Burzowa (Nie)Racjonalność

1.5K 134 23
                                    

Pokręciłem głową i z małym uśmiechem na ustach ostatni raz spojrzałem lustro przed opuszczeniem łazienki.

Zawsze mogło być lepiej ale nie wyglądałem już tak źle. Odwróciłem się z zamiarem wyjścia z łazienki lecz tuż przed przekroczeniem progu zatrzymałem się.

Może i są to tylko drzwi do innego pomieszczenia ale dobrze wiedziałem, że za nimi czekają mnie skołtunione myśli i problemy mojego małego świata. I chodź uniknąć ich nie mogłem to jednak trochę było mi szkoda opuszczać błogie niemyślenie.

Ciężko wypuściłem powietrze z ust jakbym uwalniał się od jakiegoś ciężaru i wyszedłem z łazienki. Chciałbym teraz po prostu usiąść, zapalić kadzidełko i pomedytować. Odciąć się od wszystkiego, skasować myśli i odczucia. Po prostu zostać pochłoniętym w niebyt. Eh znowu dopada mnie jakiś dziwny stan umysłowy, jakby melancholijny. Czasem mi się to zdarza, że popadam w różne myśli i odczucia chodź tak naprawdę rzadko jest do tego jakiś konkretny powód. Wiem że to nie jest normalne ale przestałem z tym już dawno walczyć bo to była bezsensowna walka a w końcu to jest częścią mnie i tworzy mnie wiec czemu mam z tym walczyć?

Ziewnąłem, gdyby nie to spotkanie z Samaelem pewnie poszedłbym dalej spać ale zdeklarowałem się że będę, wiec muszę być. Z tą myślą spojrzałem na zegarek, zostało pół godziny do spotkania. Idealny czas aby wyjść już z domu.

Ubrałem moje wojskowe czarne buty oraz kurtkę skórzaną do której włożyłem wszystkie potrzebne rzeczy i wyszedłem z mieszkania zamykając je na klucz.

Już po chwili byłem na przystanku autobusowym. Nie mając co ze sobą zrobić włożyłem słuchawki na uszy i puściłem muzykę. Gdy tylko usłyszałem pierwsze dźwięki piosenki odprężyłem się, utwory zespołu Omnia zawsze wpływały na mnie dziwnie kojąco i uspokajająco.

Po kilku minutach przyjechał autobus, jeden z tych starszych bez klimatyzacji. Niestety jak zazwyczaj był pusty tak teraz był w nim tłum ludzi wiec o wolnym miejscu do siedzenia mogłem sobie tylko pomarzyć. Na szczęście moja podróż dzisiaj była krótka więc już po paru chwilach uwolniłem się od tego tłumu i dusznoty.

Teraz jeszcze chwila spaceru i będę na miejscu. I to chyba nawet punktualnie co jest u mnie rzadkie. Cóż, po prostu czas jest dla mnie zbędny, istnieje we własnym czasie który płynie swoim rytmem a ja żyje obok niego. Obok czasu który znają inni. Nigdy nie lubiłem się spieszyć czy być ograniczony czasowo dla tego bardzo często się spóźniam wszędzie. Chodź od czasu gdy zostałem bezdomnym już się nie spóźniałem. Nie dla tego że stałem się nagle punktualny ale dla tego że nie miałem żadnych ustaleń na czas więc gdziekolwiek byłem i chciałem być byłem tam o własnym czasie więc było dla mnie niezwykłe to iż dotarłem pod kawiarnię na czas i nawet zdążyłem wypalić papierosa.

Kawiarnia była przytulna, ze szklanymi szybami które wpuszczały do środka światło słoneczne i z kilkoma drewnianymi stolikami na zewnątrz uroczo ozdobionymi na środku kwiatami. Przekraczając próg kawiarni przyjrzałem się jej wnętrzu. Cały wystrój był utrzymany w jasnych kolorach beżu i bieli. Na jednej ze ścian tuż przy blacie wisiała tablica na której kredą wypisane było menu. We wielu miejscach były poustawiane rośliny, które dodawały kawiarni atmosfery spokoju i rozluźnienia. Stoliki były takie sam jak na zewnątrz, z delikatnego ciemnego drewna. W jednym z dalszych kątów kawiarni były poustawiane wygodne pufu w różnych pastelowych kolorach a wśród nich białe drewniane stoliki. Wyglądało to na kącik artystyczny gdzie można było wygodnie sobie usiąść i poczytać książkę lub po szkicować przy dobrej herbacie lub kawie. Do tego tuż obok nich przy ścianie były regały z książkami tak aby każdy mógł sobie jedną wziąć i umilić czas. Wszystko to wyglądało bardzo przytulnie i zachęcająco aż sam miałem ochotę oddać się tam chwili zapomnienia.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz