Dzisiaj lecimy do Londynu. Wszystko jest już gotowe, dzieci siedzą w samochodzie, walizki w bagażniku, tylko moja kochana żona biega po domu zestresowana tym, że czegoś nie wzięła. Zachowuje się tak jakby jechała na koniec świata.
- Ashley, proszę chodź już. Zaraz się spóźnimy.- poganiał żonę.
- Przecież lecimy prywatnym samolotem.- upomina mnie.
- To nie znaczy, że będą na nas czekać wieczność.- mówię.
- Dobrze już idę. Nawet nie wiesz jak się stresuję tym lotem.- mówi, zamykając drzwi.
- Dlaczego? Przecież nie lecisz pierwszy raz.- mówię, a ona patrzy na mnie z politowaniem.
- Harry, nie mówię o sobie. Bliźniaki lecą pierwszy raz. Mam nadzieję, że Lola nie będzie wymiotować. Mam nadzieję, że mój żołądek się nade mną zlituje i także nie będzie sprawiał problemów.- opowiada. Otwieram jej drzwi do samochodu. Kiedy je zamykam, ona dalej nawija. Boże czy ona może chociaż na chwilę przestać mówić?
- Możesz powtórzyć? Nie słyszałem cię. Byłem poza samochodem.- mówię.
- Tak, oczywiście. Mówiłam o tym, że zazdroszczę ci, że nie masz choroby lokomocyjnej.- odpowiada.
- Skarbie, po prostu przestań ciągle o tym myśleć. Cały czas stresujesz się, że będziesz wymiotować i dzięki temu tak właśnie jest. Ale jeśli będziesz myślała o czymś miłym, na przykład o poprzedniej nocy, albo o czym kolwiek innym będziesz czuła się dobrze.- mówię. Na niektóre słowa kącik moich ust podnosi się do góry
- Harry, nie przy dzieciach. A tak w ogóle to skąd ty wiesz takie rzeczy kochanie?- pyta.
- Bo też miałem chorobę lokomocyjną. Nadal mam. Po prostu kiedy latam, to nie myślę o tym, tylko oglądam film, śpiewam, czytam książkę, myślę o nas, o naszej przyszłości, o przyszłości naszych dzieci.- mówię. To prawda. Zawsze, kiedy mam wyjazdy służbowe, myślami jestem z rodziną. Planuje większość rzeczy w samolocie.
- Opowiesz mi jaki jest twój obraz wydarzeń?- pyta.
- W samolocie. Może to cię zajmie.- mówię, pocierając jej ramię. Po chwili Ash wpłata swoje palce w moje.
- Przez tyle godzin będziesz opowiadał mi o przyszłości?- pyta, śmiejąc się.
- Skarbie, ty nie wiesz jakie mam zamiaru wobec was.
- No dobrze. Już nie mogę się doczekać.
***
- I co, śpią?- pytam żony, która właśnie usiadła na fotelu znajdującym się na przeciw mnie.- Tak. Szybko nie wstaną.- mówi, pocierając oczy ze zmęczenia.
- Chcesz się położyć?- pytam.
- Nie. Chce posłuchać tego co miałeś mi opowiedzieć.- mówi siadając mi na kolanach. Opłata swoje ręce wokół mojej szyi i przytula.
- No dobrze. W takim razie zacznę od tego, że chciałbym was zabrać w podróż dookoła świata. Myślałem, żeby bliźniaki miały tak może sześć, siedem lat. Będą starsze i zapamiętają więcej rzeczy. Jeśli chodzi o Lolę, to chciałbym, żeby chodziła do najlepszej szkoły. Oczywiście ona sama wybierze sobie to co będzie chciała robić w życiu. Jeśli będzie chciała pójść w moje ślady, to nie będę miał nic przeciwko. Będę ją tylko wspierał. Ale z drugiej strony, chciałbym, żeby przeżyła coś czego ja nie mogłem. Żeby poszła na studia, żeby poznała wielu ludzi. Nie wiem dlaczego, ale wyobrażam ją sobie w roli świetnego prawnika. Byłaby naprawdę genialna. Miałaby własną kancelarię. Byłaby najbardziej znanym prawnikiem na świecie. Co do przyszłości Luke'a, nie wiem jeszcze jak i co, ale z Louisem będziemy go szkolić na piłkarza. To znaczy Lou, bo wiesz ja i piłka to źle połączenie. Lauren, myślę, że ona pójdzie w twoje ślady. Będzie artystką. Będzie tańczyć. Będziesz jej projektowała najpiękniejsze suknie na turnieje tańca. Będzie światowej sławy tancerką i siostrą bliźniaczką znanego na całym świecie piłkarza. Oboje będą mieli siostrę, na której zawsze, o każdej porze dnia i godziny będą mogli polegać. Oczywiście od czasu do czasu przypomn sobie o swoich kochanych rodzicach i wpadną w odwiedziny. Zdziwią się pustką w domu, ponieważ my będziemy wygrzewać się na wyspie, którą wynajmę na naszą dwudziestą rocznicę ślubu. Jeśli chodzi o nasze wnuki, będą przyjeżdżać do nas w każde wakacje. Będziemy je rozpieszczać. Będą naszym oczkiem w głowie. Będziemy ich chwalić za każde nowe osiągnięcie. Wyrosną na odpowiedzialnych ludzi. A później. Tego nikt nie wie. Ani ja ani ty, ani ktokolwiek inny.- mówię. Na chwilę patrzę na Ashley, która po prostu płacze. Nie wiem dlaczego, ale jej twarz jest cała spuchnięta, a po policzka ciekną wielke łzy.