Rozdział piętnasty

292 15 2
                                    

kilka godzin wcześniej

Na widok Nagore w obcisłej kremowej sukience bez ramiączek, która idealnie podkreślała jej sylwetkę i do tego jeszcze tańczącej z Xabim, marzyłam tylko o tym, żeby zapić się na śmierć. Nie pomagał mi nawet Ramos, który bez przerwy zachwalał mój wygląd, bo wiedziałam, że zdecydowanie nie wyglądałam tak przepięknie jak ona; miałam na sobie krótką białą sukienkę z rękawami do łokci i to bez dekoltu, co Evelyn zarzuciła mi jako próbę sabotażu panny młodej.

Sama Sara wyglądała zjawiskowo. Jej suknia była jak z bajki — długa, z szeroką spódnicą, u spodu której podoczepiane były malutkie białe różyczki, a gorset został udekorowany połyskującymi cekinami. Brązowe loki opadały na jej nagie ramiona i miała takie błyszczące oczy, które podkreślała szczerym uśmiechem. W końcu wyszła za mąż za mężczyznę swojego życia. Też bym się cieszyła.

— Carter, tylko siebie możesz winić — powiedział Ramos, łapiąc za talerz przekąsek od przechodzącego obok nas kelnera i od razu jedną z nich wsadził sobie prosto do ust. — To ty z nim zerwałaś.

Zacisnęłam usta w cienką linię i spojrzałam na niego z politowaniem.

Staliśmy oparci o bar, skąd mieliśmy idealny punkt obserwacyjny na to, co działo się na parkiecie. Piosenka była dosyć szybka, a mimo to Sara i Iker stali przytuleni do siebie i kołysali się na boki; Xabi okręcał Nagore wokół własnej osi, która wyglądała na wprost wniebowziętą, a moja babka wywijała z Jose Mourinho jakiś dziwny taniec. Chociaż ona pewnie uważała, że to było coś w stylu walca albo rumby.

Westchnęłam i napiłam się szampana.

— Tak, zanim on to zrobił — odparłam, nie spuszczając wzroku z Xabiego i Nagore. — Odkąd ponownie zjawiła się w Madrycie, zaczął zachowywać się inaczej. Ale oczywiście winę zrzucił na mnie i na to, że znów z tobą normalnie rozmawiam.

— A wiesz, co ja myślę? — Ramos złapał za wykałaczkę z przekąską i skierował ją w stronę moich ust. Grzecznie ją zjadłam; dopiero po chwili dotarło do mnie, że zrobił to, żebym się zamknęła i go wysłuchała. Nie byłam zwolenniczką mówienia z pełnymi ustami. — Że ty po prostu widzisz to, co chcesz widzieć. Jasne, jest z nią tutaj dzisiaj, ale jestem pewien, że gdybyś tylko go przeprosiła i powiedziała, że chcesz z nim spędzić ten wieczór, to by rzucił dla ciebie wszystko. Chyba że nie chcesz.

Sergio zmarszczył czoło przy ostatnich słowach i spojrzał na mnie z lekką prowokacją w oczach.

Właściwie nie miałam pojęcia, dlaczego nie zrobiłam tak jak mówił. Po prostu mogłam pójść do Xabiego, powiedzieć mu, że go kocham i że przepraszam, i że chcę, abyśmy na wesele wybrali się razem. Zamiast tego wolałam pójść na łatwiznę — zgodziłam się na towarzystwo Ramosa, które zaoferował, gdy tylko dowiedział się, że ja i Xabi się rozstaliśmy, żeby potem stać z nim przy barze i ciskać wściekłymi spojrzeniami w stronę Bogu winnej kobiety.

Bo to nie była wina Nagore, że byłam taką kretynką.

— Właśnie. — W głosie Sergio usłyszałam satysfakcję na mój brak odpowiedzi. — Wolałaś być tutaj ze mną, dlatego daruj sobie tę zazdrość.

Popatrzyłam na niego z wyrzutem.

— Nie umiem być o niego niezazdrosna — mruknęłam i odwróciłam się w stronę baru. Skinęłam głową na barmana i poprosiłam o coś mocniejszego niż zwykły szampan. — Rozstaliśmy się trzy dni temu. Myślisz, że mogłabym w tak krótkim czasie stać się na niego obojętna? Bo ja nie.

SZTORMEM [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz