Cup of coffe - pjm cz.1

242 23 12
                                    

Co się stanie jeśli w Mikołajki zostaniemy sami, bez nikogo bliskiego? Nie dostaniemy żadnego prezntu, nawet głupiej czekolady, czy cukierka. Nikt nas nie przytuli, nie życzy miłego dnia. Dwoje pozostawionych samych sobie ludzi spotka się w ten "wesoły" dzień. Co z tego wyniknie?

**Nata pov**

Czekałam właśnie na lotnisku na przylot mojej przyjaciółki. Tak bardzo się cieszyłam, że będę miała z kim spędzić Mikołajki. Gdyby nie ona została bym kompletnie sama, bo w Korei nie mam nikogo. Wszyscy moi bliscy zostali w Polsce. Stałam przy wyjściu z sali odlotów i strasznie się niecierpliwiłam. Nerwowo bawiłam się uchwytami od torebki z moim prezentem dla Kamili.

- Gdzie ona jest? Przecież samolot przyleciał dobre piętnaście minut temu? Kam gdzie Ty się podziewasz? - szeptałam sama do siebie. Zaczynałam się denerwować.

Stałam tak dalej ze spuszczoną głową, na którą narzuciłam kaptur od mojej ulubionej szarej bluzy. W kieszeni poczułam wibracje. Chwyciłam za dzwoniący telefon i czym prędzej odebrałam.

- Halo? - zapytałam.

- Nata? Przepraszam, ale nie przylecę do Ciebie. Moja mama zachorowała i muszę się nią zająć. Wiesz, że ona ma tylko mnie. Naprawdę bardzo mi przykro. Chciałam być z tobą w ten dzień - nie kłamała, w jej głosie dało się wyczuć wyraźny smutek. Poza tym zawsze wiedziałam, kiedy przyjaciółka próbowała mnie okłamać. Wiadomość, którą mi przekazała nie wywołała i mnie radości. Zrobiło mi się strasznie smutno, ale nie chciałam tego pokazać.

- Okej. Rozumiem. Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się słabo kierując się do wyjścia z gmachu lotniska.

- Na pewno? - martwiła się o mnie.

- Na pewno. Nie będę marnować już twojego czasu. Leć do mamy. Pa kochana - zaśmiałam się sztucznie i nie czekając na odpowiedź po prostu się rozłączyłam.

Westchnęłam głośno idąc przed siebie. Szłam białymi ulicami zatłoczonego miasta. Z każdej strony zasypywały mnie płatki śniegu. Było cholernie zimno, a ja miałam na sobie jedynie bluzę i kurtkę. Nie pomyślałam, żeby zabrać ze sobą jakiś szalik, czy czapkę. Policzki sczypały mnie od mrozu niemiłosiernie, a w dłoniach straciłam już czucie. Weszłam szybko do pierwszej lepszej kawiarni z zamiarem ogrzania się. Zajęłam stolik przy oknie. Spojrzałam na rynek, który oblężany był przez ludzi, którzy chcieli kupić swoim dzieciom prezenty na ostatnią chwilę. Niedaleko mnie na ławce siedziała dziewczyna, do której po chwili pobiegł chłopak zamykając ją w szczelnym uścisku. Chwilę później oderwali się od siebie. Po ich policzkach ciekły łzy. Chłopak wyciągnął zza pleców prezent i wręczył to ukochanej. Szybko odwróciłam wzrok. Już nie mogłam patrzeć na ich szczęście. Tak cholernie im zazdrościłam. Moje oczy były już pełne łez. Już kolejny raz spędzam to święto w samotności. Szczerze nie przepadam za nim. Zbyt wiele złych rzeczy spotkało mnie w Mikołajki.

- Damian, odbierz wreszcie. Martwię się o Ciebie. Mieliśmy razem spędzić ten dzień - nagrałam się chłopakowi na sekretarkę już kolejny raz.

Szłam przez park w Warszawie. Nie było zbyt zimno. Mimo to z moich ust wydostawały się obłoczki białego "dymu". Byłam strasznie rozczarowana zachowaniem mojego chłopaka, który obiecał mi jakąś niespodziankę, a teraz tak po prostu mnie olał i nawet nie odbiera telefonu. Podczas spaceru ujrzałam całującą się parę. Podeszłam bliżej, a moje serce momentalnie pękło. Wstrzymałam oddech.

- Ty gnoju! A więc to taka niespodzianka - prychnęłam stając obok nich.

- Nata, kotku. To nie tak... - próbował się bronić.

One Shots •k-pop•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz