Harry.
To już dziś. Za jakieś siedem godzin lecimy. Przyrzekam, że jeszcze nigdy nie widziałem Ash takiej szczęśliwej.
Biega po całym domu i szuka jeszcze ostatnich rzeczy. Dobrze, że Lola jest już u rodziców. Inaczej byśmy nie zdążyli. Za dwie godziny musimy być na lotnisku. Wiem, że Ashley nie może się doczekać, ale ja także. Już chcę zobaczyć jej minę, kiedy dowie się o niespodziance. Mam nadzieję, że nie domyśla się co dla niej szykuję. Bo jeśli tak to klapa.Kilka godzin później.
Ashley.
Dobrze, że lecimy prywatnym samolotem, bo mam chorobę lokomocyjną. Nasz lot, trwa już kilka godzin, a ja co chwilę biegam do toalety. Najpiękniejsze jest to, że prawie cały czas jest ona wolna. W normalnym samolocie, jest to wręcz niemożliwe. Harry śpi. Trochę się nudze, więc nucę sobie jakąś piosenkę. Po chwili Harry, który pewnie w ogóle nie spał ściąga opaskę z oczu.*załącznik*
- To ty śpiewasz!?- pyta zdziwiony.
- A co? Usłyszałeś anioła?- żartuję sobie.
- No raczej. Kurde słonko nigdy nie śpiewałaś. Nie wiedziałem, że masz taki głos.- mówi zdziwiony.
- Haha. Może kiedyś nagramy wspólną piosenkę.- śmiejemy się.
- Bardzo chętnie. Tylko jest jeden problem.- mówi.
- Jaki?
- Chłopcy będą zazdrośni, że znalazłem sobie nowego partnera do śpiewania.- mówi Harry.
- Spokojnie. Jakoś nie ciągnie mnie do nagrywania płyt. Hahhahahahah wolę jak ty śpiewasz. Właśnie. Coś tak cicho w tym samolocie. Zaśpiewaj coś.- namawiam.
- I've got fire for a heart
I'm not scared of the dark
You've never seen it look so easy
I got a river for a soul
And baby you're a boat
Baby you're my only reason
[...] Drag me daaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawn[...]- Oh tak, to jest najlepsze. Kocham cię wariacie.- mówię siadając mu na kolana i całując w usta.
- Ja ciebie też kocham kochanie.- mówi Harry przerywając pocałunek. Jednak ja mu na to nie pozwalam i całuję dalej.
Harry.
Właśnie lądujemy. Wiem, że Ash tego nie znosi. Widzę jak się męczy. Obejmuję ją i głaszczę po ramieniu.
- Skarbie. Zaraz będzie po wszystkim. Spokojnie. Nie denerwuj się. Oddychaj głęboko. Wiem, że źle się czujesz, ale musisz z tym walczyć.- mówię, a Ashley odpowiada kiwnieciem głowy.
Wylądowaliśmy. Kiedy tylko wydostalismy się z pasów, moja żona pobiegła do toalety.
Ja w tym czasie zbieram wszystkie rzeczy które wyciągaliśmy z walizek.- Jezu. Ta podróż była okropnie męcząca. Ja nie wiem jak wy możecie tak latać. Ja bym się wykończyła.- mówi.
- Tak słonko, wiem. Ale za to patrz co jest za oknem. Słońce świeci. Jest gorąco. Pójdziemy na plażę i się zrelaksujemy. Cieszysz się, że tu jesteś?- pytam.
- Ty się jeszcze pytasz. Jestem wniebowzięta. Marzę o tej chwili od dwunastego roku życia. To było moje największe marzenie, oczywiście zaraz po tym, aby wziąć z tobą ślub. Kocham cię.- mówi.
- Poczekaj, aż zobaczysz co dla ciebie przygotowałem.- mówię, a ona odpowiada uśmiechem.
-----------------------------------------------------------
- Jesteśmy. Oto niespodzianka.- pokazuję.
- Harry?! Czy ty wynająłeś dom na nasz miesiąc miodowy? *PISK*- pyta.
- Nie.
-???
- Kupiłem go. - mówię po czym czuję już tylko ucisk na szyi.
- Na prawdę? Tak na zawsze?- pyta zdziwiona.
- Tak. Po naszym wyjeździe wracamy po Lolę i przeprowadzamy się do LA.- mówię.
- *PISK* Ty nie mówisz serio. To jakiś sen. Jak ty to wszystko zalatwiłeś. To niemożliwe.- piszczy jak dziecko, ale to właśnie takiej reakcji się spodziewałem.
- Tak, biegnij mała otwierać drzwi. Jest cały twój.- mówię, podając jej klucze.
- Aaaaa, kocham cię skarbie. Kocham najbardziej na świecie.- mówi, po czym czule mnie całuje.
- Sądzę, że walizki mogą poczekać w samochodzie.- mówię, biorąc Ash na ręce.
- Do sypialni?- pyta.
- Kochana. Gdzie tylko chcesz. To przecież nasz miesiąc miodowy.- mówię.
- Prowadź rycerzu.- mówi, po czym znowu mnie całuje.
Piszcie kto czekał na LA. Pozdrawiam gorąco. Buziaczki. Do następnego.