*1*

147 12 4
                                    


Oliwia Mazur:

Jak na marzec było już naprawdę ciepło. Dzisiaj rozpoczynał się nowy tydzień. Jak ja nienawidzę poniedziałków. Mam wtedy najgorsze lekcje, ale nie narzekam, bo mój brat ma do 16.30. Wstałam, ubrałam się, wyszykowałam i ruszyłam do szkoły. Pierwszą lekcje miałam geografię, więc za bardzo mi się nie śpieszyło. Oczywiście spóźniona weszłam do sali, zajęłam swoje miejsce i udawałam, że ją słucham. Myślałam o wszystkim, tylko nie o geografii. W pewnym momencie wpadłam na pomysł, żeby zrobić miłą niespodziankę braciszkowi i ugotować obiad. Codziennie gotuje mi obiady, zmywa, pierze, sprząta i ma jeszcze czas się uczyć. Jak raz ja ugotuję to się nic nie stanie. Gdyby nie on, to chyba zginęłabym z głodu pod grubą warstwą bałaganu.

- Oliwia, ile wynosi rozciągłość południkowa Afryki i jak to obliczyłaś? – przerwała mi to rozmyślanie nauczycielka.

no.. eeem... niestety nie wiem. - odpowiedziałam

Doskonale wiesz, że wychodzi ci ledwo dwa. Ja nie będę potem cię dopytywać, żebyś zdała do następnej klasy!!! Albo się weźmiesz do roboty, albo spotkamy się w sierpniu na poprawce!!!! - zaczęła wrzeszczeć.

Na szczęście w tym momencie zadzwonił dzwonek i nie musiałam słuchać jej darcia się jaka to ja niby jestem i czego nie umiem. Nienawidzę geografii i to jest jedyny przedmiot, z którego mam ledwo dwa. Z innych to mam czwórki i nawet piątki. Wracając do mojego planu , to  nie jest  zły pomysł. Ugotuje dzisiaj obiad. Przy okazji sprawdzę swoje zdolności kulinarne.

Hejka, idziesz na dwór po lekcjach? – złapała mnie na przerwie moja przyjaciółka Karolina.

- No dzisiaj akurat nie mogę.

- Czemu? - zapytała koleżanka

- Wpadłam na genialny plan i chce zrobić mojemu bratu miła niespodziankę i gotuję nam obiad.

- Serio? Przecież ty ma dwie lewe ręce do gotowania.

- Dam radę - odpowiedziałam niepewnie.

- Właśnie nie dasz. O której wraca Michał?

- Ok. 16.30.

- To od razu po lekcjach przychodzę do ciebie i pomogę ci w tym obiedzie. Przecież ty prędzej kuchnię spalisz niż coś ugotujesz. Przy okazji pogadamy, bo ostatnio się coś rzadko widzimy.

Ok, dzięki za pomoc.

Spoko. Wiesz, że ja zawsze ci pomogę. – uderzyła mnie w ramię, śmiejąc się przy tym.

- Ej, to bolało. – chciałam jej oddać, ale uciekała przede mną i tak przez dobre 15 min ganialiśmy się po szkole. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów.

Fakt, miała rację. Do gotowania mam dwie lewe ręce. Reszta dnia w szkole minęła bardzo szybko. Po szkole udaliśmy się do sklepu, kupiliśmy potrzebne rzeczy i zaczęliśmy gotować. Postanowiłam, że zrobimy spaghetti, bo Michał je uwielbia. Podczas robienia było bardzo fajnie. Śpiewaliśmy, śmialiśmy się , rozmawialiśmy o wszystkim i nawet czegoś się nauczyłam o gotowaniu. Robiłam je aż 2 godziny, a Karolina się przyglądała i tylko mówiła co źle robię. Oczywiście miała przy tym też wielki ubaw. Kiedy nałożyłam potrawę na talerz, braciszek akurat wszedł do domu.

Michał Mazur:

Po prawie 10 godzinach w końcu wyszedłem z tej budy. Świetnie. Jeszcze trochę a będę tam nocował. Muszę pójść na jakieś zakupy, bo w domu jak zwykle pusta lodówka i jeszcze muszę coś wymyślić na obiad. Może tradycyjnie ziemniaki z mięsem? Dobra pomyślę po drodze. Po udanych zakupach wróciłem do domu, zajrzałem do skrzynki na listy. Przyszło jakieś awizo. Za bardzo mnie nie interesowało co przyszło dokładnie. Schowałem kartkę do kieszeni i otworzyłem drzwi od domu Kiedy wszedłem, zaskoczył mnie przyjemny zapach ulubionego spaghetti.

Sekrety rodzinneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz