*16*

49 11 2
                                    

*Michał*

Pomysł Filipa okazał się być bardzo trafny. W dalszej rozmowie z Karoliną ustaliliśmy, że to ja dam jej pieniądze na koncert z oszczędności. Ale to równało się z powrotem do domu. Czy byłem na to gotowy? Na starcie twarzą w twarz z moją siostrą i oznajmienie jej, że pobiłem naszego brata? Chyba nie byłem gotowy na to wszystko. Nie łudziłem się, że dalej zasnę, dlatego usiadłem na łóżku. Twarz zasłoniłem dłońmi i zastanawiałem się, jak to wszystko będzie dalej wyglądać. Matka złoży papiery rozwodowe. Wywali ojca z domu? Było tak wiele pytań a brak jakichkolwiek odpowiedzi. No kurwa! To wszystko stawało się....a raczej już było popierdolone. Nagle oprzytomniałem i stwierdziłem, że jednak muszę wrócić do domu, aby wziąć plecak do szkoły. No tak.. wcale nie chciało mi się tam iść. Zerknąłem na telefon, była 6:20. Czas wrócić do "domu". W 15 minut doprowadziłem się do w miarę normalnego stanu. Wymieniłem się z Filipem numerami, za niedługo znowu się spotkamy. Tak więc o 6:35 uprzednio, żegnając się z nim opuściłem jego dom i udałem się w stronę swojego. Szybko skojarzyłem w jakiej dzielnicy jestem. Jest tak samo bogata jak moja tylko oddalona o 3 km. Nie spiesząc się ruszyłem wolnym krokiem przed siebie. Ciekawe czy spotkam w domu Oliwię. Przecież to twoja siostra mieszka tam. Przybiłem sobie facepalma. Ty idioto. Po sprzeczkach, które prowadziłem sam z sobą dostrzegłem, że jestem już po domem. Czas na konfrontację z Oliwią. Trzęsły mi się ręce, pierwszy raz tak bardzo się jej bałem. Szarpnąłem za klamkę. Zamknięte. Przeszukiwałem wszystkie kieszenie i nadal nie miałem kluczy. Szlag..pewnie zostały u Filipa. Czy zaryzykować i zapukać czy może wejść przez okno. Raz się żyje. Zapukałem cicho do drzwi. Nie łudziłem się, że ktoś otworzy, chciałem odejść, gdy nagle w drzwiach stanęła moja zapłakana rodzicielka.

- Jezu mamo co się stało? - podbiegłem do niej i ją przytuliłem. 

- Wasz ojciec zdradza mnie z sekretarką. - po tych słowach mocniej się we mnie wtuliła.

 - po tych słowach mocniej się we mnie wtuliła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ciiiii, spokojnie mamo. Nie płacz. - złapałem ją za rękę i zaprowadziłem ją do salonu.

Odjęło mi mowę, zatrzymałem się w pół kroku. Wszystko, dosłownie WSZYSTKO było zdemolowane jakby przeszło tutaj ogromne tornado.

 Wszystko, dosłownie WSZYSTKO było zdemolowane jakby przeszło tutaj ogromne tornado

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Co to.....Czy to ten skurwysyn? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-Był tutaj. Sam przyznał się do wszystkiego, rozpętała się wielka kłótnia. Tak się skończyła. - powiedziała roztrzęsiona.

Co ten cholerny alfons sobie wyobraża.. Zaprowadziłem mamę do kuchni. Nie miałem już siły. Oboje usiedliśmy. Wypowiedziała słowa, których za nic bym się wtedy nie spodziewał.

-Żartujesz sobie tak? - zapytałem retorycznie, lecz ona miała strasznie poważną minę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Żartujesz sobie tak? - zapytałem retorycznie, lecz ona miała strasznie poważną minę.

Pokiwała głową na nie, powstrzymując się od kolejnych łez. Zdenerwowałem się.

- Cholera mamo to do kurwy nędzy nie Twoja wina! Boże święty nie masz za co przepraszać. Nie mów tak. Zawiódł nas ten alfons, zdradzając Ciebie. Jebak leśny nie potrafiący trzymać chuja w spodniach. - mama na ostatnie słowa się cichutko zaśmiała, ale po chwili wrócił smutny wyraz twarzy. Nagle mnie olśniło.

- A gdzie Oliwia? - zapytałem spokojnie.

- Nie mogła znieść tego wszystkiego, wczoraj wieczorem zadzwoniłam do babci. Po szkole jedzie do niej na parę dni, musi odpocząć od tego wszystkiego ty też. - odpowiedziała

- O nie, nie, nie. Zostaję i pomogę Ci we wszystkim. A teraz muszę pójść do szkoły zadzwoń do firmy sprzątającej niech ogarną salon. - jeszcze raz ją przytuliłem.

Pobiegłem do góry chwyciłem plecak, zapakowałem do niego kilka zeszytów i poszedłem do szkoły. Po 20 minutach dotarłem do budynku. Na planie zobaczyłem, że pierwszą mam matmę. Spokojnym krokiem ruszyłem przez korytarz. Do dzwonka na lekcję zostało mi 5 minut. Nagle ktoś na mnie wskoczył. Tym ktosiem była Oliwia.

- Oliwia! 

Mocno się do niej przytuliłem nie odwzajemniła tego. Po chwili poczułem piekący ból policzka. Uderzyła mnie z liścia. Sęk w tym, że należało mi się. Wszyscy się martwili, a ja po prostu uciekłem od problemów. Przytuliła się do mnie.

- Przerasta mnie to wszystko, nie dam rady. - powiedziała smutno.

- Dasz radę, będzie dobrze Gwiazdko.

*6 godzin później*

Siedziałem w kuchni i zajadałem szybki obiad. Salon był już posprzątany. Nagle po domu rozniósł się dźwięk trzaskanych drzwi do kuchni wpadła wkurwiona Oliwia.

- Możesz mi to do cholery wytłumaczyć?!? - i rzuciła na blat jakiś szmatławiec...

- Możesz mi to do cholery wytłumaczyć?!? - i rzuciła na blat jakiś szmatławiec

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

KD

**********

Hej, hej, hej. Bartek rzucił mi wyzwanie, podołałam temu. Haha :D Macie rozdział. Życzę wszystkim miłego tygodnia i zapraszam do czytania i komentowania.

Sekrety rodzinneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz