- Dziś jest ten dzień, teraz albo nigdy- powiedział do siebie Dan, ściskając w dłoni małe pudełeczko w kształcie serca. W tym pudełeczku krył się pierścionek zaręczynowy dla jego prawie narzeczonej Dory. Miał nadzieję, że dziś ona stanie się nią, że już zostaną na zawsze razem ze sobą; przecież byli ze sobą prawie trzy lata. Ten pierścionek z kamieniem niebieskim jak jego oczy miał to przypieczętować, miał przypieczętować ten czas od pamiętnego koncertu na T in the Park, to wtedy wpadli na siebie.
Smith szybko pożegnał się z jubilerem i popędził w kierunku mieszkania Dory.
- Kurde, czemu tak pada? No nic, oświadczyn na spacerze nie będzie, zrobię to z zaskoczenia w domu.
I poszedł dalej. W końcu dotarł. Kiedy nacisnął klamkę, usłyszał dziwny hałas.
- Dziwne, przecież o tej porze bywam tylko ja - pomyślał i wszedł po cichutku dalej.
To, co zobaczył za moment przez uchylone drzwi jej sypialni, poraziło jego umysł i ciało. Dora, jego kochana Dora zabawiała się ze swoim kolegą ze studiów i najwyraźniej było jej dobrze!Dan mocniej pchnął drzwi i przerwał jej miłosne igraszki.
- Ale co ty tu robisz! Dziś miało cię tu nie być!
- Dora, dlaczego? Dlaczego?
- Chcesz wiedzieć? Monogamia mnie nie interesuje, ja chcę się bawić, a nie nudzić z tobą. Czułam, że chcesz mi się oświadczyć, to mówię ci teraz NIE. Możesz się wypchać i zniknąć z mojego życia.
Danowi nagle pociemniało w oczach, a krew odpłynęła z twarzy. Nic nie powiedział, tylko wyszedł w tę płaczącą deszczem noc.Szedł i szedł przez zapłakany Londyn, a jego łzy mieszały się z kroplami deszczu. Jego serce wyło z bólu, nie wiedział, co się wokół niego dzieje.
- Dora, dlaczego? Czemu to zrobiłaś? Czemu tak mnie złamałaś? - Dan wrzeszczał w myślach.
Był już niedaleko swojego domu, złamany, zniszczony i okaleczony. Nie interesowało go to, że jest zimno i że zupełnie przemókł. Już był naprzeciwko swojego domu, wystarczyło tylko przejść przez ulicę.
Załamany i zobojętniony wszedł na jezdnię, ale nie zauważył pijanego kierowcy, który uderzył w niego i tak po prostu odjechał, nie udzieliwszy pomocy.
- To koniec, pomyślał. - To koniec.
Nagle ktoś pochylił się nad nim. Jakaś postać dziewczyny o ciemnych, długich włosach i zielonych, niesamowicie zielonych oczach zaczęła mówić do niego:
- Nie zasypiaj, nie śpij! Ani mi się waż!
- Proszę... nie odchodź... ja nie chcę być sam...
-Pomoc już jedzie, będzie dobrze, tylko nie śpij!
Cały czas trzymała go za rękę.
- Boję się... ja jednak chcę żyć... nie chcę odchodzić... zostań... ja... ja...
- Cichutko, już dobrze, wszystko będzie dobrze.
- Bądź ze mną... zostań... nie odchodź...
I Dan osunął się w ciemność, mając w podświadomości obraz tej pięknej o nieziemsko zielonych oczach.
CZYTASZ
Złe i Dobre Wypadki
FanfictionZbiorowe ff grupy Bastfiction https://www.facebook.com/groups/BastFiction/