- Mmmm najlepsze buritto jakie jadłem – mruknął z zadowoleniem przełykając ostatni kęs pysznego dania, a odrobina jego ulubionego ostrego sosu nieśmiało spłynęła mu z kącika ust na brodę.
Zamknął oczy, by móc jeszcze przez chwilę skupić się na smaku który pozostał mu w ustach.
- Ty chyba jestem fanem burrito? - Ellen przerwała Danowi tą chwilę uniesienia.
- Tak! Przecież to jest niesamowite! - zareagował z entuzjazmem – Ostry kurczak, ryż, fasola, kukurydza, ser, śmietana, guacamole, salsa i sos chipotle – wymieniał składniki, jakby kelnerka nie wiedziała jak przygotowują burrito – Czego chcieć więcej? - zapytał retorycznie, podnosząc charakterystycznie jedną brew do góry.
Ellen zaśmiała się, ale nie był to śmiech wyśmiewający, a raczej śmiech rozbawionej dowcipem dziewczyny. Z przyjemnością przyglądała się chłopakowi, który z taką wręcz pasją opowiadał o kawałku placka z mięsem i dodatkami. Jego oczy momentalnie się ożywiły i stały się jeszcze większe niż były, co sprawiło, że Ellen nie mogła oderwać swoich wzroku od tych dwóch oceanów.
- Jesteś uroczy – Ellen zrobiła krok w kierunku Smitha i wyjęła z fartuszka chusteczkę, którą wytarła ściekający z brody bruneta sos. Dan lekko się zmieszał. Złapał za szklankę z wodą, po czym wypił ją całą do dna. Ostre jedzenie jednak dało o sobie znać w jego przełyku. Ellen widząc jego zmieszanie, szybko zareagowała, aby nie powstał jeden z tych niezręcznych momentów, kiedy nie wiadomo co robić.
- Dobra Królu Burrito – zaczęła odwiązywać fartuszek – Idziemy. Zabieraj swoje zabawki. - rozkazała.
- Ale jak to? Przecież jesteś w pracy? - zdziwił się chłopak.
- No tak, ale jako że nic specjalnego się nie dzieje, bo jest środek tygodnia, to poradzą sobie bez jednej kelnerki. Chodź, poszukamy Twojej weny. - puściła oczko do niebieskookiego.
- Ok, ale mam nadzieję, że nie będziesz miała przez mnie problemów? - zapytał, pakując swojego laptopa i gruby notes.
- O mnie się nie martw – zapewniła.
Para znajomych kierowała się ku wyjściu. Nagle Dan zorientował się, że nie zapłacił za swoje zamówienie.
- Ej, poczekaj, przecież... a rachunek? - chłopak nerwowo przeczesał swoją czuprynę dłonią – Nie zapłaciłem.
Już chciał się kierować do kasy, ale Ellen złapała go za rękę.
- Spokojnie. To było na mój koszt - odpowiedziała zadowolona.
- Ale...
- Żadne ale... idziemy.
Smith zaczął się zastanawiać, dlaczego w sumie obca mu dziewczyna, która jedynie uratowała mu życie, jeszcze płaci za niego rachunki? Fakt, to było dla niego wybawienie, ponieważ w kieszeni miał ostatnie kilka funtów na przeżycie do końca miesiąca. Zielonooka stała się dla niego w tym momencie jeszcze bardziej intrygująca.
- To gdzie idziemy? - zapytał.
- Do parku.
- Do parku? Myślisz, że tam zgubiłem swoją wenę? - próbował być dowcipny.
- Myślę, że jest tam miejsce jedno miejsce które powinieneś zobaczy. I ja Ci je pokażę - przyspieszyła kroku.
Dan zachodził w głowę cóż takiego może mu pokazać owa niewiasta. Oprócz drzew? Ławek? Ludzi snujących się alejkami? Ale był tak ciekawy, że dotrzymywał kroku swojej znajomej. Mimo tego, że była od niego sporo niższa, nie mógł za nią nadążyć. Do tego rozwiązana sznurówka w trampku nie pomagała mu w tym.
Kiedy doszli już na miejsce, Ellen ochoczo oznajmiła.
- To tu.
Dan zmieszał się przez chwilę, rozejrzał wokół, ale nic nadzwyczajnego oprócz drzew, krzaków i kawałka pnia wystającego z ziemi nie zauważył. Dość sporego zresztą pnia. Ellen kucnęła przy pieńku i położyła na nim swoje dłonie.
- Podejdź tu – powiedziała spokojnym głosem.
Dan kucnął obok dziewczyny i odruchowo zrobił to samo co ona. Położył dłonie na pniu, obok jej dłoni. Nagle poczuł, niewyobrażalne ciepło, spokój i radość. Nie wiedział dlaczego. Ale wiedział, że to dobre uczucie. Zielonooka uśmiechnęła się do bruneta a on odwzajemnił się tym samym...
CZYTASZ
Złe i Dobre Wypadki
FanfictionZbiorowe ff grupy Bastfiction https://www.facebook.com/groups/BastFiction/