgorszy dzień w moim życiu. Stałem się obcą osobą dla najbliższej mi osoby. Nie poddam się. Zrobię wszystko by odzyskała pamięć. Nie musi pamiętać mnie, ale musi przypomnieć sobie dzieci.
- Gdzie j-ja jestem? Do k-kogo mówisz?- pyta wystraszona. Nie wie co się dzieje. Zachowuje się tak jakby wszystko co miała w głowie od tak znikło. Co ja gadam? Tak jest. W końcu nic nie pamięta.
- Skarbie, jesteś w szpitalu. Nie pamiętasz? Jechałaś po tort na chrzciny bliźniaków. Wpadłaś pod tir.- mówię do niej spokojniej niż na początku. Dodatkowo trzymam ją za rękę. Nie trwa to długo, ponieważ widzę w jej oczach, że czuję się z tym nieswojo. Dlatego też zabieram rękę.
- Nie, proszę nie zabieraj ręki. Znam skądś to uczucie. Jak to? Co mówiłeś? Jaki tort? Jakie bliźniaki?- pyta. Na początku jej wypowiedzi, czułem jakby kamień spadł mi z serca, ale pod koniec, kiedy spytała o kim mówię, chce mi się płakać.
- Nie pamiętasz naszych dzieci?- pytam.
- Jakich dzieci? Kim ty w ogóle jesteś? Nie znam cię. Nie powinnam z tobą rozmawiać. Wyjdź stąd.- mówi. Jej ręka od razu ucieka. Czuję się jakbym miał nóż w plecach. Myślałem, że to chwilowe i sobie przypomni. Myliłem się.
- Ashley, to ja Harry. Jestem twoim mężem.- mówię, głaskać ją po twarzy. Widzę, że w pierwszej chwili pojawia się uśmiech na jej twarzy. Tak jakby na sekundę wszystko było jak dawniej, ale po chwili znów pojawia się wściekłość, a wraz z nią do pokoju wpada lekarz i pielęgniarka.
- Dlaczego nas pan nie zawołał?- krzyczy lekarz.
- Dlaczego ona nic nie pamięta? Dlaczego moja żona nic kurwa nie pamięta?- krzyczę jeszcze głośniej.
- Nie chciałem panu mówić, ale obrażenia jej mózgu były takie silne, że wykazały całą pamięć.- mówi spokojniej. Ja jednak spokojniejszy nie jestem.
- I pan śmie nazywać się specjalistą? Nie powiedział mi pan o najgorszym. Moja żona nie pamięta swoich dzieci. Rozumie pan? Ciekawe jakby pan się poczuł jakby był na moim miejscu?- krzyczę.
- Nie mam żony i dzieci.- odpowiada.
- Mózgu też pan kurwa nie ma. Może się pan pożegnać ze szpitalem. Chyba pana obowiązkiem jest powiedzenie mi wszystkiego na temat zdrowia mojej żony, która również jest pana pacjentką. Czyż nie?- drę się coraz bardziej. Ashley i pielęgniarka patrzą na mnie wielkimi oczami. Kurwa nie obchodzi mnie to. Zależy mi na niej. Kocham ją. Tak na prawdę straciłem ją. Zapomniała o wszystkim co razem przeżyliśmy. Nigdy mu tego nie popuszczę. Gdybym wiedział wcześniej przygotowanym się na to. Przygotował bym dzieci.
- Ma pan rację. Przepraszam. Powinienem powiedzieć od razu.- tłumaczy się.
- Pan jest normalny? Co tu jeszcze robisz gówniarzu? Powiedziałem, że masz się pożegnać ze szpitalem. Żądam nowego lekarza prowadzącego dla mojej żony. A ty doktorku pójdziesz ze mną do ordynatora. Będziesz się tam tłumaczył.- mówię.
- Dobrze.- odpowiada cicho i wychodzi z pomieszczenia.
- Nieźle mu pan pojechał. To nie pierwszy jego wybryk. Nikt do tej pory nie odważył się na niego naskrżyć.- mówi pielęgniarka.