Rozdział 7 - Uciekający czas

561 75 16
                                    

– Halo? – Odebrał.

– Słuchaj uważnie – odezwał się poważny, męski głos. – Zostały ci dwie godziny życia. Jeśli będziesz robił co ci każę, może przeżyjesz. Za chwilę podjedzie taksówka. Wsiądziesz do niej, kierowca wie gdzie jechać. Skontaktuję się z tobą jak dojedziesz na miejsce. Masz nikomu nic nie mówić. Żadnej policji. Zrozumiałeś?

Mike stanął jak wryty na środku chodnika, nie dowierzając w słowa, które przed momentem usłyszał.

– Zrozumiałeś? – powtórzył mężczyzna zniecierpliwionym tonem.

– Tak – wydusił z siebie ciche potwierdzenie, wciąż nie wierząc w to co się dzieje.

Mężczyzna rozłączył się, a kilka sekund później przy krawężniku zatrzymała się czarna taksówka. Kierowca wychylił się i zawołał przez uchyloną szybę:

– Pan Stamford?

Mike przytaknął, czując że robi mu się słabo. Telefon to nie był głupi żart.

– Chwileczkę – powiedział do taksówkarza, starając się brzmieć spokojnie, choć głos drżał mu, a ręce trzęsły się, kiedy próbował wystukać numer do Johna.

„On na pewno mi pomoże" – powtarzał sobie dla otuchy w myślach.

Pierwszy sygnał oczekiwania na połączenie, a potem cisza. Rozłączyło go. Spojrzał na ekran i zamarł, widząc nową wiadomość nadesłaną z numeru, z którego przed momentem oznajmiono mu, że prawdopodobnie umrze. Kliknął na nią dygocącym palcem. Lepka od potu dłoń ściskała kurczowo komórkę.

'To moje ostatnie ostrzeżenie. Jeżeli jeszcze raz spróbujesz się z kimś skontaktować, twoja rodzina gorzko tego pożałuje. Nie chciałbyś stracić żony i dzieci tak jak Watson, prawda? Wsiądź do taksówki.'

Stamford poczuł, że kręci mu się w głowie, a nogi ma jak z waty. Mimo tego udało mu się dojść powoli do samochodu i wsiąść do środka. Taksówka ruszyła w ustalonym kierunku.

***

Pani Hudson weszła do salonu, rozglądając się po pobojowisku, które stworzył detektyw.

– Trzeba tu trochę posprzątać – powiedziała do siebie, podnosząc z podłogi talerz z gnijącą już kanapką. Popatrzyła na nią, krzywiąc się i zaniosła do kuchni, stawiając obok kosza na śmieci.
„Nie będę tego wyrzucać, bo znowu będzie histeryzował, że zepsułam mu eksperyment" – pomyślała.
Dobiegły ją odgłosy z sypialni Sherlocka. Nie zwracając uwagi na dźwięki sugerujące, że brunet szuka czegoś, przekopując swój pokój, wróciła do salonu celem jego dalszego ogarnięcia. Na stole oprócz masy papierów, mikroskopu i książek, powitały ją trzy puste kubki po kawie i jeden po herbacie, plus jeden z na wpół wypitą zimną cieczą, która kilka godzin temu była herbatą. Westchnęła tylko i zaczęła zbierać naczynia, żeby odstawić je do zlewu. Nagle rozległo się głośne łupnięcie. Pani Hudson wzdrygnęła się na ten dźwięk i niechcący potrąciła kubek z niedopitą herbatą.

– O mój... – jęknęła, widząc, iż część napoju rozlała się na dokumenty. Odstawiła kubki na stół i poszła szybko po ścierkę. W tym samym momencie drzwi do sypialni gwałtowne się otworzyły i w progu stanął Holmes.

– Zaraz posprzątam – rzuciła, dostrzegłszy detektywa. Sherlock spojrzał na nią z obojętnością, która momentalnie zmieniła się w lodowate spojrzenie. Gospodyni zaczęła wycierać ścierką pozostałości herbaty. Detektyw przemknął przez salon jak strzała i wyrwał jej z rąk kartkę, którą próbowała osuszyć. Atramentowe litery rozmyły się na papierze. Smugi niebieskiego barwnika ściekały w dół zostawiając cienkie plamy.

Sherlock: What if I be wrong...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz