Zatrzymał się tuż przed jej nosem. Momentalnie oblał go zimny pot. Był zdumiony swoją reakcją na tamto wspomnienie.
-Co pan robi? Nie powinien pan jeszcze wstawać – pielęgniarka miała zaskoczenie wymalowane na twarzy.
Wzięła Dana za ramię i zaprowadziła do łóżka. Nie nadążał za jej krokami, właściwie to ledwo wlókł się po korytarzu. Czuł, że zaraz się przewróci.Jakby za karę ból głowy powrócił. Rozsadzał czaszkę od środka. Jakikolwiek ruch powodował jego natężenie. Dodatkowo czuł, że spuchło mu czoło. Był przekonany, że po wypadku został ogromny, krwawy guz. Jego wolna ręka potwierdziła te przypuszczenia.
Dan przywitał łóżko z ulgą. Pomyślał dość nieprzytomnie, że chciałby spędzić w nim całą wieczność i nigdy nie wychodzić na niesprawiedliwy świat pełen kobiet, które niszczą jego nadzieje na szczęście. Łamią obietnice. Zdradzają. Wykorzystują. Nikt nie spodziewałby się po tych z pozoru niewinnych istotach czegoś podobnego. Nic nie mówiło, że Dora skończy tak obiecujący związek w taki sposób.
- Wyszedł pan z tego z tylko z tym krwiakiem, paroma ranami i niewielkim obiciem mięśni. Nie wszyscy mają tyle szczęścia - pielęgniarka zmieniała opatrunek na głowie Dana.
Próbował skupić się na jej słowach i zebrać myśli. Słuchał z uwagą. – Dzięki Bogu, są na świecie ludzie, którzy pomagają bezinteresownie i co najważniejsze potrafią pomóc. Ta dziewczyna...
- Gdzie jest ta dziewczyna? – przerwał Dan.
Poczuł, że naprawdę chce zobaczyć ją jeszcze raz i podziękować. Była teraz niczym blask nadziei w jego wypranym z kolorów życiu. Wydawało mu się, że ze wszystkich ludzi tylko ona jest godna zaufania. Chociaż miał świadomość jakie to jest głupie, wszystkie jego marzenia o założeniu zespołu i spokojnym życiu w swoim wymarzonym, zaprojektowanym przez siebie domu nagle zblakły w porównaniu do spontanicznego pragnienia poznania tej dziewczyny o oczach, których koloru nie da się zapomnieć.
- To pana znajoma? – zapytała pielęgniarka, ale jakby przypominając sobie, że nie powinna jednak o to pytać odpowiedziała na zadane pytanie - Nic o niej nie wiadomo. Zadzwoniła pod numer alarmowy i udzieliła pierwszej pomocy. Zatamowała krwawienie i ułożyła. Nie zrobiłabym lepiej opatrunku z kawałka koszuli. Własnej koszuli.
Skończyła bandażować głowę i przeszła do rozległej rany na łydce. Dan poczuł olbrzymie obrzydzenie do tej krwawej dziury w jego nodze z obszarpanymi brzegami. Zrobiło mu się jeszcze słabiej, o ile w ogóle to możliwe.
- Chciałbym jej podziękować – Dan próbował brzmieć całkiem przyzwoicie i próbował nie jęczeć – Jak można ją znaleźć?
- Nie wiem. Ale być może znajdę kogoś, kto może panu pomóc – uśmiechnęła się pielęgniarka.
Wyszła z sali, a Dan runął na łóżko z ciężkim westchnięciem. Miał dość. Nigdy nie był w szpitalu, nie jako pacjent. Zawsze kojarzył to miejsce z obezwładniającym zapachem i wszechogarniającą bielą hamującą wszystkie ludzkie odruchy.
Pomyślał, że nigdy nie spodziewał się wylądowania tutaj z powodu wypadku, tak głupiego wypadku, który był skutkiem jego nieuwagi i tego, że jego emocje zdominowały rozum i zdrowy rozsądek. Gdy skończył obwiniać siebie, zaczął obwiniać Dorę. Czuł, jakby przeprowadziła zamach na jego życie i jakby przewidziała, że właśnie to wyprowadzi go z równowagi na tyle, by mógł sobie coś zrobić. Po długim namyśle dodał, że planowała, by odebrał sobie życie bardziej lub mniej umyślnie. Zmroziło go. Postanowił nie myśleć o niczym.
Kiedy się obudził, dalej czuł się jak na kacu. Jak tylko otworzył oczy, natychmiast je zamknął, przestraszony wdzierającymi się przez okno promieniami słońca. Użył resztek swojej silnej woli, żeby znowu je otworzyć.
Ku jego zdziwieniu zobaczył obok znajomej pani pielęgniarki dwóch nieznanych mu mężczyzn. Jeden z nich nie był w uniformie. Wyglądał na młodszego od Dana. Był wysoki, miał ciemne włosy. Chociaż był poważny, budził sympatię i miał ostre rysy twarzy, które mówiły, że lubił się śmiać. Drugi miał niekompletny strój ratownika. Był przed pięćdziesiątką. Wyglądał trochę, jakby ktoś właśnie odciągnął go od ważnej pracy. Rozglądał się niecierpliwie i czekał na następny ruch Dana.
- Jestem wolontariuszem w tym szpitalu. Ta pani powiedziała, że szukasz dziewczyny, która udzieliła ci pomocy, nie? – młody człowiek mówił szybko i pękająca głowa Dana ledwo nadążała analizować wszystkie jego słowa. Z tego powodu Dan zdążył go już znienawidzić – ten pan dyspozytor odebrał jej zgłoszenie. Prawda?
„Pan dyspozytor" zmieszał się. Wydawało się, że chce uciec. Wolontariusz patrzył na niego z niepokojem.- Prawda? – powtórzył już wolniej i z mniejszą pewnością. Zapadła cisza. Patrzył raz na Dana, raz na drugiego mężczyznę.
- Odebrałem zgłoszenie przez innego dyspozytora. Nie mieli tam wolnej karetki – wysapał dyspozytor z ulgą.
- Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej? Idioto, widzisz tego człowieka niespełnionych nadziei? Zawiodłeś właśnie następną? – chłopak był wściekły – Z kim ja pracuję?
Mamrotał dalej, ale Dan go już nie słuchał.
CZYTASZ
Złe i Dobre Wypadki
FanfictionZbiorowe ff grupy Bastfiction https://www.facebook.com/groups/BastFiction/