Rozdział jedenasty

292 16 2
                                    

— CO ZROBILIŚCIE?

Ramos włączył tryb głośnomówiący, przez co krzyk Ronaldo rozniósł się echem po praktycznie pustym komisariacie. Najwyraźniej musiał wyjść z siebie, gdy tylko dowiedział się, w jaki sposób trafiliśmy na komendę policji.

Ja natomiast siedziałam z głową opartą na ramieniu Xabiego i walczyłam z powiekami, które zamykały mi się przy każdym mrugnięciu, bo byłam już naprawdę strasznie zmęczona, a przed oczami widziałam jedynie moje miękkie łóżko. Jednak, biorąc pod uwagę, że Ramos siedział tuż obok mnie i trzymał telefon w powietrzu, poirytowany głos Cristiano totalnie mnie rozbudził. Usiadłam prosto i posłałam Sergiowi złe spojrzenie, na co ten tylko się uśmiechnął, a do słuchawki powiedział:

— Stary, to nie tak miało wyjść. Skąd mogłem wiedzieć, że masz czujnik ruchu?

Razem z Xabim popatrzyliśmy na Ramosa, jakby z choinki się urwał. Ale on, zamiast okazać skruchę za to, że zabrzmiał jak kompletny kretyn, wzruszył ramionami i bezgłośnie mruknął: „No co?".

— Serio? — zapytał ironicznie Ronaldo. Nie widziałam go, ale po jego tonie domyśliłam się, że tracił cierpliwość. Oczywiście nie żebym mu się dziwiła; pewnie ja też byłabym zła, gdyby ktoś zadzwonił do mnie o drugiej w nocy, żeby powiedzieć, że próbował włamać się do mojego domu i zgarnęła go policja. — „Skąd mogłem wiedzieć, że masz czujnik ruchu"? Nie rób z siebie większego idioty niż jesteś, dobra?

— Słuchaj — odezwał się Xabi, ignorując Ramosa, który zrobił obrażoną minę.

Lekko wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu, bo od przyjazdu na komisariat niewiele mówił. Ale kiedy go zobaczyłam, gdy tak szedł w moją stronę ze zmierzwionymi włosami i wystającą koszulką z dżinsów, poczułam się bezpiecznie. To znaczy, ja zawsze się tak czułam, kiedy Xabi był w pobliżu, ale w tamtej chwili to uczucie było o wiele większe niż zwykle. Zwłaszcza że on także wyglądał, jakby odetchnął z ulgą na mój widok i mocno mnie do siebie przytulił, pytając, czy wszystko w porządku.

Pokrótce wyjaśniłam mu, co się zdarzyło, pomijając oczywiście największą sensację — wyznanie miłości Ramosa — a Xabi miał gniewną minę, którą głównie kierował w stronę swojego przyjaciela. Próbował też uprosić komisarza, żeby nas wypuścił, ale ten nie chciał się zgodzić, jako że Xabi nie był właścicielem domu, do którego podobno chcieliśmy się włamać. Zamiast tego więc wybłagał go, żeby oddał nam komórki i zmusił Ramosa, żeby zadzwonił do Cristiano. I tyle. Później prawie cały czas milczał, aż do wtedy.

— Po prostu olej Ramosa. — Dziwnie mi było przyglądać się, jak dwójka niegdyś najlepszych przyjaciół była do siebie wrogo nastawiona. — Wystarczy, że pogadasz z tym całym komisarzem. Tylko prędko, bo wygląda na to, że Carter zaraz mi padnie.

Och, to było bardzo słodkie, że się o mnie martwił. Prawdopodobnie gdybym stała, nogi by się pode mną ugięły i runęłabym z hukiem na posadzkę.

— Dobra, niech będzie — mruknął niechętnie Ronaldo. — Ale to ostatni raz, okej? Carter, słyszysz mnie? Jeśli następnym razem Ramosowi strzeli do głowy jakiś durny pomysł, masz się na nic nie zgadzać, rozumiesz?

— Nie będzie następnego razu — powiedziałam.

Nie patrzyłam na Ramosa. Pozwoliłam, żeby Xabi objął mnie ramieniem, licząc na to, że sam zrozumie, że jego bezpośrednie wyznanie miłości niczego nie zmieniało. Tego wieczoru udowodnił mi, że był nieodpowiedzialny — potrafił jedynie wpakowywać mnie w kłopoty (jakbym ja sama nie miała ich już nazbyt wiele), a ja raczej potrzebowałam kogoś, kto by się mną należycie zajął. Choć pewnie gdyby Ramos był na miejscu Xabiego, zrobiłby wszystko, żeby wyciągnąć mnie z rąk policji. Musiałam jednak spojrzeć prawdzie w oczy: nie był na jego miejscu.

SZTORMEM [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz